Po trzydziestodwudniowym odpoczynku posłowie wracają do swoich obowiązków. Nie jest jednak tak, że już w pociągach i samolotach muszą zakasywać rękawy, by rzucić się natychmiast w wir pracy.
Z planu dnia wynika, że powakacyjny początek obrad Sejmu będzie senny i łagodny. Posłowie zajmą się m.in. prawem telekomunikacyjnym, świadczeniami rodzinnymi i pomocą społeczną.
Emocje może przynieść dopiero druga sejmowa doba. Upłynie ona pod znakiem rozliczeń za aferę Amber Gold. Jutro od rana z trybuny sejmowej bić się będą za nią w pierś - swoją lub cudzą - premier i prokurator generalny. Posłowie mają poświęcić na te rozrachunki aż osiem godzin. Później będą dyskutować o tym, czy na rozliczenia odpowiedzialnych za aferę nie poświęcić następnych miesięcy i lat i nie powołać komisji śledczej.
Podczas tego posiedzenia Sejmu raczej nie doczekamy się decyzji w tej sprawie. Politycy będą mieli jeszcze kilka tygodni na zastanowienie się, czy i komu taka komisja się opłaca. Ludowcy powoli skłaniają się ku jej powołaniu, choć cały czas zastrzegają, że w tej sprawie wszystko może się zdarzyć. Ostateczna decyzja zależy w dużej mierze od nastroju i taktyki prezesa Pawlaka. Waldek przeżył parę upokorzeń ze strony Tuska, może będzie chciał się zrewanżować - mówi jeden z ludowych polityków. Ale nie tylko psychologia waży na decyzji PSL-u. Mniejszy koalicjant ma też swoje do załatwienia - na stole negocjacyjnym jest parę rozstrzygnięć personalnych i decyzji dotyczącej np. podatku dla rolników, a i nie jest do końca pewien, co zrobi Platforma. Ludowcy doskonale pamiętają casus afery hazardowej gdy solidarnie z PO przekonywali, że nie ma sensu powoływać komisji, a potem w osłupieniu oglądali konferencję premiera, który obwieścił, że komisja powinna jednak zostać powołana.