Dopóki Polska będzie objęta procedurą nadzoru, to będzie miała osłabioną pozycję w relacjach z Brukselą, a nawet z całą Unią. Trudniej będzie przekonać Komisję Europejską, żeby wspierała nasze stanowisko w sprawie Nord Stream 2. Trudniej będzie także przekonać Brukselę, by uwzględniła interesy naszego przemysłu w swoich propozycjach dotyczących handlu emisjami. Przyznał to w rozmowie ze mną jeden z wysokich rangą unijnych dyplomatów, bardzo przychylny Polsce. A to są wymierne interesy naszego kraju.
Czy właśnie o takie osłabienie Polski niektórym w UE chodziło? Trudno powiedzieć, raczej widzę to jako konsekwencję niż ukryty cel. Z pewnością jednak wielu przeciwników Polski zatarło wczoraj z radością ręce. O dawna czekali, by uderzyć w Polskę, bo naruszamy ich interesy.
Polska irytuje, bo najbardziej korzysta z unijnego budżetu, bo opowiada się za sankcjami wobec Rosji, opiera się przyjmowaniu uchodźców, broni węgla. Osłabienie Polski jest im więc jak najbardziej na rękę.
Oczywiście oficjalnie zarówno Bruksela jak i Warszawa będą teraz podkreślać, że to nie "nadzór" tylko "konstruktywny dialog", jednak fakty są takie, że Polska została osłabiona. Rząd musi zdać sobie z tego sprawę i określić swoje priorytety w Unii. A także zdyscyplinować ministrów. Lepiej, żeby było mniej kuriozalnych wypowiedzi, obliczonych wyłącznie na czytelników prawicowych gazet.
PiS już rządzi, powinien więc mówić do wszystkich, a nie tylko do swoich wyborców. Zwłaszcza w sprawach dotyczących Unii. Rząd powinien być także mniej ideologiczny a bardzie praktyczny - w relacjach z Brukselą. Nie da się jednocześnie oczekiwać przychylności czy pobłażliwości (np. odroczenia procedury nadzoru) a jednocześnie pisać aroganckie listy.
Z mojej rozmowy z Timmermansem wynika, że to właśnie niemerytoryczna odpowiedź Zbigniewa Ziobry na jego list z 23 grudnia była decydująca dla ostatecznego podjęcia tej niekorzystnej dla Polski decyzji o rozpoczęciu procedury. Postawiłem w swoim liście bardzo precyzyjne, prawnicze pytania i oczekiwałem precyzyjnych odpowiedzi - powiedział mi Timmermans. A przypomnę, że Ziobro w swoim liście apelował do komisarza, żeby nie pouczał, a sam to robił w co drugim zdaniu.
Timmermans poczuł się ponadto dotknięty tym, że na okładkach polskiej prasy unijni liderzy i on sam zostali pokazani w nazistowskich mundurach. Rodzina Timmermansa była zaangażowana w działania antyhitlerowskie i pomoc dla żołnierzy gen. Maczka. Komisarz poczuł się więc oszkalowany i był tak wstrząśnięty, że mówił o tym podczas spotkania komisarzy w sprawie Polski.
"Wojna" polsko-niemiecka w prasie i w polityce musi się skończyć. Rząd powinien także czym prędzej zdecydować się kto tak naprawdę odpowiada za stosunki z Unią. Starania wiceministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego bez mocnego wsparcia ze strony rządu - nie wystarczą.