Od 40 do 120 złotych kosztować będzie bilet na pojedynczy mecz hokejowych mistrzostw świata w Kraków Arenie. Kogoś poniosło? Mocno poniosło.
Zdaniem prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Dawida Chwałki, "40 zł za bilet na mecz to przystępna kwota, bo podliczając wszystkie pięć spotkań wychodzi tylko 200 zł". Zgodziłabym się, gdyby wszyscy hokejowi kibice w tym kraju mieszkali w Krakowie, nie musieli opłacić noclegów, a podróż w obie strony kosztowałaby ich w najgorszym razie 10 złotych - bo 5 złotych trzeba zapłacić pod Wawelem za godzinny bilet komunikacji miejskiej.
Sęk w tym, że polski hokej to nie tylko Kraków. I nie wyłącznie krakowskie miało to być święto.
Czy policzył pan prezes, jak rosną koszty, kiedy chce się obejrzeć mecz z lepszego miejsca albo przyjść na spotkanie z całą rodziną? Informacji na ten temat brak. Podobnie jak karnetów rodzinnych czy całodniowych.
Radość z goszczenia w Polsce, na rewelacyjnym obiekcie, dużej hokejowej imprezy zastąpiły złość, rozczarowanie, a w najłagodniejszej wersji - niedowierzanie. Ja wciąż nie dowierzam, jestem rozczarowana i zła.
Nie trafia do mnie argument, że to mistrzostwa świata, a nie Puchar Polski, w przypadku którego ceny biletów ustalono na bardzo rozsądnym poziomie. Mistrzostwa świata - owszem. Ale drugiej klasy rozgrywkowej i w kraju, w którym trzeba walczyć o każdego hokejowego widza. A każdy hokejowy kibic jest na wagę złota.
Ktoś tu zapomniał, że popularności hokeja w Polsce nijak nie można porównać do popularności, jaką cieszy się choćby siatkówka. A najtańsze bilety na mecze polskich siatkarzy w czasie niedawnych MŚ kosztowały 50 złotych. Struktura turnieju oczywiście inna, więcej spotkań do rozegrania. Ale i wspomniana popularność dyscypliny nieporównanie większa - że o osiągnięciach siatkarskiej kadry w ostatnich latach nie wspomnę. Naszym hokejowym reprezentantom kibicuję z całych sił, podziwiam ich i czuję dumę, kiedy widzę, ile serca i wysiłku wkładają w każdy mecz. Ale musimy sobie szczerze powiedzieć, że dopiero co wydostali się z trzeciego poziomu światowego hokeja. Chwała im za to - ale do sukcesów siatkarzy trochę im jednak jeszcze brakuje.
Jak zatem zapełnić 15-tysięczną Kraków Arenę w czasie meczów Polaków? Bo o spotkaniach bez udziału biało-czerwonych nawet nie wspominam - bilety kosztują tyle samo! Hala będzie świecić pustkami.
Nadzieja w tych, którzy na mecze przyjdą, choć hokejem nie interesują się wcale bądź średnio, ale zechcą zobaczyć dobre sportowe widowisko w fajnym miejscu lub po prostu pokibicować reprezentacji Polski - bez względu na dyscyplinę. Czy zdołają wypełnić trybuny? Nie wiem. I - co ważniejsze - czy zechcą zdzierać gardła, żeby być siódmym zawodnikiem na lodzie?
Czekaliśmy na hokejowe święto całego środowiska - zawodników, trenerów, kibiców. Kibiców, którzy są z tą dyscypliną od lat, a dobrze wiemy, że liczba lat chudych dawno przekroczyła siedem.
Tymczasem szykuje się nam święto PZHL-u. Pod warunkiem oczywiście, że widzowie dopiszą i pomogą związkowi podreperować budżet po Pucharze Polski.
Zwracam tylko uwagę, że "widz" niekoniecznie oznacza "kibic".
O kibicach wyraźnie tutaj zapomniano.