"To jest pandemia niezaszczepionych" – powiedział dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych w Porannej rozmowie w RMF FM. Jak dodał, musimy być ostrożni i uważni.
Tego nam brakuje. To widać na ulicach, w środach transportu, miejscach zamkniętych z dużym skupiskiem osób. Widać po statystykach dotyczących szczepień, że przestaliśmy się bać, a w zasadzie przestaliśmy być ostrożni. Przestaliśmy się szczepić - podkreślił.
Gość Roberta Mazurka podkreślił, że szczepionki chronią przed ciężkim przebiegiem, ale nie chronią - przynajmniej do końca - przed zakażeniem.
Mówimy o zakażeniach. Dużo mniej osób trafia do szpitala, dużo mniej choruje. Te statystyki się na szczęście rozjechały, bo kiedyś przy tej samej liczbie mieliśmy 1,2-1,5 tys. zgonów w Wielkiej Brytanii. Dzisiaj jest kilkanaście. Dotyczą osób starszych, ale też młodszych. To jest pandemia niezaszczepionych. Koronawirus ustawił wysoko poprzeczkę odporności populacyjnej na poziomie dziewięćdziesięciu kilku procent - powiedział.
Dr Sutkowski zachęcił też osoby niezaszczepione do przyjęcia zastrzyku.
Jest późno, ale nie tak późno, żeby było za późno. Oczywiście, że (trzeba) się szczepić, bo część ludzi uda się uratować przed zakażeniem i ewentualnie potencjalnie ciężkim przebiegiem, który może dotyczyć starszych, ale także dzieci, bo narasta ta liczba coraz młodszych osób, które chorują. Obserwujemy to w szpitalach. Na Zachodzie jest to bardzo duża liczba - dodał.
Musimy likwidować tę bombę, która nazywa się długiem zdrowotnym, bo Polacy przestali się leczyć i przestali często być leczeni - powiedział dr Michał Sutkowski. Myślę, że być może część lekarzy za bardzo przyzwyczaiła się do udzielania teleporad - dodał.
Wchodzi od 1 października takie twarde odgraniczenie, (mówiące o tym - przyp. red.) kiedy pacjenta możemy przyjmować przez teleporadę, a kiedy nie. Jest ono twarde, ale dobre. Ja bym powiedział tak - (teleporada - przyp. red.) dla wielu pacjentów jest to dobra rzecz, nie tylko w pandemii. Dobra i wygodna. Dla lekarzy pewnie też. Mamy być może trochę więcej czasu dla pacjenta, który tego wymaga. Ale na litość boską - musimy likwidować tę bombę, która nazywa się długiem zdrowotnym, bo Polacy przestali się leczyć i przestali często być leczeni - zaznaczył.
Chciałem zaapelować do środowiska medycznego (...) ale także do pacjentów - leczmy się, bo rzeczywistość może być taka, że za kilka miesięcy - za 2-5, jakieś mikrolockdowny mogą być. I to będzie nam przeszkadzało. Szczepienia też są warunkiem tego, żeby przyjęcia do szpitala były łatwiejsze, żeby nie były zamykane oddziały. Przy tych niedoborach, przy tym wszystkim co państwo słyszycie o kadrach, o zamykanych oddziałach - jest to rzecz kluczowa - podkreślił.
Jak dodał, dług zdrowotny, to zjawisko pewnych zaniedbań zdrowotnych, które narosły w czasie ostatnich miesięcy, kiedy pacjenci nie korzystali z opieki zdrowotnej.
Obserwujemy, że pacjenci są w letargu i nie wrócili do specjalistów - powiedział.
Starsze osoby nie wytwarzają takiej odporności, jak młodsze. Po tych 8-9 miesiącach po szczepieniu, ich odporność spada. Doskonale wiemy to z badań. W związku z tym, warto zaszczepić się trzecią dawką - mówił dr Michał Sutkowski. Zdaniem naszego gościa, odporność - po trzecim zastrzyku - u osób powyżej 50. roku życia znacząco się podniesie.
Będzie zdecydowana poprawa dla tych osób (...) Osoby zaszczepione dwoma pierwszymi dawkami i tak chorują mało, ale po tej trzeciej dawce, jeśli zachorują, to przejdą chorobę bardzo łagodnie, o ile w ogóle zachorują - mówił dr Sutkowski.
Robert Mazurek: Dzień dobry państwu, kłaniam się nisko. Proszę państwa, wolałbym nie rozmawiać o tym, ale niestety - czwarta fala koronawirusa podobno nadciąga. Moim gościem dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych z Uczelni Łazarskiego, wykładowca.
Michał Sutkowski: Dzień dobry.
Panie doktorze, naprawdę wolałbym z panem o grypie porozmawiać, że mnie gardło boli.
Ja też.
Ta czwarta fala w Izraelu jest większa niż fale poprzednie, gdzieindziej jest na szczęście lepiej. Ale czy my mamy się bać?
Bać, to może złe słowo, ale być ostrożnym, uważnym. Tego nam brakuje. To widać na ulicach, w środach transportu, miejscach zamkniętych z dużym skupiskiem osób. Widać po statystykach dotyczących szczepień, że przestaliśmy się bać, a w zasadzie przestaliśmy być ostrożni. Przestaliśmy się szczepić.
Muszę wspomnieć o tym przypadku Izraela, bo to był taki przykład, jak oni się fantastycznie wszyscy zaszczepili i 1 września - proszę państwa - w Izraelu zanotowano rekord. Izrael to jest małe państwo, ale tam odnotowano wtedy 20,5 tys. nowych przypadków. Dziennie ta liczba nie spada poniżej 10 tys., gdy tymczasem rekordy sprzed roku wynosiły 11 tys. i wtedy wyrywano włosy z głowy.
Ale przyszła delta, zaszczepili się w 56 proc. i otworzyli cały kraj. Było to na przełomie marca i kwietnia, wtedy kiedy cała Europa, w tym Polska, była zamknięta i płacą cenę tych nie najmądrzejszych decyzji, które podjęli. I jeszcze jedno - są grupy bardzo ortodoksyjne - chasydzi na przykład się nie szczepią. Byli na wycieczce na Ukrainie i 1,4 tys. osób wróciło zakażonych, jeszcze 200 do tego sfałszowało dokumenty. Więc Naftali Bennett, premier Izraela postanowił, że będzie proces. Tak nie można. To są wszystko błędy.
To jest Izrael, ale w Anglii 42 tys. zakażeń zanotowano 4 września, dwa tygodnie temu, gdy tymczasem rekord ze stycznia wynosi 68 tysięcy. To nie są ciągle te wyniki jasne i miejmy nadzieję, że ich nie będzie, ale panie doktorze - oni też są zaszczepieni. To może te szczepionki są jakieś...
Szczepionki są OK, chronią przed ciężkim przebiegiem, ale nie chronią - przynajmniej do końca - przed zakażeniem. Mówimy o zakażeniach. Dużo mniej (osób) trafia do szpitala, dużo mniej choruje. Te statystyki się na szczęście rozjechały, bo kiedyś przy tej samej liczbie mieliśmy 1,2 tys., czy 1,5 tys. zgonów w Wielkiej Brytanii. Dzisiaj jest kilkanaście. Dotyczą osób starszych, ale dotyczą też młodszych. To jest pandemia niezaszczepionych, w związku z tym, że ten koronawirus ustawił wysoko poprzeczkę odporności populacyjnej na poziomie dziewięćdziesięciu kilku procent bym powiedział.
Pan mówi - pandemia niezaszczepionych - to w Polsce widać na przykładzie tych trzech województw, gdzie jest najwięcej nowych przypadków, tam jednocześnie jest najmniej zaszczepionych.
Dokładnie tak. 2,6; 3,4 (zakażonych - przyp. red.) - to są takie dane na 100 tys. osób, które są w województwach m.in. podkarpackim i podlaskim. Tam rzeczywiście jest najmniej osób zaszczepionych. Jeżeli weźmiemy taką prostą statystykę, że 80 czy 100 osób będzie dzisiaj zakażonych na Mazowszu, to na Lubelszczyźnie będzie np. 70. Tam jest dużo mniej ludzi, nie ma takiej aglomeracji jak Warszawa. To wszystko wskazuje na to i takie są dane.
Panie doktorze, czy receptą na to miałby być np. lockdown...
Nie.
A lockdown powiatami? Bo na przykład jeśli spojrzymy na to historycznie, bo rok temu ogłaszano na przykład te kryteria podziału na zielone, żółte i czerwone strefy, to według tego podziału już jeden z powiatów w województwie lubelskim powinien być w strefie żółtej. To Łęczna (...)
Powiedzmy sobie szczerze, tam jest najmniej osób zaszczepionych. Zresztą samorząd w Łęcznej mówił o tym bardzo wyraźnie na konferencjach, że 30 procent osób jest zaszczepionych. Trudno się więc dziwić, że tak jest.
Co można zrobić? Mają się szczepić? Co pan by im teraz powiedział?
Jest późno, ale nie tak późno, żeby było za późno. Oczywiście, że się szczepić. Bo część ludzi dzięki temu uda się uratować przed zakażeniem i ewentualnie, potencjalnie, ciężkim przebiegiem, który może dotyczyć wszystkich, szczególnie osób starszych, ale także dzieci, bo rośnie ta liczba coraz młodszych osób, które chorują i trafiają do szpitali. Obserwujemy to. Na Zachodzie jest to bardzo duża liczba.
O tej trzeciej dawce i szczepieniach dzieci jeszcze porozmawiamy. Ale skoro pan jest prezesem Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, nie mogę nie spytać o to, z czym boryka się bardzo wielu z nas. To jest ta plaga, proszę się nie gniewać za sformułowanie, teleporad. Kiedyś było tak, że lekarze bardzo niechętnie podejmowali tę działalność. Twierdzili, że nie pracują na infolinii, są lekarzami. Ale teraz, mam wrażenie, że bardzo wielu przyzwyczaiło się do tego. Może za bardzo się przyzwyczaili.
Myślę, że być może część za bardzo. Wchodzi od 1 października takie twarde odgraniczenie, kiedy możemy pacjenta poprzez teleporadę (przyjąć), a kiedy nie. Jest ono twarde, ale dobre. Ja bym powiedział tak - dla wielu pacjentów jest to dobra rzecz. Nie tylko w pandemii. Dobra, wygodna, dla lekarzy pewnie też. Mamy trochę więcej, czy możemy mieć nieco więcej, czasu dla pacjenta, który tego wymaga. Ale na litość boską - musimy likwidować tę bombę, która się nazywa długiem zdrowotnym. Bo Polacy przestali się leczyć i przestali często, niestety - co pan redaktor powiedział - być leczeni.
To się wzięło z dwóch rzeczy na raz. Z jednej - ludzie się bali pójść do szpitala, do przychodni, bo się zarażą koronawirusem, więc nie pójdą do specjalisty. Z drugiej strony - nawet jeśli próbowali się dostać, to czasami były drzwi zamknięte - "sorry, bo mamy koronawirusa, tylko tym się zajmujemy". Teraz takich sytuacji nie mamy.
Sytuacja od kilku miesięcy jest dobra, a my obserwujemy, że pacjenci są w takim letargu. Często nie wrócili.
Pacjenci nie wrócili do specjalistów?
Tak, nie wrócili do nas. Nie wrócili do specjalistów. Nie wrócili w takiej liczbie, jaka jest potrzebna do rozbrojenia tego długu. Jeżeli można, w tym bardzo ważnym miejscu, w którym mam zaszczyt być dzisiaj, zaapelować do środowiska medycznego, do którego apelują wszystkie stowarzyszenia, także Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i inne dotyczące POZ oraz wszystkie towarzystwa naukowe, ale także do pacjentów - Kochani, leczymy się, bo rzeczywistość może być taka, że za kilka miesięcy - za 2, za 5, jakieś mikrolockdowny mogą być i to będzie nam przeszkadzało. Szczepienia też są warunkiem tego, żeby przyjęcia do szpitala były łatwiejsze, żeby nie były zamykane oddziały. Przy tych niedoborach, przy tym wszystkim, co państwo słyszycie o kadrach, o zamykanych czasem oddziałach, jest to rzecz kluczowa.