"Z dużym zdumieniem przyjmowano niektóre informacje, które padały z ust przedstawicieli resortu zdrowia" - tak dzisiejsze spotkanie ministra zdrowia z przedstawicielami Komitetu Protestacyjno-Strajkowego zawodów medycznych skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Karol Bielski. Dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego "Meditrans" w Warszawie i sekretarz Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego SPZOZ podkreślał, że postulaty przekazywane przez środowisko ratowników medycznych nie zostały do tej pory przez resort zdrowia zrealizowane.
Nie mamy napływu nowych ratowników medycznych. Każdy ratownik medyczny, który zmienia zawód - każda taka osoba będzie bezpowrotnie stracona. Nie mamy nadwyżki osób - podkreślał Karol Bielski. Gość Tomasz Terlikowskiego zauważył, że jest niskie zainteresowanie studiami ratownictwa medycznego.
Tomasz Terlikowski dopytywał swojego gościa o aktualne zarobki ratowników. Bielski wyliczył, że w Warszawie ratownik na kontrakcie zarabia ok. 9 tys. zł brutto, a w przypadku osób na etatach średnie wynagrodzenie wynosi ok. 8 tys. zł brutto. Jak dodał Bielski, oczekiwania i postulaty, które pojawiają się, to stawka minimum 80 zł na godzinę. To oznacza, że pieniędzy z podwyżki stawki na tzw. dobokaretkę nie wystarczy - zaznaczył.
Jest ustawa o ratownictwie, przyjęta 15 lat temu. Tam jest wyraźnie napisane, że powinno być to finansowanie z budżetu państwa, nie ze składki zdrowotnej. Więc tutaj podnoszenie składki zdrowotnej nam niewiele daje - mówił dr Karol Bielski w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Nasi ratownicy, ale też wszyscy medycy pracują w kilku miejscach. Więc mamy do czynienia ze zmęczonymi ludźmi, zmęczonym personelem, który po prostu chce pracować mniej za lepsze pieniądze - dodał dyrektor warszawskiego pogotowia ratunkowego "Meditrans".
Dyrektor "Meditransu" odniósł się też do słów wiceministra zdrowia Waldemara Kraski, który stwierdził, że "Meditrans" w zeszłym roku wypracował zysk rzędu 6 mln zł. Byliśmy zdumieni, cale środowisko ratownictwa medycznego. Nie ma tych środków. Z samego ratownictwa medycznego, z działalności bezpośredniej mieliśmy w Warszawie stratę 8 mln zł. I każda stacja pogotowia taką stratę odnotowała - powiedział Bielski.
Dyrektor warszawskiego pogotowia przyznał też, że coraz wyraźniej widać zbliżającą się czwartą falę Covid-19. Obserwujemy coraz więcej zakażeń. Jeszcze dwa, trzy tygodnie temu nie mieliśmy żadnego takiego przypadku dziennie i nieraz nawet przez kilka dni, a teraz już jednak mamy codziennie tego rodzaju interwencje - mówił Bielski.
Tomasz Terlikowski: Witam serdecznie. Moim gościem jest dr Karol Bielski, dyrektor wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego i transportu sanitarnego Meditrans w Warszawie, a dodatkowo jeszcze sekretarz Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego. Witam serdecznie panie doktorze.
Karol Bielski: Dzień dobry panie redaktorze, dzień dobry państwu.
Obraził pana minister Niedzielski? Bo część środowiska medycznego się bardzo oburzyła na jego wypowiedź.
No cóż, z dużym zdumieniem przyjmowano niektóre informacje, które padały z ust przedstawicieli resortu zdrowia. Problemy i postulaty, które były artykułowane zarówno przez środowisko pracodawców ratownictwa - przekazujące te problemy, które widzimy na co dzień - i jednocześnie środowiska ratowników medycznych nie zostały do chwili obecnej zrealizowane. Stąd mamy sytuację taką.
Minister Niedzielski mówi: tak naprawdę środowiska chcą pieniędzy, gdybyśmy chcieli dać te pieniądze, to byśmy zbankrutowali. To jest odpowiedź krótka ministra Niedzielskiego - może podsumowana przeze mnie, ale do tego można ją sprowadzić.
Tak ta wypowiedź brzmiała, ale mamy do czynienia teraz z kilkoma kluczowymi problemami w ochronie zdrowia: brakiem kadry, która by mogła zająć się np. nadchodzącą czwartą falą pandemii i zająć się pacjentami, którzy z pewnością będą wymagali takiej pilnej opieki medycznej. No i tym drenażem ciągłym kadr, który jest robiony również wyjazdami na zachód, gdzie te wynagrodzenia są dużo wyższe.
Zatrzymają się nad tym drenażem kadr. Zaraz przejdziemy do pieniędzy, bo to jest ważne pytanie. Naprawdę brakuje nam kadr? Jest takie niebezpieczeństwo, że nie tylko z powodu protestów, ale również dlatego że ratownicy medyczni wyjeżdżają albo rzucają zawód, że nie będzie mogła po nas wyjechać karetka?
Mamy sytuację taką, że nie mamy napływu nowych ratowników medycznych, czyli takich, którzy by świeżo kończyli studia, zdobywali kwalifikacje do zawodu. Nie mamy, więc każdy ratownik medyczny, który zmienia zawód, a jest duża grupa, która rozpoczyna studia pielęgniarskie, ale też inne kierunki niezwiązane z medycyną - każda taka osoba, która zrezygnuje z zawodu ratownika medycznego, będzie bezpowrotnie stracona. W systemie nie mamy nadwyżki osób.
Rozumiem, że nie przychodzą nowi pracownicy, a starzy odchodzą.
Starzy odchodzą, ale pewnego rodzaju zmiany są czynione również w sposób naturalny - tak zawsze jest. Ale nie ma napływu nowych kadr. Jest niskie zainteresowanie podejmowaniem studiów ratownictwa medycznego. Tu możemy analizować z jakich przyczyn.
Rozumiem, że pieniądze są głównym powodem.
Pieniądze są głównym powodem. W trakcie szczytu pandemii w tym roku na wiosnę, kiedy mieliśmy wypłacane 100 proc. dodatku covidowego, nie mieliśmy problemu z obsadami w karetkach, było zainteresowanie, ale ludzi pracowali dużo więcej, niż by wynikało to z etapu.
Rozumiem, że pracowali dwa razy więcej i do tego jeszcze było dużo więcej godzin do pokrycia.
Tak jest. U nas co prawda nie zdarzały się sytuację po 400-500 godzin, jak nieraz słyszymy w mediach. Być może są osoby, które w kilku miejscach właśnie podejmowały zatrudnienie i w pogotowiu, i w oddziale covidowym, itd., po to właśnie, żeby skorzystać z tego dodatkowego finansowania.
Pracownicy Meditransu też mówią 200, 300, nawet ponad 300 godzin to jest pewna norma, a nie wyjątek.
Słuchamy tych wypowiedzi medialnych. Ostatnio słyszałem jednego z naszych współpracowników, bardzo mocno ostatnio wypowiadał się w mediach na ten temat. Opowiadał o 500 godzinach, o wenflonie, który sobie zakładał, jeździł w kroplówkach. Takiej sytuacji nie mieliśmy akurat w naszej jednostce. Sprawdziliśmy, jeśli chodzi o tę osobę, to było 160 godzin na miesiąc. Ale to była ciężka praca, bo godziny to jedna sprawa, ale ta praca była ciężka, to była praca właśnie w tych kombinezonach, praca w wielogodzinnych kolejkach przed szpitalami i wymagająca ciągłej uwagi, więc było to bardzo wyczerpujące.
Zatrzymajmy się na tym. Te pieniądze są za pracę bardzo ciężką. Powiedział pan dyrektor, że w czasie covidu było to dwa razy więcej. Ile to było, ile takich przeciętny ratownik medyczny w czasie covidowym, czyli za chwilę podzielimy to przez dwa, zarabiał?
Mogę powiedzieć, jak to wyglądało w naszej stacji, ale też i podobnie w kraju, bo okazuje się, że te stawki niewiele się różnią. W Warszawie należą do najwyższych, jeśli chodzi o wynagrodzenie.
Bo Warszawa w ogóle jest najdroższym miastem i chyba się najlepiej zarabia.
Powiem inaczej - powinno się najlepiej zarabiać, bo jest najdrożej. Natomiast jeśli chodzi o finansowanie ratownictwa - a finansowane jest w sposób tzw. dobokaretki, tego ryczałtu na dobę - należymy do mocnych średniaków, więc wcale nie mamy najwyższych stawek w kraju. Jesteśmy średni.
A gdzie są najwyższe?
Stacji pogotowia jest kilkadziesiąt.
Ale nie pytam się o stacje, tylko o miejsce.
Są jednostki, które mają nawet o kilkaset złotych więcej niż w Warszawie. A jeśli chodzi o ratowników, o personel zespołów ratownictwa medycznego, to zależy też u nas częściowo od doświadczenia. Jeżeli normalną stawkę dla kierowcy ratownika medycznego, a minimalny skład zespołu to jest dwóch medyków, to jest w normalnych teraz warunkach 45 zł na godzinę brutto, mówimy o osobach na kontrakcie.
W normalnych warunkach, czyli nie covidowych?
Bez tego dodatku covidowego. Bez tego dodatkowego 100 proc. wynagrodzenia z resortu zdrowia, które było wypłacane od ubiegłego roku, od listopada do końca maja i nagle zostało w maju przerwane. Czyli z dodatkiem covidowym 90 zł na godzinę. Jeśli chodzi o osoby, które pracowały w takim zespole właśnie, w tym składzie dwuosobowym, to można powiedzieć, że koordynator zespołu zarabia od 42 do 47 zł, zależnie właśnie od doświadczenia. Czyli jeżeli przyjmiemy średnio też 45 zł, ta druga osoba też 90 zł na godzinę. Czyli razem 180 zł godzina tylko wynagrodzenie personelu.
A miesięcznie ile zarobił taki ratownik?
Jeżeli mamy do czynienia z tzw. pełnym automatem, czyli mówimy o osobach, które dyżurują, przychodzą w tym cyklu dwa razy w tygodniu po 24 godziny...
... normalnie pracują.
... czyli pracują w takim systemie tzw., jak my to mówimy pełnego automatu, to jest około 9 tys. zł brutto. Ale mówimy o kontraktach, więc z tego odprowadzane są oczywiście składki.
Czyli oczywiście pracują jako samozatrudnieni, a nie mają etatu.
Tak jest. W przypadku etatów, średnie wynagrodzenie wynosi około 8 tys. zł brutto.
No dobrze, to teraz mają być podwyżki. Pan minister zapowiedział, że karetki specjalistyczne dostaną 1500 zł dodatkowo, a karetki zwykłe 1000 zł, mniej więcej, ja tutaj już nie będę szczegółowych wyliczeń wyprowadzał. Jeśli 20 proc., tak wynika z rozmaitych danych, to są koszty stałe, tak je nazwijmy, czyli eksploatacja, a 80 proc. to są pensje dla pracowników, to rozumiem, że te 20 proc. się nie zmienia. Ta suma, która była kosztem stałym zostaje, czyli te 1000-1500 zł za dobokaretkę to w całości może pójść na pracowników?
W tej chwili my wszyscy walczymy o to, żeby utrzymać personel, więc myślę, że wszystkie jednostki będą myślały o tym, żeby całość pozyskiwanych środków właśnie na zwiększenie finansowania ratownictwa przeznaczać niemal w całości, no wiadomo trzeba też kupić leki...
Jak w całości, to w całości.
To w całości, oczywiście.
Panie doktorze, to w takim razie ile będzie mógł teraz zarobić taki ratownik medyczny? Pamiętajmy, te 9 tys. zł to było w czasie covidowym. Normalnie zarabiał 4,5 tys.
Nie, nie. W czasie covidowym łącznie 18 tys. zł brutto.
To ile teraz będzie zarabiał? Nie mamy czasu covidowego, mamy czas zwykły, ile może zarobić?
A łatwo to policzyć i myślę, że każdy policzył to w 5 minut.
Ja jestem humanistą.
Powiem wprost. Jeżeli mamy 1000 zł, dzielimy na 24, to wychodzi około 40 zł na godzinę dodatkowo. Więc z tej kwoty 20 zł do godzimy brutto maksymalnie, przy zespole dwuosobowym medycznym. W przypadku naszej jednostki byłoby to, w przypadku kierowcy i ratownika, jeżeli równo byśmy to podzielili, 65 zł na godzinę. Taka stawka by wyszła, gdybyśmy całość tej kwoty w dwuosobowym zespole medycznym, a są i trzyosobowe, więc ta kwota dzieliłaby się na trzy osoby. Ale powiedzmy w dwuosobowym, tym podstawowym, w którym pracuje większość kraju.
I czy to by wystarczyło, żeby zatrzymać ratowników w pracy albo żeby skłonić nowych, żeby zaczęli jej szukać?
Oczekiwania i postulaty jakie się pojawiają w środowisku, a śledzimy też na bieżąco, rozmawiamy z kolegami koleżankami, to jest około 80 zł minimum na godzinę. Nie wystarcza.
Nie wystarcza.