Duda nerwowo się uśmiecha. Komorowski skoncentrowany przełyka ślinę.
Czas na pierwsze pytanie, o Ukrainę. Komorowski składa Dudzie życzenia urodzinowe. Tytułuje przeciwnika posłem. Dobre otwarcie i od razu atak. Wytyka chęć wysłania polskiego wojska na Ukrainę. Duda spięty. Przypomina, że kilka miesięcy domagał się debaty. Punkt dla niego. Nie prostuje w sprawie Ukrainy. Punkt dla Komorowskiego.
Duda sporo gestykuluje. Czy nie wywróci szklanki z wodą? Komorowski wydaje się jeszcze bardziej zbliżać rękę do szklanki. Ale mówi i porusza rękami z pewnością siebie.
Komorowski przyjmuje ton belfra. Podkreśla przewagę doświadczenia. Widać, że to jeden z patentów na debatę.
Pytanie o emigrację. Komorowski wskazuje na statystykę o dużej emigracji za rządów PiS. Zarzut był do przewidzenia. Duda nie wspomina, że wtedy otwarto granice, przypomina tylko o wysokim wzroście gospodarczym za rządów PiS. Prezydent po raz drugi przerywa Dudzie. To chyba zaplanowane. Nauczyciel i uczeń.
Pytanie o beneficjentów 25-lecia. Duda uderza: Komorowski i jego środowisko zyskują na przemianach. Komorowski w odpowiedzi beszta Dudę za negowanie osiągnięć. Wykorzystuje błąd przeciwnika i wraca do argumentu o emigracji z czasów PiS.
Komorowski przekonuje, że wycofanie reformy emerytalnej musiałoby się wiązać ze zwiększeniem składek. Duda się zapala. Powtarza, że ludzie nie chcą pracować do śmierci. Przedstawia poparcie Komorowskiego dla reformy jako złamanie zasady zgody i łączenia.
Duda wypomina Komorowskiemu, że nie przyjął w pałacu Kukiza. Pierwszy raz udaje mu się uśmiechnąć autentycznie i wtedy Komorowski konfunduje Dudę pytaniem o to, czy aby nie blokuje młodym od lat etatu na uczelni. Najsilniejszy cios debaty. Nie wiadomo czy Komorowski zapomniał zadać go w odpowiednim momencie, czy też właśnie nadszedł odpowiedni moment, by odwrócić uwagę. Duda nie zareagował. Sprawa Kukiza zepchnięta na drugi plan.
Komorowski uspokojony, ale jego pewność siebie zaczyna robić wrażenie zniecierpliwionej wyższości.
Kiedy już robi się nudno pojawia się kartka z cytatem, który ma podważać wiarygodność Dudy. Komorowski cytuje jego wypowiedź sprzed lat w sprawie polityki rolnej i zarzuca mu zmianę poglądów. Duda zaprzecza jakoby cytat był prawdziwy. Komorowski upiera się, że wręczy kartkę z cytatem przeciwnikowi, pomimo ostrzeżeń, że chodzenie po studiu jest niebezpieczne. Numer z wręczaniem kartek. Stare jak świat.
Duda wytyka Komorowskiemu, że nie spotyka się z protestującymi. Komorowski twierdzi, że pielęgniarki wygwizdały Dudę. Wspomina o traktowaniu protestujących w czasach rządów PiS. Komorowski zaprasza, by razem poszli do pielęgniarek. Duda odpowiada, że pielęgniarki nie gwiżdżą, bo to eleganckie kobiety. Zabawne.
Komorowski znów ma inicjatywę. Zarzuca Dudzie niemal wprost, że nie ma zamiaru ani możliwości spełnienia obietnic. Wracają dzieci. Znów in vitro. Komorowski zarzuca Dudzie średniowiecze. Poprawia obrączkę. Duda odwołuje się do papieża. Komorowski protestuje. W kółko mówi o więzieniu. Irytujące.
Duda pyta na koniec o poniedziałkową zaskakującą propozycję w sprawie jednomandatowych okręgów. Pyta o radykalizm Komorowskiego. Wspomina o zamiarze zabicia milicjanta.
Jeszcze jedno pytanie Komorowskiego wieńczy realizację strategii podważania spójności poglądów Dudy. Kiedy pan jest sobą? Co pan w końcu myśli o Smoleńsku?
Duda próbuje odkleić łatkę pozoranta, którą uparcie dokleja mu Komorowski. Powołuje się na opinię przyjaciół i rodziny na temat swojej słowności i konsekwencji. Mocne zamknięcie, z błyskiem w oku.
Komorowski stawia na koniec alternatywę: konflikt, spisek, zamknięcie, kontra zgoda, pojednanie i wspólnota. Prezydent sugeruje, że Duda jest za mało doświadczony, by powierzyć mu kwestie obronności. Nie mam żadnego prezesa - mówi na koniec Komorowski, ale chwilę wcześniej zerka do kartki.
Duda dziękuje Komorowskiemu, widzom i telewizji. Spokojnie podsumowuje swoje propozycje, wskazuje skąd zamierza brać pieniądze na ich realizację.
Komorowski w ostatniej chwili dodaje, że też dziękuje.