Patrząc bez emocji i z perspektywy dwóch tygodni od wyborów do Parlamentu Europejskiego można stwierdzić, że ich największym wygranym w obozie opozycji jest Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Postkomuniści kolejny raz udowodnili, że są mistrzami politycznych rozgrywek. Dołączając do Koalicji Europejskiej wykazali się znakomitą intuicją, ponieważ startując samodzielnie nie mieliby najmniejszych szans na zdobycie europarlamentarnych mandatów. Ich kalkulacja była równie prosta jak realistyczna, co przyniosło im znaczący sukces, a przy okazji znowu mogli pokazać, że są istotną częścią obozu, którego naczelnym hasłem jest odsunięcie od władzy obozu rządzącego obecnie naszym krajem.
Umiejętność sprytnego okłamywania Polaków przez SLD i udawania, że należy on do frontu walki o wolność i demokrację musi budzić uznanie obiektywnych obserwatorów rodzimej sceny politycznej. Formacja będąca ideowym spadkobiercą morderców Żołnierzy Niezłomnych i wiernych sowieckiej racji stanu namiestników Moskwy w Warszawie jawi się dzisiaj jako ugrupowanie walczące o narodowe imponderabilia.
Jestem przekonany, że wielu rodaków dało się (i nadal będzie) nabrać na patriotyczno-demokratyczną retorykę partii, która ma tyle wspólnego z ich niepodległościowym dążeniami, ile załogi niemieckich obozów zagłady w czasie II wojny światowej z poszanowaniem praw podbitych przez III Rzeszę państw.
Nie dziwię się więc, że to właśnie Sojuszowi najbardziej zależy na dalszym trwaniu Koalicji Europejskiej, która chwieje się w posadach. Gdyby miał tworzyć własne listy w jesiennych wyborach do parlamentu, przepadłby z kretesem. Jego jedyną szansą na mandaty w Sejmie i w Senacie, a także na poprawienie reputacji jest dalsze trwanie w KE, zwłaszcza że jej szeregi opuszcza Polskie Stronnictwo Ludowe, a być może także inne ugrupowania.
Byli działacze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która przez pół wieku pilnowała sowieckich interesów w Polsce mogą być dumni, że znowu wystrychnęli na dudków pewną część rodaków, a przyjmującej ich pod swoje skrzydła Platformie Obywatelskiej odebrali trzy mandaty.
Cynizm jest nieodłączną cechą polityki.