"Zepchnięcie Trzeciej Drogi pod próg (wyborczy – przyp. red.) nie leży w interesie opozycji, nie leży w interesie Polski, nie leży w interesie Koalicji Obywatelskiej. Kto tak próbuje myśleć, patrzy bardzo krótkowzrocznie" – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Tomasz Siemoniak. Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej odpowiedział w ten sposób na akcję niektórych fanów PO prowadzoną w mediach społecznościowych, pod hasłem "Tygrysek i Wodzirej pod próg". Tygryskiem ma być szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, a Wodzirejem - lider Polski 2050 Szymon Hołownia.

Siemoniak powiedział, że PO "nie steruje taką akcją". Byłoby skrajnie nieracjonalne życzenie tego, żeby Trzecia Droga nie weszła do Sejmu, bo od tego może zależeć przyszłość Polski - kto będzie rządził po tych wyborach, może kontynuacja rządów PiS-u. To byłoby absolutnie nieracjonalne. Mimo rozmaitych uszczypliwości, różnimy się, to są różne partie, ja życzę (Trzeciej Drodze - przyp. red.) jak najlepiej - dodał gość Grzegorza Sroczyńskiego.

Jak podkreślił Siemoniak, ta akcja jest nieracjonalna. Ale internet jest cierpliwy i znosi wszystko, różne poglądy, różne emocje. Wydaje mi się zresztą, że media społecznościowe idą w złą stronę, takich napędzających się emocji, nagonek na różne osoby, często prowadzonych przez anonimowe konta - zauważył.

"Trzeba podziałać od strony podaży"

Prowadzący pytał też o pomysły PO na tanie mieszkania. Ja myślę, że tutaj trzeba nie dofinansowywać kredytów, chociaż my mieliśmy propozycję nawet dalszą idącą niż PiS-u (który zaproponował kredyt 2 proc.), trzeba podziałać od strony podaży, a nie popytu. Jednak państwo, miasta powinny się zaangażować w to, żeby mieszkania dostępne dla ludzi powstawały. (...) To jest tak naprawdę jedyna droga, bo inaczej ludzi nie będzie stać na mieszkania ani na wkład własny na kredyty - zaznaczył.

Złym założeniem programu "Mieszkania plus" było to, że będą grunty - kolejowe, wojskowe - i na nich się tanio zbuduje. Pominięcie samorządów było tutaj po prostu błędem. Po prostu powinny robić to samorządy. Powinny być też mieszkania, tak jak w Niemczech, które się wynajmuje przez dziesiątki lat, niekoniecznie ma się własność tych mieszkań - podkreślił Siemoniak.

"Jestem już mocno zaangażowany w działania na Opolszczyźnie"

Grzegorz Sroczyński pytał też swojego gościa, który pochodzi z Wałbrzycha, dlaczego w nadchodzących wyborach będzie startował z Opola.

Zrobiliśmy to w porozumieniu. Na to się zgodziłem. To jest kwestia wielu tygodni rozmów i decyzji, która ostatecznie zapadła 16 sierpnia na posiedzeniu rady krajowej. Argument jest taki, że to jest 1,5 razy większy okręg niż wałbrzyski i szef tamtejszych struktur PO, działacze PO prosili o to Donalda Tuska i mnie. Bardzo jestem mocno zaangażowany już w działania na Opolszczyźnie i potwierdzam to, że chciano, żebym się tam pojawił. To nie jest sytuacja, w której zostałem narzucony - stwierdził.

A czy Siemoniak ma coś wspólnego z Opolem?

W różnych swych rolach zawodowych bardzo wiele rzeczy robiłem w Opolu. Od takich sytuacji dramatycznych, jak trąba powietrzna i odbudowa potem przez kilka lat, przez zajmowanie się relacjami z mniejszością niemiecką, jednostki wojskowe na terenie Opolszczyzny. Poza tym pochodzę z Wałbrzycha, który sąsiaduje. To jest 160 km - dodał.

"Błędem opozycji jest to, że nie idzie na jednej liście"

Błędem całej opozycji jest to, że nie idziemy razem w tych wyborach. To jest błąd dotyczący polityki, a nie programu. My zrobiliśmy wszystko, żeby taka wspólna lista była. Nie udało się. I wydaje mi się, że to ma ogromne znaczenie. Nie tylko w sensie tego, co będzie po wyborach, ale też nastrojów wśród ludzi, dla których te podziały zmniejszają szansę na zwycięstwo - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Siemoniak.

Siemoniak był pytany dlaczego wciąż Koalicja Obywatelska w sondażach nie jest w stanie przeskoczyć Prawa i Sprawiedliwości. Też się nad tym zastanawiamy. Oczywiście różne są sondaże. Nie zaczęła się tak naprawdę kampania wyborcza. Ta kampania się zaczyna teraz. I wielu ludzi będzie decydowało się na poparcie którejś z partii, może nawet w ostatniej chwili - tłumaczył Siemoniak. 

Jednak - jak mówił - "PiS nie ma już 45 proc., tylko ma w tych sondażach 35 proc., w niektórych mniej, więc absolutnie jest w zasięgu naszego wzroku". I wydaje mi się, że inicjatywa jest po naszej stronie. Wcześniej mieliśmy listy, mamy kalendarz działań, mamy konwencję programową w najbliższą sobotę. 100 konkretów przedstawi Donald Tusk. Wydaje mi się, że w działaniu PiS-u widać bardzo dużo słabości, zużycia, konfliktów - dodał wiceszef Platformy Obywatelskiej.

Zaznaczył też, że "nierówne są warunki". Te wyniki biorą się też i z tego, że TVP, która powinna być rzetelną telewizją publiczną, prowadzi brutalną i bezczelną kampanię wyborczą, która wpływa na sytuację i wydaje mi się, że ci, którzy oglądają TVP, po prostu nie mają pojęcia, jak przeżarty aferami jest PiS - wyjaśniał gość RMF FM. 

"Jest jeden rachunek do wyrównania"

Siemoniak był również pytany, jakie zmiany w resorcie obrony wprowadziłby, gdyby został nowym ministrem obrony. Jest jeden rachunek do wyrównania. Powinni mieć możliwość powrotu do służby ci, którzy niesłusznie, krzywdząco, z powodów politycznych musieli z niej odejść przez ostatnie osiem lat. Zwłaszcza w tym pierwszym okresie, kiedy pojawił się Macierewicz - mówił Siemoniak. 

A czy wyrzuciłby tych, którzy przyszli już za rządów PiS-u? Nie, absolutnie nie. Tak to nie powinno funkcjonować. Natomiast powinno się dać możliwość powrotu tym, którzy niesłusznie odeszli. To jest niesłychanie ważna sprawa. To są tysiące osób, które musiały odejść. Może to jest taki moralny postulat, ale to jest rzecz, którą powinno się zrobić na początku - stwierdził Siemoniak. Drugą rzeczą powinno być przestawienie priorytetów modernizacji. Trzeba postawić przede wszystkim na obronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą. Tak samo mówiłem 10 lat temu jako minister i w tym kierunku działaliśmy - mówił.

Zapewniał również, ze nie zachowa się tak jak "PiS, który z powodów politycznych wyrzucał różne rzeczy, jak np. kontrakt śmigłowcowy". PiS mówi tak: kupujemy tysiąc czołgów w Korei, a tak naprawdę umowa jest na 180, może kiedyś będą kupowali aż do tysiąca. Więc te kontrakty w istocie nie są aż tak wielkie jak propaganda próbuje ludziom mówić - mówił Siemoniak. 

Trzecia rzecz jeśli chodzi o sprawy obronności, to zrobiłbym porządek w polskim przemyśle obronnym. Przez 8 lat 8 zarządów. Zaczęliśmy to robić - w 2014 roku powstała Polska Grupa Zbrojeniowa. To była moja decyzja jako ministra. Musi więcej produkować dla polskiej armii, musi być nowoczesny. Przykład Ukrainy pokazał jak ogromną rolę odegrało to, że mają rodzimy, własny przemysł obronny - dodał gość RMF FM.

Opracowanie: