Kiedy jesienią 1975 roku obejmowałem komendę należącego do Hufca Kraków-Krowodrza Związku Harcerstwa Polskiego szczepu "Żurawie", w pamięci krowoderskich instruktorów wciąż żywa była tragedia, jaka wydarzyła się na jednym z naszych obozów: trzej jego uczestnicy ponieśli śmierć w wyniku burzy, która zaskoczyła ich na żaglówce na środku mazurskiego jeziora.
Byliśmy wstrząśnięci i ciągle zadawaliśmy sobie pytania, czy tego wypadku można było uniknąć, czy nie popełniono jakichś błędów, czy był to tylko i wyłącznie nieszczęśliwy zbieg okoliczności w postaci nagłej zmiany warunków atmosferycznych, dużej fali, zimnej wody, w której nie można zbyt długo przeżyć. I chociaż okazało się ostatecznie w wyniku prokuratorskiego śledztwa, że nie było mowy o żadnej winie kogokolwiek, instruktorzy tego szczepu długo jeszcze przeżywali wielką traumę.
Wspominając tamten dramat wyobrażam sobie, co teraz dzieje się w Łódzkim Okręgu Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej po śmierci dwóch nastoletnich harcerek na obozie w pomorskim Suszku. Szczerze współczuję nie tylko rodzicom ofiar nocnej burzy, ale także wszystkim instruktorom, którzy czują się odpowiedzialni za los powierzonych im pod opiekę młodych druhen i druhów. Jako ludzie odpowiedzialni do końca życia będą sobie zadawać te same pytania, jakie padały w krowoderskim hufcu wiele lat temu.
Dzisiaj harcerska rodzina w całej Polsce pogrążona jest w żałobie. Nasze myśli biegną do Suszka, serdecznym współczuciem otaczamy rodziny i przyjaciół tragicznie zmarłych druhów, wspieramy duchowo przeżywający ciężkie chwile Łódzki Okręg ZHR.
Czuwaj!
harcmistrz Jerzy Bukowski
Harcerz Rzeczypospolitej