"Pan prezydent Paweł Adamowicz, dla mnie jako gdańszczanki, był osobą szalenie ważną. Był nie tylko moim szefem, był dla mnie mentorem, ale też przyjacielem. Paweł Adamowicz to człowiek z krwi i kości o wielkim sercu, chyba największym dla Gdańska i dla drugiego człowieka" - mówi w Porannej rozmowie w RMF FM Aleksandra Dulkiewicz, zastępca prezydenta Gdańska.

Wiceprezydent Gdańska odniosła się też do spekulacji mówiących o tym, że mogłaby zostać następczynią tragicznie zmarłego Adamowicza. Dla mnie jest za wcześnie, aby o tym myśleć, mówić. Pochowajmy godnie pana prezydenta, pożegnajmy go godnie. Choć nie ukrywam, że wiele obcych osób podchodzi do mnie na ulicach i mówi: pani prezydent, prosimy kontynuować dzieło pana prezydenta - mówił gość Roberta Mazurka. 

Wspomniała też swoją pierwszą wizytę w gabinecie Pawła Adamowicza po jego śmierci. Weszłam do gabinetu Pawła Adamowicza razem z żoną pana prezydenta i córką. Przyszły do gabinetu przedwczoraj, najpierw weszły same, później poprosiły mnie, żebyśmy razem posiedziały. Jest to bardzo trudne - mówi w rozmowie z Robertem Mazurkiem. Zapowiedziała też, że jako komisarz nie będzie urzędować w tym gabinecie.

Robert Mazurek, RMF FM: Pani prezydent, pewno ma już pani dosyć tych pytań dziennikarzy o to, jaki był Paweł Adamowicz, ale ja od tego pytania nie ucieknę. 

Aleksandra Dulkiewicz: Nie mam i chyba nigdy nie będę miała, bo pan prezydent Paweł Adamowicz dla mnie, jako gdańszczanki, był osobą szalenie ważną. Był nie tylko moim szefem. Chyba nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że był dla mnie mentorem, ale też przyjacielem. Paweł Adamowicz to człowiek z krwi i kości o wielkim sercu, chyba największym dla Gdańska, ale dla drugiego człowieka, przede wszystkim.

Ponad 20 lat był prezydentem, to rzeczywiście epoka. Jak królowa Wiktoria rządził miastem. W tym czasie wszyscy wzrastali w takim przekonaniu, że prezydentem jest Paweł Adamowicz i to było oczywiste. Teraz to niestety będzie się musiało zmienić. I pytanie, które może brzmieć niestosownie, ale trzeba je zadać w tej sytuacji - czy pani będzie kandydowała w wyborach na prezydenta Gdańska?

Dla mnie dzisiaj jest za wcześnie, by o tym myśleć, mówić. Pochowajmy godnie pana prezydenta, pożegnajmy go godnie. Choć nie ukrywam, że wiele osób obcych podchodzi do mnie na ulicach i mówi: "Pani prezydent, prosimy kontynuować dzieło pana prezydenta".

Nie jestem pewien, jak te wybory będą wyglądały. Wiadomo, że nie będzie w nich kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Prezes PiS-u oznajmił, że czas dokończyć kadencję tak brutalnie przerwaną. Nie wiadomo, czy wystartuje ktoś z Platformy Obywatelskiej, ale można domniemywać, że raczej nie. Gdyby pani zdecydowała się kandydować, to pani chciałaby dokończyć dzieło Pawła Adamowicza, swojego szefa?

Ja myślę, że pan prezydent Adamowicz zostawił dla nas wszystkich testament, dla gdańszczanek, gdańszczan, ale chyba dzisiaj sami widzimy, że jest to coś, co wykracza poza granice Gdańska, Pomorza. Chyba w całej Polsce widzimy, co mamy do zrobienia.

Pani prezydent, pojawiają się różne pomysły, jak upamiętnić Pawła Adamowicza w Gdańsku. Jednym z nich jest, by Aleję Zwycięstwa, to jest jedna z takich głównych arterii przelotowych miasta, nazwać imieniem Pawła Adamowicza. Pojawiają się też inne pomysły. Czy któryś z tych pomysłów jest pani bliski, czy też uważa pani, że trzeba z tym jeszcze poczekać?

Zawołanie gdańszczan "Nec temere, nec timide" -  "odważnie, ale z rozwagą" było bardzo bliskie panu prezydentowi. Wydaje się, że tutaj potrzeba namysłu. Szef bardzo świadomie mówił, że oczywiście symbole są ważne, ale myślę, że najważniejszym upamiętnieniem prezydenta Pawła Adamowicza będzie, kiedy wszyscy wyciągniemy lekcje z tego, co się stało.

Właśnie, a propos "wszyscy". Pojawił się taki apel, list o pojednanie środowiska "Liberte" i "Więzi". Piszą, że nie możemy nawoływać do pojednania dokonując rachunku cudzego sumienia, "aby przerwać nienawiść jest tylko jeden sposób - bezwarunkowe i radykalne wybaczenie". Pani myśli, że takie apele mają szanse powodzenia?

Wierzę, że tak. To co dzieje się w Gdańsku podczas tych kolejnych dni różnych spotkań w różnych formułach, widzę dużą jedność między ludźmi - właściwie początek realizacji testamentu pana prezydenta. Dzielimy się dobrem.

Dzielicie się dobrem, a czy będzie miało to jakieś przełożenie na relacje polityczne w mieście? Czy pani jest w stanie podejść do polityków PiS-u i normalnie z nimi rozmawiać, przywitać się, mieć z nimi takie normalne, ludzkie reakcje? Ja nie wiem jak to wygląda w Gdańsku, dlatego pytam.

W Gdańsku jest chyba jednak przyjaźnie. Owszem, teraz w samej Radzie Miasta jest 10 nowych radnych, którzy nie byli radnymi, natomiast zawsze mieliśmy relacje koleżeńskie i nawet chyba przy którejś Wigilii dla osób ubogich obiegło całe miasto zdjęcie, kiedy czule składaliśmy sobie życzenia - wtedy byłam szefem klubu radnych Platformy Obywatelskiej - z szefem klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości.

Oby takie rzeczy działy się tam nie tylko od święta. To byłby rzeczywiście prawdziwy cud wynikający z tej koszmarnej, tragicznej i niepotrzebnej oczywiście śmierci. Tygodnik "Polityka" napisał, że to, że premier z PiS chce, by to pani została komisarzem trzeba interpretować pozytywnie jako gest niekonfrontacyjny, zmierzający do wyciszenia emocji. Myśli pani, że te emocje, które targają wszystkimi w Polsce, nie tylko w Gdańsku przecież, da się wyciszyć także takimi gestami?

Nie wiem, czy da się wyciszyć, ale gest pana premiera... Podziękowałam za to, panu wojewodzie, który był pierwszym inicjatorem mojej kandydatury i panu ministrowi Dworczykowi. Uważam, że jest to ludzki gest pokazujący wyciągniętą rękę i odbieram go pozytywnie.

Mówiła pani o tym, że z rozwagą trzeba podchodzić do upamiętnienia prezydenta Adamowicza, chociaż jedno wydarzy się oczywiście - prezydent Paweł Adamowicz spocznie w Bazylice Mariackiej. To chyba najbardziej zaszczytne i godne miejsce w Gdańsku?

To była z jednej strony inicjatywa władz kościelnych. Rodzina ją przyjęła. Sam kościół jest oczywiście symboliczny, ale miejsce, w którym spocznie pan prezydent, w środku bazyliki będzie znajdowało się tuż przy sali Rajców Gdańskich, czyli miejsce bardzo symboliczne, historyczne i oddające też to, kim pan prezydent był: samorządowcem przez całe swoje życie zawodowe. Od 1990 roku był zaangażowany w Gdańsk, w samorząd, w służbie publicznej jako radny Miasta Gdańska, później przewodniczący rady i od 1998 roku jako prezydent. Wielu burmistrzów Gdańska w Bazylice Mariackiej spoczywa i to jest chyba najgodniejsze miejsce.

Paweł Adamowicz będzie następnym. Pani prezydent, czy pani weszła już do gabinetu Pawła Adamowicza?

Weszłam razem z żona pana prezydenta i jego córką. Przyszły do gabinetu przedwczoraj. Najpierw weszły same, później mnie poprosiły, żebyśmy razem posiedziały. Jest to bardzo trudne.

Będzie pani tam urzędowała jako komisarz zarządzający miastem?

Nie.

Więc ten gabinet jeszcze przez jakiś czas będzie pusty. Mamy nadzieję, że wszyscy zostaniemy napełnieni ciepłymi emocjami. Wiem, że opowiadam teraz jakieś takie ciepłe kawałki i dyrdymały być może dla niektórych, ale wszyscy jesteśmy poruszeni tym, co się wydarzyło.

Te emocje powinny prowadzić do zmiany nas samych. I bardzo bardzo wiem, że pan prezydent... Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy, czy po śmierci Jana Pawła II, czy po katastrofie smoleńskiej. Czuję i chyba wszyscy to widzimy, pewne granice nienawiści, przemocy, agresji w języku publicznym, przyzwolenia na niechęć do drugiego człowieka zostały przekroczone. I szkoda, że w tak tragiczny sposób, ale bardzo bym chciała, by śmierć Pawła Adamowicza nie była śmiercią na marne. Musimy się zmienić wszyscy.