Jesteś rodzicem krnąbrnego nastolatka? Pamiętaj, by na niego, na nią nie krzyczeć. Najnowsze badania amerykańskich psychologów pokazują, że taka forma wymuszania dyscypliny nie tylko nie działa, ale nawet szkodzi. Badacze z uniwersytetu w Pittsburghu i Uniwersytetu Michigan piszą o tym w najnowszym numerze czasopisma "Child Development".
Zdaniem autorów pracy, szkodliwe są wszelkie formy tak zwanej słownej przemocy, od krzyków, przekleństw, po wyzywanie od głupków czy leniuchów, do których to metod rodzice uciekają się, gdy już opadają im ręce. Wyniki badań pokazują, że to jednak nie tylko nie działa, nie wpływa na poprawę często irytującego zachowania nastoletnich pociech, ale często pogarsza sytuację i szkodzi dzieciom na przyszłość.
Do ostrych form słownego dyscyplinowania, działań mających wzbudzić u dziecka silną emocjonalną reakcję i w związku z tym skłonić go do zmiany postępowania, badacze zaliczają różne działania, od prostego krzyku i pretensji po słowne upokarzanie. Wcześniejsze badania pokazały, że w Stanach Zjednoczonych około 90 procent rodziców przyznaje, że zdarzyło im się krzyczeć na dziecko. Około połowy deklaruje, że stosowali taką formę dyscyplinowania wobec nastolatków.
W badaniach analizowano sytuację w blisko tysiącu pełnych rodzin, w większości należących do klasy średniej. Rodzice i dzieci przez dwa lata wypełniali ankiety określające między innymi stosowane metody wychowawcze, stosunki między dziećmi i rodzicami, czy samopoczucie psychiczne.
Okazało się, że dzieci, wobec których w wieku 13 lat rodzice stosowali takie ostre formy słownego dyscyplinowania, zdradzały potem więcej objawów depresyjnych, częściej zdarzały im się przypadki złego zachowania w szkole, częściej kłamały rodzicom, czy wdawały się w bójki. W przyszłości rosło też ryzyko konfliktu z prawem, bo młodzi ludzie mieli częstsze problemy z tłumieniem negatywnych emocji, stawali się bardziej agresywni.
To jedne z pierwszych badań, które wykazują, że ostre formy słownego dyscyplinowania nastolatków, mogą zaburzać ich rozwój - mówi szef zespołu badawczego, profesor Ming-Te Wang z Uniwersytetu w Pittsburghu. Jego zdaniem, rodzice powinni zdawać sobie sprawę, że nie zmieniają tego nawet bliskie więzi emocjonalne. Przekonanie, że dziecko zrozumie, że to wszystko dla jego dobra, jest błędne - podkreśla Wang.
Wygląda na to, że jedyne co pozostaje rodzicom to cierpliwość i rozmowa. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.