"To jest czarny dzień polskiej oświaty, kolejny raz rząd chce wejść w rolę rodziców i decydować np. o tym, która organizacja pozarządowa będzie organizowała życie szkolne" - tak poseł KO Paweł Kowal komentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM przyjęcie przez Sejm tzw. lex Czarnek. "Ten rząd naprawdę uważa, że główne szkody wychowawcze płyną z tego, co się dzieje na lekcjach. To są ludzie, którzy nie mają pojęcia o internecie, nie mają pojęcia, skąd się biorą ewentualne problemy z dostępem dzieci do nieodpowiednich treści" - skomentował gość Tomasza Terlikowskiego.

Naprawdę wyobrażają sobie, że dziewczynki będą takie jak minister Zalewska, chłopcy jak minister Czarnek. Oni oczywiście tego nie zrobią, tylko napsocą, a dzieciaki się przeciwko temu obrócą i będą jeszcze bardziej przekorne - przewidywał Paweł Kowal. Będzie takie odbicie przeciwko wartościom, które ten rząd prezentuje, że nie będzie co zbierać - stwierdził gość Tomasza Terlikowskiego.

Mam w Krakowie kurator Nowak - już dawno nie powinna być kuratorem - ocenił Kowal, prywatnie ojciec czwórki dzieci. Zrobiła "fejm" "Dziadom" i to jest taka "błogosławiona wina". Wolałbym, żeby było trochę mniej osób na "Dziadach", ale żeby osoby takiej, jak pani Nowak nie kierowały oświatą w Krakowie, bo to do niczego dobrego nie prowadzi - ocenił nasz gość. 

Strach (przed wojną - przyp. red.) rząd powinien rozładowywać, a nie pobudzać. Już dawno minister Rau powinien wystąpić z doroczną informacją o tym, co się dzieje w polityce zagranicznej. Mamy takie napięcie, a on nie ma czasu, żeby stanąć przed Sejmem, żeby o tym pogadać? Wkurza mnie to - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM poseł KO Paweł Kowal. My już w wojnie tkwimy, od 8 lat. Premier już dawno powinien objeżdżać stolice europejskie. Wreszcie się trochę ruszyli, bo narozrabiali, jak pijany zając w kapuście wizytą w Madrycie i uściskami z Le Pen i Orbanem i pokapowali się, że prowadzą Polskę do nieszczęścia. To się trochę ruszyli - ocenił gość Tomasza Terlikowskiego. My byśmy poważnie porozmawiali w parlamencie o polityce zagranicznej, bo to jest to, co Polacy powinni usłyszeć - stwierdził Kowal. 

"Musimy grać do końca o zablokowanie Nord Stream 2"

Nie możemy odstawić nogi. Do końca musimy grać, żeby Nord Stream 2 nie działał, żeby zablokować jego autoryzację. Jeszcze jest piłka w grze. A jak to się stanie, to musimy mieć gwarancję od Niemców, że oni biorą odpowiedzialność także za bezpieczeństwo energetyczne całej Europy. Dlatego, że nie ma ani jednego przypadku, żeby Rosja handlowała energią bez podtekstu politycznego - mówił Paweł Kowal w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Poseł KO skrytykował też premiera za to, że wziął udział w madryckim szczycie razem z m.in. Marine Le Pen czy Wiktorem Orbanem. My byśmy pomagali, bo my rozumiemy, co to jest racja stanu. Tylko jak ja widzę, że oni się angażują w jakiś współczesny Komintern, to po jaką cholerę nam dzisiaj układać się z wszystkimi partiami, które reprezentują rosyjskie interesy? - mówił Kowal.

Tomasz Terlikowski zapytał swojego gościa także o to, czy dalej pracuje razem z Pawłem Poncyljuszem nad ustawą o związkach partnerskich. Trochę pracujemy, chociaż przyszły też sprawy pilniejsze. Nasze stanowisko jest proste. Trzeba poszukiwać takiego rozwiązania, które da się ułożyć na gruncie prawa cywilnego, które będzie do zaakceptowania także dla tych, którzy są sceptyczni. Uważam, że temat związków partnerskich nie może być tylko tematem lewicy, osób o ultraliberalnych przekonaniach - odpowiedział Kowal. Na uwagę, że do tego pomysłu krytycznie odniósł się we wrześniu ubiegłego roku szef Platformy Donald Tusk, Kowal odparł: "Myśmy o tym z Donaldem Tuskiem nie rozmawiali. Jak będziemy do tego przygotowani, na pewno on i klub będą pierwszymi organami, które się o tym dowiedzą".

Tomasz Terlikowski: Dobry wieczór, moim gościem jest poseł Paweł Kowal, Koalicja Obywatelska, wiceprzewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych, ale zaczniemy od innego tytułu, który na Twitterze pana posła się znajduje - ojciec czwórki dzieci. Więc ojca czwórki dzieci chciałem zapytać, czy to czarny dzień polskiej oświaty, czy też normalna procedura sejmowa? Pytam oczywiście o "lex Czarnek".

Oczywiście to jest czarny dzień polskiej oświaty, dlatego że kolejny raz rząd chce wejść w rolę rodziców i za nas decydować o tym, jaka organizacja pozarządowa będzie organizowała życie szkolne.

Panie pośle, ale przecież rząd twierdzi dokładnie coś odwrotnego, mówi: właśnie chodzi o to, żeby teraz rodzice mogli te niedobre, zbrodnicze organizacje genderowe, lewicowe...

... oni są naprawdę diabelsko przewrotni i ostrzegam pana przed słuchaniem tego, co oni mówią i braniem tego jeden do jednego. Jak pan chce, proszę słuchać. Ja naprawdę ostrzegam przed rządem.

Panie pośle, nie bądźmy tak śmiertelnie poważni, ja się też uśmiecham.

Jestem śmiertelnie poważny, bo oni po prostu nie mają żadnego pojęcia o wychowaniu dzieci. Moje dzieci jak słyszą, co opowiadają przedstawiciele tego rządu na temat gender, turlają się ze śmiechu jak norki, dlatego, że ten rząd naprawdę uważa, że główne szkody wychowawcze płyną z tego, co się dzieje na lekcjach. To są ludzie, którzy nie mają pojęcia o internecie, nie mają pojęcia, skąd się biorą ewentualne problemy z dostępem dzieci do nieodpowiednich treści. Zamiast żyć w XXI wieku, po prostu wymyślili sobie, że będą jak w Portugalii za Salazara albo jakimś innym podobnym reżimie kontrolowali, wychowywali na swoją modłę i podobieństwo. O co im chodzi? Oni sobie naprawdę wyobrażają, że dziewczynki mają być takie jak minister Zalewska, chłopcy jak minister Czarnek i że oni to zrobią. Oni tego oczywiście nie zrobią, tylko napsocą, a dzieciaki się tylko przeciwko temu obrócą i będą jeszcze bardziej przekorne. Bo dzieciaki takie są, tylko oni nie mają o tym pojęcia.

Ale będę jednak bronił trochę posłów PiS. Niektórzy z nich mają dzieci, zakładam, że ich dzieci są takie same, jak pana dzieci i moje dzieci i oni doskonale powinni wiedzieć, że dzieci są rzeczywiście przewrotne. Jeden z publicystów katolickich kiedyś napisał: "o jedną kremówkę za daleko", komentując to jak młodzi ludzie - na skutek właśnie działania ministra Czarnka - traktują Jana Pawła II. Więc założenie, że tego nie wiedzą, jest chyba naiwne.

Minister Czarnek już skrzywdził pamięć o Janie Pawle II, dlatego że dzięki jego działalności właśnie coraz częściej Jan Paweł II staje się powodem do memów, a nie do poważnego namysłu nad polityką. Oni już krzywdy narobili, a chcą zrobić jeszcze więcej. Ja mam w Krakowie panią kuratorkę Nowakową - przecież ona już dawno nie powinna być kuratorem.

Panie pośle, odniosła sukces, tzn. tłumy walą na sztukę, na "Dziady " w Krakowie, naprawdę młodzież zapisuje się drzwiami i oknami. Można powiedzieć, że to jest sukces - normalnie młodzież tam nie chodziła.

Kuratorka Nowakowa zrobiła, jak to się mówi w języku młodzieżowym, "fejm" "Dziadom i to jest dobrze akurat, natomiast to jest taka "błogosławiona wina". Tak naprawdę wolałbym, żeby było trochę mniej osób nawet na tych "Dziadach", ale, żeby osoby takie, jak pani Nowakowa, nie kierowały oświatą w Krakowie, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. To także z ich punktu widzenia nie jest skuteczne. Tylko oni nie mają pojęcia o tym, w jakim są świecie, gdzie żyją. Myślą, że dołożą samorządom, że wejdą na głowę burmistrzom, prezydentom, że wychowają dzieci tak, żeby te dzieci były po prostu jak z foremki oni poodbijani. A to będzie zupełnie inaczej. Zobaczy pan, będzie takie odbicie przeciwko wszystkim wartościom, które ten rząd słusznie, a czasem niesłusznie, a częściej ostatnio niesłusznie prezentuje, że nie będzie co zbierać.

Ale ja jednak może będę trochę bronił pani kurator, bo może pan jej nie docenia.

To będzie naprawdę super viral - pan broniący kuratorki Nowakowej.

Nie wiem, czy będzie zachwycona, bo chciałem zadać pytanie: a może ona rzeczywiście jest tak przewrotna, że myśli sobie: "zrobię popularność, "fejm" Mickiewiczowi, normalnie go nikt nie czyta, "Pana Tadeusza" dzieci zapominają, jak tylko przeczytają, a teraz nagle będą czytać, oglądać "Dziady"".

Ale mnie pan rozbawił. Ona po prostu ma taką wizję świata, uważa, że można siłą narzucić wartości, a nie przykładem. Jeśli naprawdę ten rząd chce, żeby dzieci szły ich śladem, to pierwsze - niech zobaczą porządne postawy tych polityków. Ci politycy są niepoważni, krzyczą, mówią brzydkie słowa, swoich bliskich i ziomów wszystkich usadawiają w spółkach.

Panie pośle, ale to wszyscy politycy tak robią. To nie jest tak, że posłowie Koalicji Obywatelskiej nie używają brzydkich słów.

To nie jest tak, że ktoś wymyśli seks od początku. To jest kwestia skali pewnego zjawiska. I w skali kumoterstwa, popierania bliskich, znajomości ten rząd przebił wszystko. Przecież oni sami o tym mówili. Na pewnym etapie sami zaczęli z tym walczyć.

Ale teraz tego, który chce o tym najgłośniej mówić, chcą wyrzucić z partii - Jan Maria Jackowski.

Bo jemu się sumienie ruszyło. I tam się innym też ruszy sumienie, zobaczy pan. Bo to na końcu sumienie rozbije ich zepsucie - zepsucie moralne tego rządu polegające na tym, o czym kiedyś Jarosław Kaczyński powiedział, tylko teraz to już tak nie brzmi, bo wtedy wszyscy pamiętali, co to było KPP.

Komunistyczna Partia Polski.

Tak. Ale on wtedy powiedział: "Kompromitacja Prawicy Polskiej". I dokładnie to, co jest teraz, to jest kompromitacja prawicy polskiej. Oni to robią. Każdy, kto wyznaje wartości prawicowe, a ja np. takie wyznaję, to ma z tym ogromny kłopot. Ja rozumiem Jackowskiego, bo on po prostu nie wytrzymał, bo on widzi, co potem będzie. Bo to jest człowiek, który ma doświadczenie jako mąż, jako dziadek, jako ojciec, który żyje na świecie, stąpa twardo po ziemi i zobaczył, co się dzieje, co jest grane.

To może być pocałunek śmierci dla Jana Marii Jackowskiego. Ale zmieńmy temat, panie pośle. Przejdźmy do Ukrainy.

Nie, to był super temat. Dlatego, że to wszystko, co oni teraz wyprawiają pokazuje, w jakim są kryzysie moralnym.

Ja z troski o Jana Marię Jackowskiego, żeby pan go tutaj już nie wykończył kompletnie w PiS-ie.

Pan się bardziej troszczy o Jana Marię Jackowskiego niż o Jana Pawła II. Ja specjalnie to panu podrzuciłem.

Ale ja jestem absolutnie zatroskany o Jana Pawła II, ale chciałbym przejść na Ukrainę i na to, co tam się dzieje. Dzisiaj padły z pana ust bardzo mocne słowa, bardzo mocne pytania.

Jeszcze słabe padły.

Pytania, które zadaje sobie rzeczywiście wielu Polaków. Myślę, że bardzo wielu Polaków zadaje sobie to pytanie, czy grozi nam wojna? Czy będzie wojna? Czy pana zdaniem będzie wojna?

Ja wyczuwam taki barometr społeczny, kiedy ludzie zaczynają mnie o to pytać. I ten strach rząd powinien rozładowywać, a nie pobudzać. Już dawno minister Rau powinien wystąpić z tzw. exposé, to się tak tradycyjne nazywa, chociaż formalnie to nie jest exposé, czyli doroczną informacją o tym, co się dzieje w polityce zagranicznej. Mamy taki kryzys, takie napięcie, minister Rau przewodzi dodatkowo jeszcze w tym roku, w tym półroczu OBWE. I on nie ma czasu, żeby stanąć przed Sejmem? Oni nie mają czasu, żeby o tym pogadać? Już teraz co tydzień zwołują sejmy po to, żeby tam te swoje sprawy przepychać, a nie mają chwili czasu na to, żeby porozmawiać o państwie. I mnie to wkurza. I dlatego dzisiaj tak wystąpiłem.

Ja to rozumiem, ale chciałem się pana zapytać - jest pan profesorem, jest pan historykiem, jest pan politologiem. Jest pan doświadczonym politykiem, który obserwuje rzeczywistość. Grozi nam wojna, czy nam nie grozi?

My już w wojnie tkwimy od ośmiu lat.

Od wielu lat, to prawda. Mówił pan o tym kilkakrotnie.

To jest bardzo poważna sprawa. Bo my mamy taką sytuację, że za naszą granicą jest państwo, które w części zostało najechane pod fałszywą flagą tzw. zielonych ludzików. Czyli doszło do zbrojnej interwencji, zabrano im kawałek terytorium, czyli aneksja, czyli Krym. I my się teraz zastanawiamy, czy będzie wojna. My się zastanawiamy, czy będzie eskalacja tego. I nie robimy tego z jakieś miłości do Ukrainy, chociaż w przyjaźni warto też żyć między narodami. Ale my to robimy już w trosce o własne bezpieczeństwo, bezpieczeństwo Unii. I premier już dawno powinien objeżdżać wszystkie stolice europejskie. Wreszcie się trochę ruszyli, bo narozrabiali jak pijany zając w kapuście tą całą wizytą w Madrycie i tymi uściskami z Le Pen, z Orbánem. I pokapowali się, że prowadzą Polskę do nieszczęścia. No to się trochę ruszyli. My byśmy poważnie porozmawiali w parlamencie o polityce zagranicznej, bo to jest to, co Polacy powinni usłyszeć. To nie jest kwestia uprzejmości wobec opozycji. To jest kwestia elementarnych zasad współpracy wewnątrz państwa i informowania obywateli o tym, co się dzieje.