Nie musisz robić nic wbrew prawu, by stracić prawo jazdy. Kontrowersyjne rozporządzenie Ministra Zdrowia nakazuje szpitalom informować wydziały komunikacji o każdym przypadku omdlenia. A te mogą zdecydować o odebraniu dokumentu.
Resort Bartosza Arłukowicza broni kontrowersyjnego przepisu, który - zdaniem prawników - jest tak ogólnie sformułowany, że można go dowolnie interpretować. Według rzeczniczki Agnieszki Gołąbek, rzeczniczki ministerstwa, rozporządzenie powstało po konsultacjach z wieloma ekspertami, a jego wprowadzenie wymusiła jedna z unijnych dyrektyw. Wszystko więc jest w najlepszym porządku - komentuje. Dodaje jednak, że będzie nowe rozporządzenie, które szczegółowo określi między innymi: warunki i tryb przeprowadzania badań lekarskich, zakres tych badań, wymagania zdrowotne i kryteria oceny zdrowia. Ma też dokładnie opisać poziom kwalifikacji lekarzy i ujednolicić dokumentację medyczną.
Na przygotowanie nowego przepisu resorty zdrowia i transportu mają co najmniej półtora roku. Taką możliwość daje im nowelizacja ustawy, która wejdzie w życie w styczniu przyszłego roku. Dopiero podczas uzgadniania nowych przepisów eksperci mają zdecydować, czy w ogóle warto je weryfikować bądź eliminować. Okazuje się więc, że resort pochylił się nad problemami kierowców, przyjrzał się im... i machnął ręką.
Przeczytaj odpowiedź rzeczniczki resortu zdrowia na pytania reportera RMF FM
O sprawie Grzegorza Melasy, który ma stracić prawo jazdy po tym, jak zasłabł, informowaliśmy wczoraj. Okazało się, że szpital w Lubartowie, do którego trafił mężczyzna po omdleniu, poinformował o tym fakcie wydział komunikacji. Ten wezwał go na badanie zdolności do prowadzenia samochodu - mimo tego, że w wypisie ze szpitala nie było niczego niepokojącego. Co więcej, po badaniu - które pan Grzegorz przeszedł bez problemów - stwierdzono, że jest niezdolny do prowadzenia samochodu. Poinformowano go także, że zostanie mu odebrane prawo jazdy.