„Tak, jak Polacy muszą się nauczyć żyć z nowym Sejmem, tak paradoksalnie politycy muszą się nauczyć z tym, co ich spotkało” – mówi gość programu „Danie do myślenia” w RMF Classic, szef Instytutu Filozofii i Socjologii PAN prof. Andrzej Rychard. Jego zdaniem „PO w kampanii parlamentarnej popełniła większy błąd, niż PiS – nie potrafiła połączyć elementów sukcesu z polityką”. „To, że scena polityczna troszeczkę już budziła znużenie widać w wyniku osiągniętym przez Zjednoczoną Lewicę i PSL” – uważa prof. Rychard. „Ten Sejm reprezentuje społeczeństwo, które w sporej części w ogóle nie jest zainteresowane jaki ten Sejm będzie” – dodaje gość RMF Classic.
Tomasz Skory: Po tygodniu oswoiliśmy się już chyba z wynikami wyborów. Mamy pojęcie, jak będzie przez cztery lata wyglądał Sejm. Socjologa chciałbym jednak spytać, jakie społeczeństwo ten sejm reprezentuje? Podzielone, bo zdecydowane na ten czy inny zespół poglądów, czy raczej ulegające sztuczkom kampanii?
Prof. Andrzej Rychard: Ten Sejm reprezentuje społeczeństwo, które jednak w sporej części w ogóle nie jest zainteresowane, jaki ten Sejm będzie, ponieważ nie poszło do wyborów. Spośród tych, którzy poszli, myślę, że widzieliśmy - poza tym podziałem, który jest już od dobrych paru lat w polskiej polityce, pomiędzy dwoma głównymi siłami, podziałem, w którym jedna jest potrzebna właściwie drugiej po to, żeby się każda z nich mogła się definiować wobec tej drugiej - widzieliśmy pewne próby wyjścia poza ten podział i czegokolwiek byśmy nie mówili o Kukizie czy też o .Nowoczesnej Ryszarda Petru, to to są jakieś próby wychodzenia poza ten podział i to, że ta scena polityczna troszeczkę już budziła znużenie widać także w wyniku osiągniętym przez post SLD, czyli Zjednoczoną Lewicę i w wyniku osiągniętym przez PSL. Te partie straciły strasznie. SLD do tego stopnia, że go nie ma...
Po prostu już go nie ma...
I dostało karę właściwie za to, że używało nazwę bycia partią lewicową do określenia zawartości, która z różnymi rzeczami mogła mieć wiele wspólnego, ale z lewicowością nie koniecznie.
Ale mamy wynik wyborczy zawłaszczony przez 60 proc. głosów na PO-PiS. To jest 370 z 460 mandatów. Kukiz, .Nowoczesna i PSL - łącznie to jest niespełna 90 mandatów. To jest niecała 1/5 - kwiatki do kożucha w gruncie rzeczy Panie profesorze...
Tak, to prawda, jednak ten podział zdominowany jest przez te dwie siły polityczne. Ja sądzę, że tak, jak Polacy muszą się nauczyć żyć z tym nowym Sejmem, tak paradoksalnie politycy też muszą się nauczyć żyć z tym, co ich spotkało, bo ja myślę sobie tak, że ani Platforma nie sądziła, że tak głęboko przegra, ani chyba jednak PiS nie sądził, że aż tak mocno wygra. Gdybyśmy pół roku temu zapytali się, nie sądzę, żeby PiS wyrażał opinię, że będzie miał wszystko a PO, że nie będzie miała praktycznie nic.
Mało kto by to przewidział. My Polacy chyba lubimy wyraźną różnicę. Dwie duże partie trochę jak Republikanie i Demokraci w Stanach Zjednoczonych, ale czy ten podział między nimi ma jakieś znamiona ideowości, czy jest oparty na rzeczywistych wartościach, bo z obserwacji wynika, że wcale niekoniecznie, że raczej to są rekomendacje szefów tych partii, którzy potrafią zmieniać zdanie nawet dość często.
Jakiś tam element może nie ideologii, ale osadzenia tego - powiedzmy sobie w strukturze społecznej - istnieje. Jednak co tu dużo mówić, mimo całej niejasności, takiej ideowej niedookreśloności, partia pod nazwą Platforma Obywatelska jest partią raczej tych, którym się jakoś w miarę udało, gdy PiS jest w części partią tych, którym się nie udawało, bądź którzy się czują zagrożeni, ale są w tym pewne nowe elementy. PiS ma w tej chwili już nie tylko elektorat tych tradycyjnych niezadowolonych, którzy się boją tego, że transformacji jest za dużo, ale PiS-owi, podobnie jak Andrzejowi Dudzie w wyborach prezydenckich, doszli także chyba nowi niezadowoleni, ci którzy nie obawiają się tego, że transformacja jest za duża, ale przeciwnie myślą, że transformacji być może było za mało, bądź poszła nie w tym kierunku, którzy chcieli. To są ci młodzi niezadowoleni i PiS potrafił te dwie grupy niezadowolonych połączyć Platforma straciła właśnie tych potencjalnych tzw. młodych wielkomiejskich wykształconych.
Oni wyjechali za granicę niektórzy...
Albo wyjechali za granicę, a ci którzy zostali, niekoniecznie zostali przy Platformie.
PiS - partia prawicowa ma program gospodarczy niepokojąco podobny do pomysłów lewicowych - to jest centralizm, większy udział państwa w życiu, egalitaryzm, ta liberalna kiedyś Platforma przeszła w partię, powiedziałbym partię administracji - miota się ideowo między lewicowością a konserwatyzmem. Wiarygodności obu to nie przydaje, ani jednym ani drugim...
Ani jednym ani drugim, chociaż moim zdaniem Platforma popełniła większy błąd niż PiS. Otóż Platforma nie potrafiła połączyć elementów sukcesu, elementów powodzenia, jakie niewątpliwie były w ostatnim dwudziestopięcioleciu Polski i to wyraźne były. Nie potrafiła połączyć tego z polityką. Krótko mówiąc - Platforma odłączyła sukces od polityki a przyłączyła do polityki wyłącznie niepowodzenia. Odłączyła sukces od polityki, mówiąc budujmy szkoły, budujmy szpitale, nie róbmy polityki, róbmy ciepłą wodę w kranie i to wszystko doprowadziło do sytuacji, w której ludzie myślą, że to, co się wydarzyło dobrego także im, to w ogóle nie ma żadnego związku z polityką. To ewidentnie widać w rezultatach badania "Diagnoza społeczna" Janusz Czaplińskiego, kiedy widać, jak rośnie proporcja tych, którzy sądzą, że polityka w ogóle nie ma wpływu na ich życie, na ich działalność, na ich sukcesy. To jest do pewnego stopnia samodewastująca polityka Platformy, która jak gdyby zdepolityzowała politykę i czegokolwiek by o PiS nie mówić, a szczególnie o jego przywódcy, jakim jest Jarosław Kaczyński, to Jarosław Kaczyński nigdy nie udawał, że nie robi polityki, on nigdy nie udawał, że on buduje baseny czy szpitale, i że nie robi polityki. Nie, on jest twardym politykiem w polityce i dlatego ci zwolennicy PiS są jednak chyba jakoś bardziej dookreśleni i oni bardziej wiążą swoje życie być może z tym, co politycznie może im być zaoferowane a Platforma - nie chcę używać tego słowa, które kiedyś użył Roman Giertych na określenie Platformy, ale pamiętamy, jakie to było słowo - już przypomnę je - "ciamciaramcia"...
No tak...
I coś takiego było jednak trochę.
A skoro padło to nazwisko - pana nie dziwi, że można startować z poparciem Platformy, będąc byłym szefem Ligi Polskich Rodzin, albo będąc szefem byłym SLD, a z kolei można startować z poparcia Prawa i Sprawiedliwości, będąc byłym ministrem w rządzie Platformy - tu mówię o panu ministrze Gowinie. Przecież to tak naprawdę najlepiej obrazuje, że nie ma znaczenia skąd....
Wie pan, tak naprawdę, na poziomie ideowym, to mi się wydaje, że jednak odległość Gowina od PiS, to jest mniej więcej wielokrotnie mniejsza niż odległość ideowa przynajmniej byłego Giertycha od byłej Platformy. Obecny Giertych i obecna Platforma się zbliżyli, dlatego , że Giertych stępił swoje ostrze ideologiczne a obecna Platforma już resztki jego całkowicie stępiła, i dlatego to się stało możliwe. Oczywiście, że mnie to dziwi i uważam, że tak nie powinno być i sądzę, że Platforma też dostała trochę po łapach i za Giertycha i za Kamińskiego a także głównie moim zdaniem za to, że po prostu potrafiła skutecznie pozbyć się wszystkich ludzi, którzy mogli być potencjalnymi liderami i o to już pani premier Ewy Kopacz nie można winić, która robiła co mogła z tą drużyną, którą miała, ale tę drużynę przetrzebił jej poprzednik skutecznie. Gdzie jest Sikorski? Gdzie jest Rokita? Gdzie jest Hausner, gdzie jest Olechowski? Już nie będę dalej wymieniał tych nazwisk, ale to wszystko byli ludzie, o których cokolwiek by nie powiedzieć każdy z nich miał jakąś wizję i wykraczał poza przeciętną dla polskiej polityki.