"Odbudowujemy polski hokej i decyzja ministerstwa sportu mocno komplikuje nam plany. Jesteśmy przedstawicielami jedynej zimowej drużynowej dyscypliny olimpijskiej. I w krótkim czasie zrobiliśmy naprawdę spory postęp" - tak prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Piotr Hałasik skomentował w rozmowie z hokej.net nową koncepcję finansowania polskiego sportu, przedstawioną przez resort Joanny Muchy. Hokej nie miał szczęścia znaleźć się w grupie dyscyplin zespołowych, którym zagwarantowano utrzymanie wysokiego poziomu finansowania. Czy słusznie?
Ministerialna koncepcja zakłada podział dyscyplin na strategiczne i mniej ważne. Związki sportowe muszą odzwyczaić się od otrzymywania środków finansowych na obecnych zasadach. Finansowanie będzie przeznaczone na wyraźnie i ściśle określone zadania i po spełnieniu określonych warunków - mówiła Mucha podczas spotkania z dziennikarzami na Stadionie Narodowym.
W propozycji resortu odrębną wobec innych kategorię stanowią gry zespołowe, które podzielono na dwie grupy. Wysokie finansowanie będzie miała zapewnione grupa pierwsza, do której zakwalifikowano koszykówkę, piłkę ręczną, siatkówkę i piłkę nożną, choć w wypadku tej ostatniej model finansowania ma się nieco różnić od pozostałych. Zaliczone do drugiej grupy hokej na trawie, hokej na lodzie i rugby będą musiały poszukać strategicznych sponsorów.
Mucha podkreślała również, że dla ministerstwa priorytetowe będą sporty olimpijskie. To deklaracja szczególnie istotna w kontekście planów ubiegania się o organizację w Polsce i na Słowacji zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku.
Dziwi nas, że hokej nie znalazł się w pierwszej grupie. Choćby dlatego, że jesteśmy przedstawicielami jedynej zimowej drużynowej dyscypliny olimpijskiej - podkreśla w rozmowie z hokej.net szef PZHL Piotr Hałasik.
To decyzja, nad którą ubolewam. Nie ma hokeja w pierwszej grupie, wobec czego finansowe wsparcie ministerstwa na pewno się zmniejszy. Przy tej decyzji nie byliśmy, więc nie wiemy, kto i na jakich zasadach nas osądzał - zaznacza. Odbudowujemy polski hokej i taka sytuacja mocno komplikuje nam plany. (...) W krótkim czasie zrobiliśmy naprawdę spory postęp - dodaje.
Według nowej koncepcji, resort Muchy zamierza stawiać na sporty, które dają największe szanse na sukcesy i mają najlepsze plany rozwoju. Powstaje pytanie, według jakich kryteriów oceniane były te elementy.
Ostatni wielki sukces polska reprezentacja piłkarska odniosła 31 lat temu - zajęła trzecie miejsce na mistrzostwach świata w 1982 roku. W obecnym stuleciu biało-czerwoni zakwalifikowali się do turnieju finałowego dwukrotnie - w 2002 i 2006 roku. Oba występy zakończyli na fazie grupowej.
O rywalizacji w mistrzostwach Europy wspominać nie warto. Na Euro pojawiliśmy się dwukrotnie - w 2008 i 2012 roku. Łącznie strzeliliśmy w obu turniejach trzy gole. Udział w każdym zakończyliśmy na ostatnim miejscu w grupie.
W rankingu FIFA polska kadra zajmuje 56. miejsce - między innymi za Gabonem, Panamą, Haiti czy Mali.
Mimo to piłkę nożną ministerialni eksperci włączyli do grupy pierwszej z zapewnionym wysokim finansowaniem. W końcu to sport narodowy.
Do tej samej grupy trafiła koszykówka. Ostatni medalowy sukces męska reprezentacja Polski odniosła w tej dyscyplinie w 1967 roku. Zdobyła wtedy brąz na mistrzostwach Europy w Helsinkach.
Hokej nie jest polskim sportem narodowym ani dyscypliną tak popularną jak wspomniane piłka nożna czy koszykówka. Czasy świetności przeżywał w latach 70. i 80. W 1989 roku zajęliśmy ósme miejsce w mistrzostwach świata. Później było już tylko gorzej. Ubiegłoroczne MŚ zakończyliśmy na 24. pozycji (drugie miejsce w Dywizji IB). W rankingu Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie zajmujemy miejsce w połowie stawki (23. pozycja wśród 47 klasyfikowanych krajów).
Gdyby jednak porównać wyniki polskich reprezentacji tylko w tych trzech dyscyplinach, daty ostatnich odniesionych przez nie sukcesów i zestawić je z możliwościami finansowymi, można by się zastanawiać, w jaki sposób ministerstwo Joanny Muchy oceniło szanse poszczególnych dyscyplin na sukces właśnie, a co za tym idzie - według jakich kryteriów rozdzieliło swoje finansowe wsparcie.
W sierpniu ubiegłego roku trenowania polskiej kadry hokejowej podjęli się Igor Zacharkin i Wiaczesław Bykow. To trochę tak, jakby na pracę z naszą reprezentacją piłkarską zgodzili się Jose Mourinho czy Joachim Loew.
W latach 2006-2011 Bykow i Zacharkin prowadzili reprezentację Rosji, z którą dwukrotnie zdobyli mistrzostwo świata - w 2008 i 2009 roku, w 2007 roku wywalczyli medal brązowy, a w 2010 - srebrny. Bykow jako zawodnik dwukrotnie zdobył z drużyną Sbornej złoty medal olimpijski (Calgary 1988 i Albertville 1992), a pięciokrotnie tytuł mistrza świata.
Teraz Zacharkin jest trenerem polskiej kadry hokejowej, a Bykow jego konsultantem.
Praca tego pierwszego nie ogranicza się zresztą wyłącznie do szkolenia reprezentacji. Zacharkin pojawia się na meczach ligowych, obserwuje, analizuje i przekazuje uwagi trenerom klubów, by wspomóc ich w ich codziennej pracy. Nie chodzi o to, że chcę im pokazać swoją wyższość, tylko próbuję znaleźć sojuszników w swojej pracy nad poprawą poziomu gry polskiego hokeja. Ja po krótkim pobycie na trybunach wyjadę, a oni zostaną z zawodnikami i mogą im na co dzień zwracać uwagę na detale, nad którymi już później, podczas zgrupowania kadry, nie będziemy musieli się zastanawiać - mówił w połowie września w rozmowie z portalem silesiasport.com.
Za sprawą trenerów Zacharkina i Bykowa pracę z reprezentacją do lat 20 rozpoczął we wrześniu Andriej Parfionow. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W grudniu nasi hokeiści wygrali MŚ Dywizji IB i awansowali na zaplecze Elity. To tyle w ramach komentarza do ministerialnego wymogu wzięcia przez związki odpowiedzialności za sport młodzieżowy. Podatnik polski nie powinien finansować związku sportowego, który nie szkoli młodych, nie ma kadry w żadnej z kategorii juniorskich lub nie ma tam rokujących młodych zawodników, nie przygotowuje wiarygodnego planu szkoleniowego - mówiła minister Mucha, przedstawiając nową koncepcję finansowania polskiego sportu.
Pozyskanie hokejowych sław do pracy z polskimi kadrowiczami zajęło nowemu szefowi PZHL kilka miesięcy. Piotr Hałasik objął stanowisko w maju. To tyle w ramach komentarza do ministerialnego pomysłu promowania "najlepszych planów rozwoju".
A w ramach podsumowania: niezapomniana deklaracja minister Muchy w Kontrwywiadzie RMF FM z lutego ubiegłego roku...