Można kochać człowieka, ale można też zakochać się w jakimś miejscu. Serce to symbol zauroczenia, ale też konkretny organ. Na tych różnych poziomach znaczeń poruszałem się w walentynkowym programie w internetowym radiu RMF24. Tak tworzy się radiowa sieć, Internet daje tę możliwość. Technologia jest tu (nieczułym, ale też superczułym) informacyjnym medium, ale przede wszystkim liczą się dla mnie ludzie oraz ich uczucia. Wiedza to dużo, ale jeszcze nie całość. Bardzo istotne są emocje w rozmowach na żywo. To zawsze dla mnie największy walor porannych programów: obecność gości. Ich pasje, charyzma.
Ukochane miasto Warszawa! Serce Polski! Ta metafora po II wojnie była niemal martwa. Puls niemal ustał, życie prawie zamarło. Niemcy niemal zabili wszelkie jego formy. A jednak Warszawa przeżyła, przeszła reanimację! Podniosła się po zawale, wynurzyła się ze zwałów. 14 lutego 1945 r. powołano Biuro Odbudowy Stolicy. Co to było za ciało? Jak powoli regenerowała się stołeczna tkanka? W dniu miłości, w Walentynki, rozmawiałem z zakochanym w Warszawie redaktorem naczelnym magazynu whiteMAD Kamilem Białasem.
Serce mocniej bije w wielu piersiach w takim dniu jak Walentynki. Wiadomo, miłość! Jednak czy wiadomo, dlaczego puls jest szybszy? Co się wtedy z sercem dzieje? O to trzeba zapytać - już bez emocji - obiektywnego badacza. Poprosiłem o wyjaśnienia uczonego z Zakładu Patologii Molekularnej Instytutu Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk. Dr Tomasz Kolanowski zajmuje się badaniami w dziedzinie medycyny regeneracyjnej, tworzy nowe modele tkankowe serca. I kocha o sercu mówić!
"Ławeczka zakochanych" - brzmi kiczowato? Jak większość najszczerszych, osobistych uczuć, które okazujemy sobie w najprostszy sposób ... w obiektywnej ocenie osób obcych, postronnych. Walentynki budzą więc wielki entuzjazm, albo zupełną obojętność, a nawet niechęć. "Łowią nas na miłosny haczyk w tych całych hipermarketach, pozbywają się z magazynów stosów bombonierek! Strzygą nas, wciskając w dłonie te wszystkie cięte kwiaty! Wredni kapitaliści, pazerni Anglosasi, to stamtąd płynie do nas cała ta cała miłosna zaraza!" - słyszę cyniczne głosy. Ludzie! Jaka zaraza?! Święty Walenty leczy, a nie infekuje. I my nie gęsi, ani nie papugi, bo jako Polacy mamy Go u siebie. Na przykład w pięknym Chełmnie, mieście zakochanych.
Byłem, widziałem, żonie całusa na ławeczce skradłem. Niezapomniane wakacje! O letniej wizycie w kujawsko-pomorskim grodzie przypomniałem sobie, a jakże!, czternastego lutego. Wspomnień czar to jednak taka moja prywata. Chciałem zarazić słuchaczy swoją miłością do tego cudownego miejsca. Zaprosiłem do internetowego radia RMF24 elokwentną przewodniczkę p. Monikę Szwarocką-Lobę.