"Pozamykałbym (sklepy z alkoholem - przyp. red.) przynajmniej na połowę doby. Powiedzmy od godz. 22 do godz. 9-10 rano. Z tego miliona 'małpek' dziennie znaczną część wypija się między 6 a 8 rano" - powiedział Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Był on gościem Grzegorza Sroczyńskiego w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. Jak podkreślił ekspert, "warto byłoby rozpocząć dzień nie od małpki, ale od spaceru".
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski mówił, iż w przypadku zamknięcia nocnych sklepów z alkoholem, mogą powstać meliny.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
To jest mit sączony nam wszystkim od bardzo wielu lat przez przemysł alkoholowy. Nie wrócimy do melin. Pomijam kwestie komunikacji i sprawności policji. Kiedyś milicja w melinach swoje źródło informacji, natomiast w tej chwili nagromadzenie takich klientów pod drzwiami spowoduje naszą obywatelską postawę - zauważył były wieloletni dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA).
Podkreślił, że "nie zmieniamy tak łatwo przyzwyczajeń - osoby, które kupowały legalny alkohol, nie pójdą na melinę".
Dlaczego nocny zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach jest taki ważny? - zapytał Grzegorz Sroczyński.
Jak mówił gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM, "jest kilka powodów". Pierwszy powód to spokój dla otoczenia samego punktu sprzedaży (...). Po drugie - zakupy alkoholu po to, żeby nie skakać o 3 w nocy po kolejną flaszkę, powinny być dokonywane na trzeźwo. Po to, żeby zaplanować sobie na spokojnie, na trzeźwo imprezę, ile mniej więcej na głowę ma przypaść, w zależności od zwyczaju gości, natomiast wtedy, kiedy impreza się rozwinie, to podejmowane decyzje o kolejnych zakupach, nie są decyzjami racjonalnymi - podkreślał Brzózka.
Dziennikarz zwrócił uwagę na to, że w miesiącach lipiec-grudzień 2023 w Krakowie nastąpił spadek interwencji policji o 47 proc. w czasie zakazu sprzedaży alkoholu. Dlaczego nie ma takiego zakazu w sklepach, skoro to tak świetnie działa? - zapytał.
Osoby odpowiedzialne za politykę alkoholową, osoby, które stoją przed decyzją "zakazać w tych godzinach, czy nie", są moim zdaniem pod wpływem wąskiej, może 20-procentowej, części - bardzo krzykliwej, bardzo głośnej - naszego społeczeństwa, które podnosi kwestię wolności osobistej, kwestię swobody działalności gospodarczej. W Krakowie nie zbankrutował żaden punkt sprzedaży, mimo że zakaz obowiązuje - powiedział Krzysztof Brzózka.
Jego zdaniem, "nie powinno się słuchać tych, którzy głośno mówią często, to samo". To jest bardzo wąska grupa polityków, można ich wskazać nieomalże z imienia i nazwiska - stwierdził.
Ta część, która nie pije, a ponosi straty związane z obecnością alkoholu - ta 80-procentowa część naszego społeczeństwa - po prostu się nie odzywa - mówił.
Czy pijemy teraz więcej? - zapytał prowadzący rozmowę.
Był taki czas, kiedy prześcignęliśmy wyniki "komuny", piliśmy więcej niż w roku 1980 - to było w granicach 9,8 litra czystego alkoholu na głowę od oseska do stulatka. Dla dorosłego to jest 12 litrów, to jest granica istnienia normalnego narodu, bez jego degradacji - podkreślił były szef PARPA.
Jak zauważył, "teraz jest w granicach 9,3-9,4, co by nie powiedzieć, kryzys ekonomiczny, inflacja przydusiła, zmniejszyła dochody większej części społeczeństwa".
Dziennikarz zapytał swojego gościa o to, czy pijemy lepiej.
W tej reformie, którą wprowadzono w 2002 roku w Polsce, mowa była o tym, żeby piwo zastępowało wódkę. To się nie dzieje. Koneserzy wódki nie przejdą na piwo, koneserzy wina nie przejdą od jutra na piwo - powiedział były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Zauważył, że "w Polsce alkohol, który się kupuje, generalnie musi 'kopać'". W Polsce nie pije się po to, żeby przyjemnie spędzić czas, to jest jakiś udział takiego poglądu w społeczeństwie - zaznaczył. Część naszych rodaków otwarcie przyznaje: pije po to, żeby się upić, żeby się odciąć, nazywają to resetem - dodał.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Krzysztof Brzózka przypomniał, że rocznie Polacy kupują miliard "małpek". "Małpka" daje złudzenie panowania nad problemem, bo taką "małpkę" można kupić idąc do pracy czy na spacer o 6:00 rano, mieć w kieszeni, wypić do godziny 8:00 czy 9:00 i ruszyć po następną - dodał były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Według niego, w ten sposób alkohol spożywają i mężczyźni, i kobiety. To jest nie tylko na kaca, ale w pewnym momencie przy jakiejś tam ilości wypitego alkoholu, organizm człowieka przyzwyczaja się do tego, że funkcjonuje z obecnością alkoholu we krwi. Tak powstają uzależnienia i nasze kłopoty - tłumaczył Brzózka.
W dalszej części rozmowy były szef PARPA przekonywał, że oprócz ogólnopolskiego zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych i porannych, przydałby się w Polsce jeszcze zakaz reklam piwa w mediach i wyższe ceny alkoholu. Jak tłumaczył, rozwiązania te miałyby na celu ograniczenie picia przez młodzież. Nie pokazujmy dzieciakom, że alkohol jest normalnym towarem - podkreślał Brzózka.
Wyższe ceny miałyby z kolei zniechęcać do zakupu alkoholu, zarówno osoby młode, jak i te, które już przekroczyły pewną granicę, jeśli chodzi o ilość spożywanych trunków. Wyraził przy tym nadzieję, że prokuratura zajmie się niedawną "promocją" alkoholu w dwóch dużych ogólnopolskich sieciach. To była ewidentnie sprzedaż dumpingowa - ocenił b. szef PARPA.
Odnosząc się do kwestii zakazu sprzedaży nocnej, Brzózka przypomniał, że kilka lat temu Unia Metropolii Polskich przygotowała projekt ustawy dotyczący tego typu regulacji ogólnopolskich. Chodziło o to, by zamknąć punkty sprzedaży detalicznej pomiędzy godz. 22:00 a 6:00 rano - zaznaczył Brzózka. Jak dodał, za projektem lobbował wówczas poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk, jednak nie zdołał przekonać do niego reszty swojego klubu w Sejmie.
Ironizował przy tym, że w czasach rządów PiS w Polsce "nie było problemu alkoholu". Zlikwidowano Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Masz pan temperaturę, stłucz pan termometr - powiedział Brzózka.