"Podjąłem taką decyzję, bo uznałem, że chcę się realizować w innej dziedzinie" - tak Krzysztof Łapiński tłumaczy w Porannej rozmowie w RMF FM, dlaczego zrezygnował z funkcji rzecznikiem prezydenta Andrzeja Dudy. Łapiński zapewnia, że nie chodziło o konflikt polityczny. "Nic takiego nie było" - podkreśla. "Pracowałem ciężko, dałem z siebie wszystko. Wykonywałem swoją pracę najlepiej, jak potrafiłem. Uznałem na pewnym etapie, że moja rola w Kancelarii Prezydenta się skończyła. Czasami można mieć po prostu nowe, inne plany" - dodaje gość Roberta Mazurka.

Robert Mazurek: Szuka pan w Krynicy klientów do swojej nowej firmy PR-owskiej?

Krzysztof Łapiński: Nie, ja przyjechałem tutaj, ponieważ kilka miesięcy temu zostałem zaproszony przez organizatorów tego forum, żeby wziąć udział w jednym z paneli.

Jasne, i służy panu górskie powietrze...

Nie, żeby wziąć udział jako dyskutant w jednym z paneli. Uznałem, że nie jest ładne, jeślibym kilka dni, dwa dni, w przeddzień tej Krynicy odwołał swój udział i dlatego tu jestem. Gwoli ścisłości, wziąłem na ten czas urlop. Przyjechałem prywatnie, nie używam samochodu służbowego, za hotel płacę sam.

Czy praca w kancelarii prezydenta Dudy to tak jak w kancelarii prezydenta Trumpa dom wariatów?

Nie, słyszałem przed chwilą ten serwis (Fakty RMF FM o godzinie 8:00 - red.) i informację o tej nowej książce ("Strach: Trump w Białym Domu" - red.). Jeśli ona jest oparta na anonimowych informatorach...

Bob Woodward (autor książki - red.) to jest poważny człowiek. To nie jest facet, który ma tendencję do zmyślania.

Doskonale wiem, że on nie ma, ale nie wiadomo, jak się zachowują ci, którzy mówią. Z jednej strony, oczywiście, ta anonimowość daje możliwość szczerej rozmowy czy szczerego mówienia, ale z drugiej strony innym osobom może dawać alibi do tego, żeby mówić rzeczy niestworzone, bo wiedzą, że nie mówią tego pod nazwiskiem.

Niech pan spróbuje mówić pod nazwiskiem i przypadkiem choć trochę prawdy. Niech pan powie, dlaczego naprawdę musiał pan odejść z kancelarii?

Jak mawiał Józef Mackiewicz: Tylko prawda jest ciekawa. Wyjaśniałem wczoraj, mogę panu to jeszcze raz powtórzyć. Proszę zauważyć, że jeśli politycy odchodzą z jakiejś funkcji, to mówią, że odchodzą  z przyczyn rodzinnych, proszą o uszanowanie swojej decyzji i są niedostępni dla mediów. Ja mówię wprost, że podjąłem taką decyzję, bo uznałem, że chcę się realizować w trochę innej dziedzinie, chcę swoje doświadczenie spożytkować w innej dziedzinie.

Czyli nie chodziło o żaden konflikt polityczny?

Ależ skądże, wie pan, gdyby chodziło o jakiś konflikt polityczny, to by państwo od tygodni byli świadkami jakiejś telenoweli. Nic takiego nie było.

Skoro w takim razie nie chodziło o konflikt polityczny, to może chodziło o konflikt osobisty? Może pan się nie lubi z kimś tak bardzo, że nie jest w stanie z nim wytrzymać w jednej firmie?

To też zaprzeczam temu. Z resztą polityka to nie jest zabawa, czy się kogoś lubi czy nie, jeśli pracujemy w Kancelarii Prezydenta, to pracujemy dla pana prezydenta. Jeśli ktoś kogoś bardziej lubi, to nie ma znaczenia. Trzeba pracować na rzecz swojego szefa i to jest najważniejsze.

Użył pan, panie ministrze, słowa zabawa. Jeżeli nie jest to konflikt polityczny i nie jest to konflikt personalny, to niech pan się nie gniewa, wygląda na to, że pan się tą swoją pracą bawił i jak pan znalazł lepszą propozycję, to pan zmienia robotę. Był pan posłem, znudziło się panu, poszedł pan do Kancelarii Prezydenta, po roku też się panu znudziło, a może większe pieniądze panu zaproponowano i idzie pan do biznesu. Czy tak powinien postępować minister, człowiek, któremu zaufano, wcześniej wybrano pana do Sejmu?

Nieprawda - po pierwsze poszedłem do Kancelarii Prezydenta nie dlatego, że mi się znudziło w Sejmie, tylko dlatego, że dostałem propozycję od pana prezydenta i uznałem, że to jest propozycja z tego rodzaju, których się nie odrzuca. Pracowałem przez 16 miesięcy.

Ale po roku pan ją odrzucił, powiedział "już dość".

Nie. Pracowałem ciężko, myślę, że dawałem z siebie wszystko. Natomiast jako człowiek wolny mam prawo do podejmowania takich a nie innych decyzji. Taką decyzję podjąłem.

Ma pan prawo, tylko my mamy prawo tę decyzję oceniać.

Oczywiście.

Pan potraktował Kancelarię Prezydenta i pracę dla głowy państwa jak pracę w jakiejś tam korporacji. I to też mam wrażenie nie największej, bo ludzie tak szybko z korporacji nie odchodzą, bo to słabo w CV wygląda, jak pan tak zbyt często zmienia pracę, prawda?

Nieprawda, nie potraktowałem tak tej pracy.

To proszę wyjaśnić, co naprawdę stoi za pańską decyzją. Bo jeżeli to nie jest tak, że jest jakikolwiek konflikt i jeżeli pan nie zlekceważył prezydenta i nie opuścił go, bo po prostu znalazł coś lepszego, to jakie jest inne wytłumaczenie? Normalny człowiek chciałby wiedzieć. "Płaciłem Łapińskiemu pensję z moich podatków, on teraz tym wzgardził" - bo co? Bo znalazł lepszą robotę? Dlaczego?

Podatnik płacił mi przez ostatnie 16 miesięcy za to, że byłem rzecznikiem pana prezydenta i sekretarzem stanu i za to, że - w moim przekonaniu - wykonywałem swoją pracę najlepiej, jak potrafiłem, poświęcając na to dużo czasu, sił, energii, wykorzystując wszystkie moje doświadczenia.

Ale ja zadałem pytanie, dlaczego pan zrezygnował.

To panu odpowiadam - powiedziałem to wczoraj i powtórzę jeszcze raz - uznałem na pewnym etapie, że moja rola, funkcja w Kancelarii Prezydenta się skończyła. Mam teraz nowe plany i chcę je realizować. Robię to uczciwie, mówiąc, dlaczego tak się stało. Nie uciekam w formułkę "z przyczyn rodzinnych" czy innych.

Panie ministrze, rozumiem  - samorealizacja pchnęła pana ku tej decyzji.

Nie, czasami można mieć po prostu nowe, inne plany.

Tak, rozumiem. I się zostawia głowę państwa, niech tam się prezydent bawi.

Ale nie jestem pierwszym ministrem, który rezygnuje z danej funkcji, który zmienia swoje otoczenie pracy. Nie jest tak, że nagle w 2018 roku po raz pierwszy w polskiej polityce Łapiński odchodzi z Kancelarii Prezydenta, że jest pierwszym ministerem, który jest rezygnuje.

Panie ministrze, dlaczego Andrzej Duda ma kłopot z rzecznikami? To trzeci rzecznik w ciągu trzech lat, który rezygnuje z pracy z prezydentem.

W tym pytaniem jest zawarta pewna teza. Ja się nie zgodzę, że ma kłopot, po każdym rzeczniku przychodzi inny.

Czyli nie ma kłopotu, tylko po prostu nikt z nim tak długo nie może wytrzymać, rozumiem.

Proszę pytać każdą z tych osób, które były, każdą z tych osób trzeba pytać indywidualnie.

To pana pytam. Kto jest lepszym adresatem tego pytania?

Odpowiadam, że moim zdaniem nie ma problemu. Każdy z moich poprzedników miał prawo podjąć taką decyzję, jaką podjął, ja też podejmuję taką, ale proszę dać i mnie, i moim poprzednikom prawo do takich wolnych wyborów.

Niech się pan nie gniewa, ale nie wygląda to wszystko bardzo poważnie i bardzo odpowiedzialnie. Jeżeli rzecznicy głowy państwa nie są w stanie z nim pracować dłużej niż rok, bo z powodów różnych, np. tak jak pan z powodu samorealizacji, rezygnują z pracy, to mamy prawo spytać, czy może coś jest nie tak z głową państwa a może z jego kancelarią. Co takiego jest w tym miejscu, że nie jesteście w stanie tam pracować?

Zupełnie inaczej. Ja pracowałem ponad rok.

16 miesięcy, to rzeczywiście rok i wakacje.

Mój poprzednik Marek Magierowski też ponad rok pracował.

Panie ministrze, co musi zrobić Andrzej Duda, by wygrać kolejne wybory prezydenckie?

To jest pytanie, na które w tej chwili jest mi bardzo niezręcznie odpowiadać, bo jeszcze formalnie jestem sekretarzem stanu i trudno żebym publicznie mówił i przeistaczał się w doradcę zewnętrznego.

W PR-owca, którym przecież pan chce być.

Ale w tym momencie jestem jeszcze zatrudniony w Kancelarii Prezydenta, więc nieelegancko byłoby, gdym teraz będąc rzecznikiem radził. Ktoś powiedziałby - chłopie, mów to panu prezydentowi, a nie mediom.

Jeżeli pan nie chce powiedzieć, co Andrzej Duda musiałby zrobić, to czy powtórzyłby pan to, co mówił wczoraj, że teraz jest taki czas, że do władzy dochodzą populiści obiecujący wszystko wszystkim. Kogo miał pan na myśli?

To było podczas jednej z debat, w której brałem udział. I pewne tezy postawił uczestniczący w tej debacie były komisarz do spraw rozszerzenia UE Guenter Verheugen, który mówił o kryzysie w Europie i o różnych trendach. Zwróciłem uwagę na pewne niebezpieczeństwa, przede wszystkim mówiłem o zagrożeniu rosyjskim.

To ja zadaję pytanie proste - kogo miał pan na myśli?

Ja mówiłem, jak by pan był na tym panelu, szkoda że pana nie było, także w odniesieniu do sytuacji w Niemczech, był obok mnie polityk niemiecki.

Czyli miał pan na myśli Niemców, a nie broń Boże Polaków?

Nie, ja mówiłem, że coś się w Europie dzieje. Na przykład takie stare partie w Niemczech jak CDU, czy SPD, nagle ich elektorat się zmniejsza, a wzrasta w sposób znaczący elektorat AFD.

Jestem uspokojony, miał pan na myśli Niemców, a nie Polaków.

Mówiłem o jednym, żeby populistów nie potępiać na zasadzie że są, tylko zastanawiać się, dlaczego wzrasta ich poparcie. Bo to ludzie na nich głosują. To była analiza politologiczna.