Papież Franciszek swoim przemówieniem na Wawelu pokazał, jak dobrze jest do wizyty w Polsce przygotowany i jak umiejętnie potrafi utrudnić życie tym, którzy chcą się jego słowami okładać. I choć trudno oczywiście liczyć na to, że jego wyrywane z kontekstu zdania nie będą kierowane przez jednych przeciw drugim, uważam, że przemówienie jako całość miało skłonić nas do popatrzenia na stojące przed nami wezwania w kontekście ogólnym, który wymusza i szersze spojrzenie, i pewną powściągliwość w formułowaniu sądów.

REKLAMA

Wszystkim tym, którzy ściskali kciuki, by "wygarnął" rządowi, co myśli o niechęci do przyjmowania w Polsce uchodźców, Franciszek odpowiedział wezwaniem do mądrości i miłosierdzia w tej sprawie. To czytelna sugestia, by ludzi w potrzebie nie zostawiać bez pomocy, ale ową pomoc oferować w sposób roztropny. Każdy może rozumieć to, jak chce i cytować w wybranym przez siebie kontekście, ale nikt rozumny nie zaprzeczy, że pod tak sformułowanym wezwaniem może spokojnie podpisać się większość z nas. To w oparciu o tę myśl można próbować dążyć do kompromisu, który z jednej strony pozwoli potraktować ludzi w potrzebie z miłosierdziem, z drugiej nie dopuścić do lekkomyślnych działań, które narażą na szwank nasze bezpieczeństwo. Wezwanie do współpracy międzynarodowej na rzecz sprawiedliwości i pokoju jest tylko pozornie oczywistością, a w praktyce podkreśleniem, że tylko tą drogą można do rzeczywistej poprawy losu uciekinierów doprowadzić.

W tym samym przemówieniu Franciszek zwrócił uwagę na sprawy szczególnie bliskie polskiemu Kościołowi, na potrzebę prowadzenia polityki społecznej na rzecz rodziny, wsparcia rodzin najsłabszych i najuboższych, na to "aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były pozostawiane samym sobie". Trudno o bardziej zdecydowane poparcie konkretnych i wprowadzonych już przez polskie państwo działań, choćby 500+. Działania te mają zdaniem papieża być także wyrazem tego, że "życie musi być zawsze przyjęte i chronione - zarówno przyjęte jak i chronione - od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie". W tych zdaniach rzekomo "lewacki" papież zdecydowanie i bez cienia wątpliwości opowiada się po katolickiej stronie fundamentalnego sporu, pustoszącego życie społeczne wielu krajów świata. To podkreślenie również wpisuje się w istotę sporu politycznego w Polsce i w kontekście stawianego przez Kościół postulatu pełnego zakazu aborcji do pewnego stopnia stawia rząd w nie do końca komfortowej sytuacji.

Papież zachęcał naród polski, by "umiał w zmienionych warunkach historycznych postępować na swej drodze, wierny swoim najlepszym tradycjom i pełen ufności i nadziei, także w chwilach trudnych", by także "w świetle swojej tysiącletniej historii patrzył z nadzieją w przyszłość i na problemy, którym musi stawić czoło". Podkreślał, że "taka postawa sprzyja klimatowi szacunku między wszystkimi środowiskami w społeczeństwie i konstruktywnemu dialogowi między różnymi stanowiskami". Mam wrażenie, że tymi słowami dał obu stronom naszych sporów szanse na przemyślenia. Chciałbym wierzyć, że obie będą do tego zdolne. Jak na pierwszy wieczór i pierwsze przemówienie tego papieża na polskiej ziemi, usłyszeliśmy niemało. Warto to wszystko przemyśleć.