Czy w kraju, którego obywatele w zdecydowanej większości deklarują przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego, może kogoś bulwersować wywieszenie na budynku szkolnym dekalogu? Czy taka decyzja wójta gminy Tuszyn Narodowy Andrzeja Głaza jest zgodna ze świeckim charakterem państwa?
Te dwa pytania trzeba zadać po zawieszeniu - z jego polecenia - przy drzwiach wejściowych do pięciu podległych mu szkół w podkarpackiej gminie (w 1881 roku urodził się w niej późniejszy premier rządu RP i Wódz Naczelny generał Władysław Sikorski) marmurowych tablic z przykazaniami otrzymanymi przez Mojżesza od Boga na górze Synaj (Horeb).
Działający w lokalnych strukturach Prawa i Sprawiedliwości wójt tłumaczy, że zareagował na to, jak katolicy traktowani są na Zachodzie, gdzie dyskryminuje się ich, a promuje zło moralne w postaci aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych.
Chrześcijański dekalog, który stanowi również podstawę judaizmu, nie powinien budzić wątpliwości, jeżeli chodzi o jego treść w postaci nakazów i zakazów, zwłaszcza w na wskroś katolickim państwie. Czy należy go jednak eksponować na budynkach użyteczności publicznej?
Ciekawy jestem, jaka byłaby jednak reakcja katolików, gdyby w jakiejś gminie, w której dominowałaby większość muzułmańska, a jej wójt był wiernym wyznawcą Allaha, powieszono by na szkołach wybrane sury (wersety) Koranu.
Zastanawiając się na tym problemem nie sposób nie wspomnieć o dwóch pozostających w konflikcie zasadach politycznych: zapisanej w ustaleniach pokoju augsburskiego zawartego w 1555 roku przez cesarza Karola V z książętami niemieckimi "Cuius regio, eius religio (Czyj rząd, tego religia)" oraz głoszonej przez polskiego króla Zygmunta II Augusta: "Nie jestem królem waszych sumień".
Od tego, która bardziej do nas przemawia, zależeć będzie ocena postępowania wójta Tuszyna Narodowego.