"Amerykanie nie dają nam nic w pakiecie. Nie przystępujemy do tej konferencji z pozycji handlowych. Uważamy, że bezpieczeństwo, stabilizacja Bliskiego Wschodu to jest także nasza sprawa. Chcemy się dołożyć" - stwierdził w Porannej rozmowie w RMF FM Bartosz Cichocki, wiceminister spraw zagranicznych pytany o konferencję dot. Bliskiego Wschodu, która ma się odbyć w Polsce. "Zyskamy uruchomienie procesu, który sprzyjać będzie stabilizacji Bliskiego Wschodu. To jest w naszym interesie. Bliski Wschód z perspektywy Polski to nie jest odległa galaktyka" - dodał.
Zaprosiliśmy ponad 70 państw. Trwa proces potwierdzania, doprecyzowywania, kto konkretnie będzie które państwo reprezentował. Na dziś ponad 50 państw się określiło - wyjaśnił Cichocki. Dopytywany o skład poszczególnych delegacji wyjaśnił: "większość to są ministrowie, wiceministrowie".
Zastanawiam się, po co, w tak delikatnym momencie, kiedy wszyscy mamy wiele do stracenia, a możemy zminimalizować te straty poprzez ścisłą współpracę, wprowadza się takie irytujące elementy do debaty - stwierdził gość Marcina Zaborskiego pytany o słowa Donalda Tuska o miejscu w piekle dla tych, którzy promowali brexit bez szkicu planu, jak go bezpiecznie przeprowadzić. Rolą urzędnika takiego jak Donald Tusk jest sprzyjanie temu, aby strony zasiadły do stołu i osiągnęły porozumienie, a nie dzielenie na tych, którzy trafią do piekła i tych, którzy trafią gdzieś indziej - dodał.
Kiedy prezydent Francji Emmanuel Macron przyjedzie do Polski? - pytał wiceszefa polskiej dyplomacji Bartosza Cichockiego w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski. Spodziewamy się tej wizyty w pierwszej połowie tego roku - mówił nasz gość. Są takie plany, ale życie mnie nauczyło, by nie podawać dat dopóki nie mamy 200% pewności, bo sytuacja chociażby na Bliskim Wschodzie, sytuacja wewnątrz Francji, już kilka wizyt, obecności prezydenta Macrona, akurat nie w Polsce, zostało w ostatniej chwili skasowanych - dodał.
Marcin Zaborski: Wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki, dzień dobry.
Bartosz Cichocki: Dzień dobry.
Jeśli premier zarządza w Warszawie stopień alarmowy ALFA, to znaczy, że dzieje się coś ważnego. Za kilka dni tu w Polsce międzynarodowe rozmowy o Bliskim Wschodzie. Z tą konferencją wiążę się jakieś szczególne ryzyko?
Nie mamy żadnych sygnałów o tym, by miało dojść do zagrożenia, natomiast musimy działać wyprzedzająco. Musimy sobie wyobrazić najczarniejsze scenariusze i tak zabezpieczyć to wydarzenie, by ich uniknąć.
Więc dlatego Stadion Narodowy i Zamek Królewski będą pilnie strzeżone.
Tak. Strefa powietrzna nad Warszawą, ulice przejazdu pomiędzy miejscem zakwaterowania delegacji, a miejscami obrad: Zamek Królewski wieczorem trzynastego i Stadion Narodowy za dnia czternastego lutego.
Ile krajów przyśle do Polski swoich przedstawicieli na tę rozmowę?
Zaprosiliśmy ponad 70 państw. Cały czas trwa proces potwierdzania, doprecyzowania, kto konkretnie będzie, które państwo reprezentował. Na dziś ponad 50 państw już się określiło.
A ile na poziomie ministrów wysyła delegację?
Większość to są ministrowie, wiceministrowie.
I wiemy, kto będzie reprezentował Unię Europejską w czasie tych rozmów?
To jeszcze jest ustalane.
Bo wiemy, że ani szefowa unijnej dyplomacji, ani jej zastępczyni przyjechać nie zamierzają.
Wysoka przedstawiciel Mogherini ma w tym czasie inne zobowiązania. Te grafiki osób na wysokich stanowiskach są często z bardzo dużym wyprzedzeniem zajęte.
Ale mówicie, że tę konferencję od wielu miesięcy przygotowujecie, więc można było to wcześniej zaplanować.
Można było... Ona jest przygotowywana od wielu miesięcy. Natomiast od momentu, kiedy byliśmy razem ze Stanami Zjednoczonymi gotowi do przedstawienia zaproszeń, no nastąpiła wtedy, kiedy mogła nastąpić i już w tym momencie pani Mogherini akurat miała swój grafik określony. Ale Unia Europejska będzie reprezentowana.
Co Amerykanie dają nam w pakiecie za organizację tej konferencji w Warszawie?
Amerykanie nie dają nam nic w pakiecie, bo my nie przystępujemy do tej konferencji z pozycji handlowych. My, szczególnie jako państwo w poprzednim i w tym roku znajdujące się w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, uważamy, że bezpieczeństwo, stabilizacja Bliskiego Wschodu to jest także nasza sprawa. My chcemy się dołożyć...
To co zyskamy, my Polska, dzięki organizacji tej konferencji?
Zyskamy uruchomienie procesu, który sprzyjać będzie stabilizacji Bliskiego Wschodu. To jest w naszym interesie, Bliski Wschód z perspektywy Polski to nie jest odległa galaktyka, to nie są jakieś Antypody. To jest teren, gdzie swoich żołnierzy mają nasi najbliżsi sojusznicy, to jest terytorium, z którego płyną zagrożenia terrorystyczne dla naszych sojuszników i dla nas. Jesteśmy zainteresowani, by dołożyć się do stabilizacji, do przeciwdziałania tym zagrożeniom. Nie za coś, tylko sam ten cel jest wystarczający.
A czy opozycja ma pełną jasność, dlaczego to robimy? Czy MSZ przekazał politykom spoza rządu pełną informację w tej sprawie?
Wszystkie pytania, które zostały do nas skierowane zostały zaspokojone odpowiedziami.
A była dyskusja w Sejmie na przykład? Na komisji spraw zagranicznych, gdzie posłowie mogli się dowiedzieć wszystkiego?
A byli zainteresowani? Bo ja nie zauważyłem.
A MSZ nie był zainteresowany tym, żeby była taka rozmowa?
My nie ukrywamy faktu tej konferencji. Informujemy o niej. Informujemy na jaki temat, kto przyjeżdża.
Tak, tak. Ale ja pytam, czy była taka rzetelna rozmowa między rządem, a opozycją w tej sprawie, bo to jednak ważna konferencja, ważny temat. Geopolitycznie choćby. A pamięta pan, jak minister Czaputowicz obiecywał w Sejmie w ramach swojego exposé otwartą i odpowiedzialną debatę polityczną. Niecały rok temu w Sejmie mówił tak: "Polityka zagraniczna jest sprawą narodową, a nie partyjną. Powinna być wyłączona spod, naturalnej w innych dziedzinach życia politycznego, rywalizacji stronnictw." Skoro zapowiadacie taką politykę, to wyobrażam sobie, że potem, kiedy organizuje się tak ważną konferencję, rozmawia się z opozycją.
Potwierdzam, że rozmawiamy.
W jaki sposób rozmawiacie?
Tam, gdzie jest rzetelne zainteresowanie, angażujemy się w ten dialog. Natomiast ja tutaj nie widzę w ogóle takiego problemu. Nie dostrzegłem, aby ze strony opozycji były jakieś zarzuty niepełnego informowania.
Rozmawiam także z politykami opozycji i oni mówią o tym, jakie mają zastrzeżenia i że nie do końca wiedzą, dlaczego to robimy, więc nie pytam zupełnie bez przyczyny.
Dobrze by było, żeby w takim razie ci politycy, którzy panu ujawniają taką swoja niepełną wiedzę, skierowali pytania do MSZ. Na pewno udzielimy odpowiedzi, nie będziemy ukrywać tej konferencji. Ona odbędzie się publicznie. Natomiast siłą rzeczy organizują ją politycy, którzy sprawują władzę, bo tak zdecydowali Polacy, a nie ci, którzy nie sprawują władzy.
Zastanawiał się pan panie ministrze, jak wygląda ten specjalny pokój w piekle dla osób, które "promują brexit bez zarysu planu, jak to zrobić bezpiecznie". To jest wizja Donalda Tuska.
Zastanawiam się, po co w tak delikatnym momencie, kiedy wszyscy mamy wiele do stracenia, a możemy zminimalizować te straty poprzez ścisłą współpracę, wprowadza się takie irytujące elementy do debaty.
Jako dyplomata pan wie pewnie, dlaczego takie elementy wprowadza się do debaty, skoro już ze chwilę ten brexit ma nastąpić, a ciągle nie ma porozumienia.
W tym momencie rolą urzędnika takiego jak Donald Tusk jest sprzyjanie temu, żeby strony zasiadły do stołu i osiągnęły porozumienie, a nie dzielenie na tych, którzy trafią do nieba i tych, którzy trafią gdzieś indziej.
No dobrze, ale pomijając publicystykę, ciągle słyszymy, że najgorszym rozwiązaniem jest teraz twardy brexit, czyli wyjście Brytyjczyków bez konkretnej umowy. Ja ciągle próbuję się dowiedzieć, co taki twardy brexit oznaczałby dla przeciętnego Polaka mieszkającego w Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie czy innym miejscu.
Obywatele polscy są w tej dobrej sytuacji, że premier Morawiecki i minister Czaputowicz osiągnęli w wyniku intensywnych kontaktów i rozmów ze stroną brytyjską zapewnienia o tym, jak nasza sytuacja, jak sytuacja naszych obywateli będzie wyglądała. Oczywiście, bezumowowy brexit jest gorszym wariantem niż umowny. Umowa Wielkiej Brytanii z Unią Europejską o wyjściu zawiera gwarancje dla polskich obywateli.
Czyli mi nie musimy się bać twardego brexitu?
Zdecydowanie preferujemy umowny brexit. To jest jasne. Natomiast nie z naszej winy może dojść do bezumownego. Wtedy odnajdujemy regulacje dotyczące Polaków w prawodawstwie wewnętrznym brytyjskim. Ono przewiduje np. dla osób, które od pięciu lat legalnie przebywają na terytorium Wielkiej Brytanii, możliwość wystąpienia o status osoby osiedlonej. Po wyjściu a do 2020 roku dla osób przyjeżdżających na okres trzyletni będzie wymagana specjalna zgoda, ale pobyty krótsze będą regulowane na zasadzie prawa brytyjskiego.