"Obserwuję kryzys relacji: rodzinnej, rówieśniczej" - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr Aleksandra Lewandowska, ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w szpitalu psychiatrycznym w Łodzi. "Oczywiście mamy tempo życia, teraz jeszcze nałożyła się nam pandemia, ale bardzo często obserwujemy u naszych pacjentów lat 7 czy lat kilkanaście różne obciążenia - i kiedy te dzieci nie mają wystarczającej uwagi - czy to w swoich domach, rodzinach, (…) domach dziecka czy w pogotowiu opiekuńczym, w przedszkolu czy w szkole - to problem niezauważony narasta. (…) Najmłodsze dziecko, które trafiło do nas na oddział po próbie samobójczej, miało 8 lat" - zaznaczyła ekspertka.

Psychiatra dziecięcy: Mamy więcej interwencji kryzysowych, bardzo duży wzrost zapotrzebowania na porady


Odnosząc się do sytuacji psychiatrii dzieci i młodzieży w dobie pandemii koronawirusa, dr Lewandowska zaznaczyła: "Mniejsza jest liczba pacjentów przyjmowanych na hospitalizację w trybie planowym - ze względu chociażby na epidemię. (...) Natomiast obserwujemy bardzo duży wzrost zapotrzebowania na opiekę w zakresie poradni zdrowia psychicznego: porady, interwencje kryzysowe. (...) Interwencji poradnianych jest jeszcze więcej, niż było przed pandemią".

Pytana o skuteczność teleporad w psychiatrii dzieci i młodzieży ekspertka wskazała na dwa aspekty: "Pacjenci mają różne warunki lokalowe, (...) mają trudność kontaktów przez komunikatory czy przez telefon z obawy, że jednak ktoś z domowników usłyszy rozmowę - oni absolutnie oczekiwali na możliwość wizyty na miejscu. Ale obserwuję też korzyść dla pacjentów i rodzin, którzy przybywali do nas z odległości kilkunastu czy kilkudziesięciu kilometrów: bardzo często była trudność, żeby zapewnić im systematyczną opiekę (...), a w tym momencie ze względu na porady online taka możliwość istnieje".

Dr Aleksandra Lewandowska o kondycji psychiatrii dzieci i młodzieży w Polsce: Pandemia zatrzymała reformę

Komentując kondycję psychiatrii dzieci i młodzieży w Polsce, dr Lewandowska przyznała, że nie może powiedzieć, że sytuacja nie jest już katastrofalna.

"W momencie, kiedy w życie miała wchodzić reforma, nad którą pracował zespół wielu ekspertów, sytuacja pandemii pokrzyżowała plany. Powiedziałabym, że nie jest teraz łatwiej, ale trudniej. Reforma w pewnym sensie stanęła w miejscu" - zaznaczyła.

W internetowej części rozmowy dodała natomiast: "Nie mogę powiedzieć, że nic się nie dzieje, ale ponieważ przyglądanie się problemowi psychiatrii dziecięcej trwa od niedawna, trudno oczekiwać, że nagle, w tak krótkim czasie, osiągniemy nie wiadomo jakie efekty".

"Psychiatrii dziecięcej w trakcie studiów medycznych jest niewiele. Niektóre uczelnie w ogóle nie mają takich zajęć"

Marcin Zaborski pytał ekspertkę również o to, od czego należałoby zacząć zmiany w psychiatrii najmłodszych, by zwiększyć liczbę psychiatrów dziecięcych.

"Można by zacząć od systemu kształcenia. Psychiatrii dziecięcej w trakcie studiów medycznych jest niewiele. Niektóre uczelnie w ogóle nie mają zajęć z obszaru psychiatrii dziecięco-młodzieżowej, więc studenci w trakcie kształcenia nie zawsze mają szansę zapoznania się z taką dziedziną jak psychiatria dziecięco-młodzieżowa" - zauważyła dr Aleksandra Lewandowska.

Pełny tekst rozmowy:

Marcin Zaborski, RMF FM: Jest z nami ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w łódzkim szpitalu im. Babińskiego, dr Aleksandra Lewandowska. Dzień dobry.

Dr Aleksandra Lewandowska: Witam państwa serdecznie.

Już wiele miesięcy temu Rzecznik Praw Dziecka alarmował, że mamy zapaść w psychiatrii dzieci i młodzieży. Rzecznik Praw Obywatelskich mówił, że trzeba krzyczeć o psychiatrii dziecięcej w Polsce. Czy dzisiaj, po wielu miesiącach od tamtych apeli, może pani powiedzieć, że sytuacja nie jest już katastrofalna?

Panie redaktorze, nie mogę tak powiedzieć. Głos osób, o których pan mówi, był dla nas bardzo ważny, głos innych osób, które są zaangażowane w zmiany prawne w zakresie leczenia psychiatrycznego dzieci i młodzieży... W ostatnich przynajmniej 2 latach bardzo wiele się w tym obszarze działo. Pamiętajmy o tym, że w momencie, kiedy w życie miała wchodzić reforma, nad którą pracował zespół wielu ekspertów, sytuacja pandemii pokrzyżowała plany. Powiedziałabym, że teraz nie jest łatwiej, ale trudniej i reforma stanęła w pewnym sensie w miejscu.

Spróbujmy się przyjrzeć temu, jak to teraz wygląda tak naprawdę. Ile łóżek ma pani choćby dzisiaj wolnych na swoim oddziale dla młodych pacjentów?

Zgodnie z kontraktem, jaki mamy zawarty z Narodowym Funduszem Zdrowia, w tej chwili mamy 6 łóżek wolnych. To wynika niewątpliwie z sytuacji pandemii. Rodzice boją się, nawet jeśli są wskazania do hospitalizacji psychiatrycznej, mają bardzo wiele obaw, jeśli oczywiście nie ma stanu zagrożenia życia dla dziecka czy nastolatka, żeby zdecydować się na taką hospitalizację, chociażby z tego względu, że pobyty małoletnich pacjentów w oddziałach psychiatrycznych to są pobyty długoterminowe. Wynoszą nawet kilka tygodni czy kilka miesięcy. W sytuacji, kiedy mamy ze względu na pandemię wstrzymane odwiedziny czy przepustki do domu, jest to emocjonalnie trudna sytuacja dla pacjentów, dla rodzin, ale również dla personelu medycznego.

Pytam o te łóżka, dlatego że jeszcze przed pandemią słyszeliśmy o tym, że obłożenie na szpitalnych oddziałach psychiatrii dzieci młodzieży sięga często 150-165%. To znaczy, że dzieciaki leżą nie na łóżkach, tylko często na materacach na podłodze albo na łóżkach polowych, często po próbach samobójczych.

Nadal takich pacjentów przyjmujemy do oddziału. Na pewno jest mniejsza liczba pacjentów przyjmowana do hospitalizacji w trybie planowym, tak jak mówię, ze względu chociażby na epidemię i różne sytuacje, które w tym obszarze się pojawiają w oddziale. Obserwujemy bardzo duży wzrost zapotrzebowania na opiekę w zakresie poradni zdrowia psychicznego, porady, interwencje kryzysowe i mimo że zaczęła się pandemia i był taki okres na początku, gdzie były ze względu na lockdown wstrzymane wizyty na miejscu to ja mówiłam o tym otwarcie, przepraszam za kolokwializm, że poradnia pękała w szwach. Psychoterapeuci i również lekarze nie zaprzestali swojej działalności. Zostały też uruchomione telefony interwencyjne. Trudno powiedzieć, że te siły się przełożyły czy przeniosły na poradnię, ale na pewno interwencji poradnianych jest jeszcze więcej, niż było przed pandemią.

Ale telemedycyna, takie teleporady w psychiatrii dzieci i młodzieży czy w psychoterapii to jest coś, co się sprawdza?

Ja obserwuję taką dwutorowość, panie redaktorze. Z jednej strony mamy grupę pacjentów, głównie chodzi o nastolatków, też pamiętajmy, że nasi pacjenci mają różne warunki lokalowe, gdzie z różnych względów mają trudność kontaktu przez komunikatory czy przez telefon z obawy, że ktoś z domowników będzie słyszał rozmowę i absolutnie oczekiwali na możliwość wizyty na miejscu. Obserwuję korzyść z teleporad dla pacjentów i rodzin, którzy przybywali do nas z odległości kilkunastu czy kilkudziesięciu kilometrów. Bardzo często była trudność, żeby zapewnić im systematyczną opiekę, chociażby psychoterapeutyczną w takich setingach raz w tygodniu. W tym momencie, ze względu na porady online, taka możliwość istnieje. Pacjenci, rodziny, które mieszkają daleko , w małych miejscowościach, bardzo chętnie i z entuzjazmem korzystają z takiej możliwości.

Najwyższa Izba Kontroli prześwietliła już wcześniej to, jak wygląda psychiatria dzieci i młodzieży w naszym kraju. W swoim raporcie NIK zwraca uwagę m.in., że Polska jest w czołówce Europy pod względem liczby samobójstw. Liczba samobójstw, liczba zamachów samobójczych wśród małoletnich w wieku 7-18 lat rośnie z roku na rok - tak pisze NIK. Dlaczego tak się dzieje?

Czasu by mi nie starczyło, gdybym miała o wszystkim powiedzieć. Może skupię się na trzech ważnych obszarach. Oczywiście, my obserwujemy w takiej swojej codzienności zawodowej wzrastającą liczbę małoletnich pacjentów dokonujących różnych zachowań autodestruktywnych, autoagresywnych, w tym niestety tych podejmujących próby samobójcze. Zawsze mówię o tym, że to jest wierzchołek góry lodowej. Kryzys psychiatrii dziecięco-młodzieżowej to jest też wierzchołek góry lodowej. Przyjrzyjmy się temu wszystkiemu głębiej, analizując podstawę tego wierzchołka.

Co pani znajduje, zaglądając głębiej? Dlaczego dzieciaki w Polsce decydują się na takie skrajne ruchy? One nie zawsze kończą się końcem życia, ale jednak tych przypadków jest bardzo dużo.

Panie redaktorze, obserwuję kryzys relacji. To jest kryzys w relacji rodzinnej, kryzys w relacji rówieśniczej. Oczywiście, mamy tempo życia, jeszcze do tego teraz się nam nałożyła pandemia, ale bardzo często ze względu na różne obciążenia także, które obserwujemy u naszych pacjentów lat 7 czy lat kilkanaście... Kiedy te dzieci nie mają wystarczającej uwagi: czy to w swoich domach, środowiskach domowych, w rodzinach czy miejscach, w których przebywają - mamy różnych pacjentów, z domów dziecka czy z pogotowia opiekuńczego - kiedy nie ma tej uważności wystarczającej w przedszkolu czy w szkole, to oczywiście nie powiem nic odkrywczego, że problem, który nie jest zauważony, tylko narasta w czasie. Ja szeroko o tym mówię, że bardzo często dzieci i nastolatkowie, którzy trafiają do oddziału w kryzysie, po próbach samobójczych, jak analizujemy poszczególny etap rozwojowy u takiego dziecka czy nastolatka to okazuje się, że były okresy w życiu tego dziecka, gdzie można było udzielić pomocy, adekwatnej pomocy dużo wcześniej.

Ile mają dzieci, które trafiają do pani na oddział w Łodzi, w pani szpitalu, po próbie samobójczej - te najmłodsze?

Najmłodsze dziecko u nas w oddziale, to była próba podjęta, ale uratowane zostało dziecko, miało 8 lat.