„Nie, nie czuję się za to odpowiedzialny. Odpowiedzialność spada na te osoby ze strony rządowej, które doprowadziły do tego, że w ogóle w polskiej oświacie po 30 latach zrobił się potężny strajk generalny” – tak Sławomir Wittkowicz odpowiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM na pytanie czuje się odpowiedzialny za to, że w kilku szkołach nie było dziś egzaminów gimnazjalnych.

Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych był również pytany o to, czy przeprosi za dodatkowy stres jaki przeżywają uczniowie i rodzice w związku ze strajkiem nauczycieli w czasie egzaminów. Z naszej strony nie mamy problemu, żeby przeprosić za każde zamieszanie, które jest związane z prowadzoną przez nas akcja strajkową, ale przede wszystkim chcemy przeprosić za to, że mamy takie, a nie inne władze, które doprowadziły do tej sytuacji. Później jednak dodał: Ze strony Forum Związków Zawodowych i pracowników, którzy strajkują, przepraszamy tych wszystkich, którzy mają z tym problemy związane

Dopóki trwa strajk, wszystkie scenariusze są możliwe

Marcin Zaborski pytał swojego gościa w Popołudniowej rozmowie w RMF FM czy strajkujący nauczyciele nie będą wystawiać ocen uczniom kończącym licea i technika. Jeżeli strajkują, to ja może zacytuję list kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty, który do wszystkich nauczycieli napisał, że "jeżeli się strajkuje, to nie można wykonywać żadnej, żadnej pracy i żadnych dodatkowych czynności: w tym także pracować czy brać udział w posiedzeniu rad pedagogicznych" - odpowiedział Sławomir Wittkowicz.

Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych wskazał jednak, że w niektórych szkołach już odbyły się rady klasyfikacyjne zatwierdzające oceny uczniów. Są licea i technika, które już przed strajkiem miały tę procedurę dopełnioną, więc tam żadnego zagrożenia - jeżeli strajk by się utrzymał w tej postaci - nie ma.

Przyznał jednak, że teoretycznie możliwa jest realizacja scenariusza, w którym nauczyciele do strajku mogą wykorzystać narzędzie jakim jest promocja uczniów. To jest teoretycznie możliwe (...). Dopóki trwa strajk, to wszystkie scenariusze są możliwe - mówił.

"Od ucznia nie odchodzimy"

To nie są moje słowa. Nie protestowałem słysząc je, ale od ucznia nie odchodzimy - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Sławomir Wittkowicz pytany o komentarz do słów Sławomira Broniarza, który na środowej konferencji prasowej powiedział, że egzaminy pokazały odpowiedzialność nauczycieli za los dzieci, a "nigdy od ucznia (dziecka) nauczyciel nie odszedł".

Dopytywany czy strajkujący nauczyciele byli dzisiaj przy uczniach, odpowiedział: Część była, bo w przeciwnym razie nie byłoby możliwości zmontowania zespołów nadzorujących i dyrektorzy mieliby potężny problem (...). Część związkowców NSZZ Solidarność wyszła ze strajku po to, żeby niektóre egzaminy mogły się odbyć.

Kolejne rozmowy z rządem? Ja i moja centrala raczej nie będziemy tym zainteresowani

Marcin Zaborski w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM pytał Sławomira Wittkowicza czy związkowcy wciąż czekają na udział w negocjacjach premiera Mateusza Morawieckiego. Z mojego punktu widzenia obecność premiera Morawieckiego jest sprawa wtórną - powiedział nasz gość i zaznaczył: My czekamy na realizację naszych postulatów, a nie na wzywanie nas co kilka dni do Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog kiedy nie ma się do zaoferowania nic więcej, niż to, co wcześniej zostało już przedyskutowane i odrzucone.

Dopytywany czy związkowcy pójdą jeszcze raz na rozmowy z rządem, odpowiedział: Ja i moja centrala raczej nie będziemy tym zainteresowani. 

Marcin Zaborski, RMF FM: Czuje się pan odpowiedzialny za to, że w kilku szkołach jednak nie było dzisiaj egzaminów gimnazjalnych?

Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych: Nie, nie czuję się za to odpowiedzialny. Odpowiedzialność spada na te osoby ze strony rządowej, które doprowadziły do tego, że w ogóle w polskiej oświacie po 30 prawie latach zrobił się potężny strajk generalny.

I nauczyciele nie mają z tym nic wspólnego, jak rozumiem. A związkowcy tym bardziej. A może przeprosi pan za dodatkowy stres, który muszą przeżywać uczniowie i ich rodzice, przygotowujący się do egzaminów, nie do końca wiedzący do tej pory czy te egzaminy będą.

Z naszej strony nie mamy problemów, żeby przeprosić za każde zamieszanie, które jest związane z prowadzoną przez nas akcja strajkową.

Kamera, mikrofon dla pana, proszę przepraszać.

Przede wszystkim chcemy przeprosić za to, że mamy takie, a nie inne władze, które doprowadziły do tej sytuacji.

To jest uderzanie się w cudze piersi, panie przewodniczący.

To wobec tego pójdziemy inaczej. Ze strony Forum Związków Zawodowych i pracowników, którzy strajkują przepraszamy tych wszystkich, którzy mają z tym problemy związane.

Stał pan dzisiaj obok szefa ZNP na konferencji, a Sławomir Broniarz mówił, że egzaminy pokazały odpowiedzialność nauczycieli za los dzieci, cytuję: "Nigdy od ucznia, dziecka, nauczyciel nie odszedł". Naprawdę? Skoro nauczyciele nie odeszli, to po co byli dzisiaj wzywani, w ramach posiłków, strażacy albo funkcjonariusze służby więziennej.

I straży leśnej również. Każdy, kto miał w swoim CV dokumenty, że ma wykształcenie pedagogiczne - mimo że nawet minuty w szkole nie spędził - ponieważ okazało się, że strajk nauczycieli zdezorganizował tzw. zewnętrzny system egzaminowania, który okazał się fikcją.


"Nigdy od ucznia, dziecka nauczyciel nie odszedł"? Panie przewodniczący, tak właśnie się stało?

To nie są moje słowa.

Stał pan obok, nie protestował pan słysząc te słowa.

Zgadza się, nie protestowałem. Ale od ucznia nie odchodzimy, kto tam był? Byli nauczyciele.

Strajkujący nauczyciele dzisiaj byli w czasie egzaminów przy uczniach?

Część była, bo w przeciwnym razie nie byłoby możliwości zmontowania zespołów nadzorujących i dyrektorzy mieliby potężny problem. Przede wszystkim dyrektorzy, bo to jest jednoosobowa odpowiedzialność - tak jest skonstruowany ten system.

Czyli część nauczycieli, związkowców z ZNP, czy FZZ zawiesiła strajk?

Część związkowców NSZZ Solidarność wyszła ze strajku po to, żeby niektóre egzaminy mogły się odbyć.

Dziękujecie za słowa wsparcia i za solidarność rodziców i uczniów.

I innych środowisk.

Ale to nie są jedyne komentarze do waszego strajku, panie przewodniczący. Nie wszyscy klaszczą, nie wszyscy chwalą.

No to na pewno, tak jak w życiu. Niektórzy popierają, niektórzy protestują, niektórzy dają upust swoim frustracjom związanym być może z negatywnymi doświadczeniami w życiu szkolnym. To bardzo różnie wygląda. Tak jak w życiu.

Są i takie komentarze w internecie, kilka zacytuję: "Nie ogarniam, jak można być takim egocentrycznym - pominę słowo - żeby narazić dzieci na taki problem" albo "Z terrorystami się nie pertraktuje" albo "Nauczyciele stają się warstwą uprzywilejowaną w stosunku do innych pracowników", "Na koniec roku kwiaty nauczyciele kwiaty w czarnym kolorze, okrągły stół tylko dla tych, co maja na sercu troskę o dzieci i ich wysokie nauczanie, nie dopuścić ZNP i FZZ, to są hamulcowi reform".

No, to by było coś nowego, że jesteśmy hamulcowymi, bo zwracam uwagę, że przede wszystkim wszystkie niekorzystne zmiany zostały przez minister edukacji narodowej usunięte pod naciskiem właśnie tych - jak pan zacytował - "hamulcowych reform", a to że do okrągłego stołu - bo rozumiem że tutaj słuchacz nawiązuje do medialnej propozycji pana premiera Morawieckiego - będą dopuszczeni tylko ci, którzy są odpowiedzialni, co do tego nie mamy żadnych złudzeń.

Nie ma pan poczucia, że wykorzystaliście już cały arsenał środków w konfrontacji z rządem?

Nie, myślę, że nie. Strajk nie ma tendencji malejącej, nie tylko jest utrzymany jeżeli chodzi o liczbę placówek, jak i frekwencję, ale myślę że spokojnie będzie toczył się dalej do czasu, kiedy rząd nie siądzie i nie przedstawi poważnej propozycji.


Co jeszcze możecie zrobić? Macie w ręku jakiś oręż?

Możemy powstrzymywać się od wykonywania swoich obowiązków, bo tylko taką broń mamy jako związkowcy jak i pracownicy, którzy dopełnili wszystkich formalności, żeby móc uczestniczyć w legalnym strajku.

No to porozmawiajmy o tych związkach. W najbliższych dniach w liceach i technikach powinny zostać wystawione oceny uczniom, którzy kończą szkołę. I co, nauczyciele nie będą tych ocen wystawiać skoro strajkują?

No jeżeli strajkują, to ja może zacytuję list kujawsko - pomorskiego kuratora oświaty, który do wszystkich nauczycieli napisał, że "jeżeli się strajkuje, to nie można wykonywać żadnej pracy i żadnych czynności, dodatkowych czynności, w tym także pracować, czy brać udział w posiedzeniach rad pedagogicznych".

A te rady pedagogiczne, klasyfikacyjne mają zatwierdzić oceny, które lada dzień powinny być wystawione uczniom kończącym szkołę.

To różnie wygląda, ponieważ o tym decydują zapisy statutów poszczególnych szkół. Są licea i technika, które już przed strajkiem miały tą procedurę dopełnioną, więc tam żadnego zagrożenia, jeżeli strajk by się dalej utrzymał w tej postaci, nie ma.

Ale są szkoły, w których być może to nie jest jeszcze przeprowadzone, te rady pedagogiczne jeszcze przed nauczycielami.

To jest prawdopodobne.

Czy zatem możliwa jest realizacja scenariusza, o którym już wcześniej mówił pan przewodniczący Broniarz, przepraszając później za te słowa, a mówił tak: "Strajk to nie wszystko. Mamy w ręku potężny oręż jakim jest promocja uczniów. Jeśli go wykorzystamy to edukacji grozi kompletny kataklizm".

To jest teoretycznie możliwe.

Wciąż?

Wciąż, oczywiście, cały czas. Dopóki trwa strajk, to wszystkie scenariusze są możliwe. Tak samo jak możliwe jest nawiązanie do tradycji niektórych związków zawodowych na zachodzie Europy. Ostatnio tak modne jest porównywanie się do krajów Europy Zachodniej w zakresie pensum. To zwracam uwagę, że tam we Francji był swojego czasu ruch czerwonych długopisów, który z kolei nie polegał na tym, że nie klasyfikowano czy odmawiano udziału w radach pedagogicznych. Tam po prostu wystawiano tylko najlepsze oceny.

Czyli to byłaby forma protestu, wszystkim wystawić piątki i szóstki?

Oczywiście, dajemy szansę młodym ludziom.


Naprawdę, to jest możliwe?

Wszystko jest możliwe.     

Pytanie, czy pan teraz żartuje ze mnie i z naszych słuchaczy, czy pan mówi poważnie?

Nie. Nawiązuję do różnych form, które w Europie cywilizowanej są stosowane.

Rozumiem. Ale czy pan wyobraża sobie taki scenariusz w Polsce? Polski nauczyciel wystawia w ramach protestu najlepsze oceny wszystkim uczniom.

Powiem tak, mówimy teoretycznie.

Nie, rozmawiajmy poważnie.

Też rozmawiam poważnie i mówimy teoretycznie, na dzisiaj pracownicy w ponad 15 tysięcy szkół i przedszkoli i placówek, to jest około sześciuset tysięcy ludzi, strajkują. Więc mówienie o tym czy wykonują jakieś inne obowiązki, czy nie jest właśnie praktyczną odpowiedzią, że nie wykonują żadnych obowiązków.

To nie była odpowiedź na moje pytanie.

Więc ani nie uczestniczą, ani nie wystawiają ocen, ani nie dają szans poprawy uczniom ocen. Niczego więcej nie robią, bo są w strajku. A strajk może zakończyć tylko rząd.

Małopolska kurator oświaty cytowała dzisiaj SMS-y, które jej zdaniem krążą wśród członków ZNP w Małopolsce o takiej treści: "Nie ma ocen i rad, nie ma matur, rady klasyfikacyjnej z emerytów i łapanki nie zrobią. Do skutku, nie dajcie się. Zostało nam 5 dni. Damy radę".

Nie znam takich SMS-ów. W mojej organizacji związkowej takie SMS-y nie krążą.   

Małopolska kurator mówi, że nauczyciele, którzy takie rzeczy sobie rozsyłają z całą pewnością przestaną być nauczycielami, bo nie są godni tego zawodu i nie maja etosu nauczyciela.

I rozumiem, że pani kurator będzie decydowała kto jest godny, a kto nie.  

Tego nie wiem.

Skoro mówi, to tak zakłada.