W Krakowie i okolicach można w tych dniach zobaczyć to, o czym w tych szalonych czasach zdołaliśmy już nieco zapomnieć, że religia potrafi łączyć ludzi. Inaczej niż widzą to niechętni Kościołowi moralizatorzy, nie służy temu, by skłócać, ograniczać prawa i dyskryminować, służy temu, by łączyć, dawać nadzieję i skłaniać do zaufania. W pierwszych dniach Światowych Dni Młodzieży, jeszcze przed przyjazdem papieża wyraźnie było widać, że chrześcijaństwo jest taką religią.
Wiem, że wiele osób podchodzi do ŚDM z dystansem, ale serdecznie namawiam, jeśli nie daliście się Państwo przekonać, że będzie pandemonium i trzeba wyjechać w tym czasie na wakacje, jeśli macie jeszcze możliwość i okazję, mieszkacie w Krakowie lub okolicach, wybierzcie się na spotkanie nie tylko z papieżem Franciszkiem, ale i samymi pielgrzymami. Zobaczcie na Rynku Głównym, czy Błoniach ten kolorowy tłum radosnych, bawiących się, ale i zdyscyplinowanych młodych ludzi, którzy przeżywają tu naprawdę szczęśliwe dni i chętnie się swoim entuzjazmem dzielą.
Wizyty papieża Jana Pawła II były w czasach PRL-u czymś szczególnym między innymi dlatego, że wymuszały w mediach coś na kształt zawieszenia broni. W czasie pielgrzymek nawet propagandowa telewizja poddawała się nastrojowi chwili i dało się te transmisje oglądać. W III RP początkowo było podobnie, choć z czasem nurt "konstruktywnej krytyki" coraz bardziej dawał o sobie znać i pod jego presją zaczynaliśmy się w naszym odbiorze nie tylko do nauczania Jana Pawła II, ale nawet samego faktu jego fizycznej obecności wśród nas radykalnie różnić.
Benedykta XVI zdążyliśmy potem nawet polubić, choć o jego wizycie w 2006 roku już jakby mniej się pamięta. Przypadek niemieckiego papieża, który w Polsce cieszył się powszechnym szacunkiem wiernych, pokazał, że Polacy nie tylko "swojego" papieża podejmowali z entuzjazmem.
Papież Franciszek przybywa w 2016 roku do Polski mocno podzielonej i Kościoła katolickiego, który tu chyba sam nie do końca wie, w jakiej naprawdę jest kondycji. Dajmy Franciszkowi szansę, by mógł powiedzieć nam to, co uważa za ważne, spróbujmy wiernie go przetłumaczyć i przemyśleć to, co usłyszymy. Nie zmarnujmy jego wizyty, bo za naszego życia kolejna może się nie przydarzyć. Nie dajmy się prowokować tym, którym jego przyjazd się nie podoba. Nie odwracajmy się od niego, bo "za lewacki', bo "za konserwatywny", bo "co z tego, że papież". Doceńmy to, że do nas przyjeżdża, że "przyprowadził" tu setki tysięcy młodych ludzi z całego świata.
Módlmy się (albo trzymajmy kciuki), by Światowe Dni Młodzieży okazały się sukcesem, tak organizacyjnym (to szczególnie ważne dla nas) i duchowym (to ważne dla całego Kościoła katolickiego). Ten sukces jest teraz światu szczególnie potrzebny i myślę, że wszyscy, którzy dobrze Polsce życzą, zdają sobie z tego sprawę. Warto myśleć o Światowych Dniach Młodzieży i wizycie papieża pozytywnie. Jego słowa, i te kierowane do nas Polaków osobiście, i te adresowane do młodzieży całego świata, mogą stać się dobrym tematem naszej debaty o przyszłości. Ponieważ zaś można się spodziewać, że różne strony będą je interpretować po swojemu, warto posłuchać samemu i samemu wyrobić sobie opinię. To zbyt ważne dni, by je przegapić.