Każde zwycięstwo może być zarzewiem klęski, z kolei każda klęska może zaowocować w przyszłości zwycięstwem.
Zastanawiam się, czy Jarosław Kaczyński, który właśnie poniósł spektakularną porażkę polityczną i to na międzynarodowym forum, ale jest od dawna znany z niesamowitej umiejętności odbudowywania swojej pozycji po kolejnych przegranych bataliach, przewidział taki obrót rzeczy przy okazji reelekcji Donalda Tuska, czy też jest zaskoczony nie tyle jego ponownym wyborem na przewodniczącego Rady Europejskiej (to było dosyć oczywiste), co całkowitym osamotnieniem Polski w walce o niedopuszczenie do takiego rozstrzygnięcia.
Opuścili go wszak wszyscy potencjalni sojusznicy, na których do ostatniej chwili liczył nakazując premier Beacie Szydło i ministrowi spraw zagranicznych Witoldowi Waszczykowskiemu prowadzenie dyplomatycznej ofensywy w beznadziejnej sytuacji aż do żałosnego końca.
Klęska jest ewidentna, bardzo trudno ją będzie więc przekuć w tak ulubione przez Polaków moralne zwycięstwo nawet największym zwolennikom prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jedyne co im pozostaje, to oczekiwać w niedługiej perspektywie czasowej jego następnego mistrzowskiego posunięcia, które osłodzi gorycz dzisiejszej porażki.