Polska - Niemcy 2:0. Polska 2 - 0 Niemcy. Szczęsny. Piszczek. Glik. Lewandowski. Walka. Drużyna. Klasa. "Angela. Nigdy więcej. Nie. Szarp. Mnie. Za. Łokieć". Tak ja zapamiętam to spotkanie… A Wy?:)
Tego, co pokazał w czasie meczu, komentować nie trzeba. Cały świat widział:)
A po meczu?
Obroniłem to, co leciało w moim kierunku, i tyle.
Ja też popełniłem błędy. Dwa razy wykopałem na aut taką piłkę, że junior by się powstydził.
Klasa? Przez wielkie K!
A do tego...
Zostawcie kibica!!!
*** Nie pochwalamy oczywiście wbiegania na murawę!;)
Nigdy za Robertem Lewandowskim nie przepadałam.
Dlaczego jeden z najlepszych snajperów Europy - a być może i świata, jak twierdzą niektórzy - nie jest w stanie strzelić gola z akcji w meczu z San Marino? Bo to złe podania były?...
Do tego te teatralne gesty irytacji, niezadowolenia, frustracji. Że podanie niedokładne. Że przeciwnik gra za ostro. Że sędzia nie widział. A jak widział, to źle zareagował...
11 października na Stadionie Narodowym znów nie zobaczyłam goli Gwiazdora Lewandowskiego. Zobaczyłam świetną asystę Kapitana Lewandowskiego. Zobaczyłam Kapitana Lewandowskiego harującego jak wół. Podpowiadającego kolegom. Asekurującego kolegów. Cofającego się do obrony. Pozwalającego się sfaulować. Pracującego ciężko na całą drużynę. Wyzbytego egoizmu. Oddającego piłkę Sebastianowi Mili.
Miły widok.
Chapeau bas, Kapitanie:)
Schweinsteiger, Oezil, Khedira, Hoewedes, Reus wykluczeni przez kontuzje. Lahm czy Klose - przez samych siebie. Niby mistrzowie świata, a jakby mocno odchudzeni.
Tyle że odchudzona piłkarska reprezentacja Niemiec to wciąż zawodnik wagi ciężkiej. Przed meczem na Narodowym doskonale to wiedzieliśmy.
Nie przypominam sobie, żeby Niemcy usiedli na murawie. Goli samobójczych nie widziałam. Widziałam ciężką walkę naszej Reprezentacji. O każde wybicie piłki, o każdy metr boiska, o każde podanie.
Szczęścia mieliśmy mnóstwo, prawda. Ale i Szczęsnego w bramce.
Poza tym - jak powiedział Łukasz Szukała - "grając przeciwko mistrzom świata, trzeba szczęście mieć".
Z mojej strony - zero sprzeciwu:)
Wystarczy już meczów, w których "byliśmy lepszą drużyną", a z trzech punktów cieszył się ktoś inny. Limit szczęścia rywali chętnie uznam za wyczerpany!
A i skuteczności nie sposób nam odmówić...;)
Polacy mieli półtorej okazji do strzelenia gola i zdobyli dwie bramki [Thomas Mueller].
Jest w nas teraz taka typowa złość, która pojawia się po meczu przegranym, ale ze świadomością, że było się drużyną lepszą. (...) Polacy byli po prostu brutalnie skuteczni [Mats Hummels].
Jak to mówią: lajf is brutal, panowie!:))
A w kajeciku zapisujemy: M-I-L-A.
:)
Dopóki piłka w grze, do tego okrągła, a bramki dwie - zdarzyć się może wszystko. Przegrana ze Szkotami. Brak awansu. Utrwalanie: "Polacy, nic się nie stało!". Przez wiele lat.
Ale tego zwycięstwa nikt i nic nam już nie odbierze.
Tej euforii i tej dumy.
Ja zamierzam opowiadać wnukom!
:)