"To, co musi się zmienić natychmiast po powstaniu nowego rządu, to praktyka polskich służb. Powinno się wydarzyć to, co na granicy polsko-ukraińskiej" - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski, pytany o kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej. "Straż graniczna powinna stworzyć punkty recepcyjne, współpracować z organizacjami pomocowymi. Po pierwsze - udzielić pomocy - podać szklankę wody, coś do zjedzenia, opatrzyć rany i zgodnie z prawem rozpatrzeć, kto ma prawo do międzynarodowej ochrony" - sugerował.
Franciszek Sterczewski mówił w RMF FM, że na polsko-białoruskiej granicy zginęło ok. 50 osób. Stwierdził, że w tej grupie są osoby w różnym wieku - w tym dzieci. Prawdziwej skali ofiar kryzysu humanitarnego nie znamy. Wiemy o setkach zaginionych - podkreślał.
Poseł KO przekonywał, że na granicy polsko-białoruskiej wciąż "działa bezprawie". Jednocześnie przyznał, że ma świadomość, iż Platforma Obywatelska zapowiedziała utrzymanie bariery granicznej.
Co z tego, że jest płot, jeśli on nie działa? Wiemy o setkach, a nawet tysiącach osób, które przekraczają tę granicę w sposób niekontrolowany - zauważył Sterczewski.
Gość RMF FM odniósł się też do sugestii, że ewentualne złagodzenie restrykcji na granicy z Białorusią mogłoby zwiększyć napływ uchodźców. Sugerował, że osoby z krajów północnej Afryki i Bliskiego Wschodu są tak zdeterminowane, że przed podróżą do Europy nie powstrzymuje ich świadomość związanego z tym ryzyka.
Oni uciekają przed śmiercią, przed głodem, wojną, która toczy się na naszych oczach. To, co może spowodować zatrzymanie kolejnych kryzysów humanitarnych, to aktywna rola Unii Europejskiej w tym, żeby te przyczyny powstrzymać - robić wszystko, żeby zatrzymać zmiany klimatyczne - tłumaczył Sterczewski. To, o czym mówię, jest zadaniem na stulecia - przyznał.
Sterczewski sugerował, że polskie władze powinny poruszać kwestie granicy z Białorusią na forum Unii Europejskiej - np. w rozmowach z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Nie chodzi o symbolikę, ale o finansowanie ochrony tej granicy i finansowanie pomocy - tłumaczył. Jak dodał, procedury związane z rozpatrywaniem wniosków o ochronę międzynarodową i deportacjami osób, które nie spełniają kryteriów, są skomplikowane i kosztowne. Za nie powinna być odpowiedzialna cała Unia Europejska - podkreślał gość Grzegorza Sroczyńskiego.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Grzegorz Sroczyński pytał swego gościa, jak można zliberalizować prawo aborcyjne, by nie narazić się na ewentualne weto prezydenta Andrzeja Dudy. To jest kwestia decyzji Sejmu i uznania uchwałą, że tzw. wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest nieprawomocny i w związku z tym nie powinien obowiązywać - powiedział Franciszek Sterczewski.
Według niego, byłby to pierwszy krok do liberalizacji obecnych przepisów, które przerywanie ciąży dopuszczają jedynie w dwóch przypadkach - gdy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (w 2020 roku TK uchylił możliwość aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu). To będzie pierwszy krok, żeby zmienić klimat wokół sytuacji i żeby mieć już pierwszy punkt oparcia. To już będzie bardzo dużo - podkreślił poseł KO.
Sterczewski wyraził też pogląd, że prezydent nie miałby problemu z podpisaniem ustawy o związkach partnerskich. Zadeklarował przy tym, iż - w razie ewentualnego weta - byłby gotów "wypróbować każdą ścieżkę", żeby dojść do postulowanych rozwiązań, czy to w sprawie związków partnerskich, czy prawa do przerywania ciąży.
Wiadomo, że teraz jest Duda, ale może za chwilę będzie inny prezydent - mam nadzieję, że bardziej demokratyczny i będzie popierał tego typu rozwiązania - zaznaczył polityk Koalicji Obywatelskiej. Musimy być gotowi na tę walkę w każdych warunkach, nawet niesprzyjających. Jestem gotów walczyć o te kwestie i nie odpuścić, dopóki nie zostaną załatwione - zapewnił. Nie wykluczył przy tym, iż w nowym Sejmie znajdzie się większość do tego, by przegłosować wprowadzenie legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży. Nie wiem jeszcze, kto się dostał tak naprawdę w takim sensie, jakie byłoby tu realne poparcie dla kwestii liberalizacji - powiedział poseł KO.
Pytany o ewentualny sprzeciw prezydenta do tej ustawy, Sterczewski przekonywał, iż były przypadki, kiedy Andrzej Duda np. pod presją społeczną podejmował decyzje zgodne z oczekiwaniami opozycji. Przypomniał, że tak było m.in. w przypadku weta do tzw. lex Czarnek czy "lex TVN".
Grzegorz Sroczyński zapytał też swego gościa, dlaczego jego zdaniem Polacy postanowili odsunąć PiS od władzy. W ocenie Sterczewskiego, jedną z przyczyn była negatywna kampania tej partii. PiS utknął w jakiejś negatywnej opowieści, w straszeniu ludzi jakimiś "jeźdźcami Apokalipsy", jakąś katastrofą, negatywną narracją i sam się zaplątał w tym języku - powiedział poseł KO. Zwrócił uwagę, że podczas poprzednich kampanii - oprócz negatywnej - PiS miało także pozytywną opowieść, której tym razem zabrakło. Wydało mi się, że nastąpiło też zmęczenie tą władzą, która trochę pokazała Bizancjum, trochę się odkleiła od społeczeństwa - za dużo afer, funduszy, rozpasania - przekonywał Sterczewski.
Pytany o to, co mógłby docenić w rządach PiS, gość RMF FM wskazał m.in. na program 500 plus i dostrzeżenie Polski poza wielkimi miastami. Za "krok w dobrą stronę" uznał też zapowiedź rozwijania transportu publicznego w małych gminach. Uważam, że kolejny rząd powinien to kontynuować - dodał.