Na 27 marca zaplanowane zostało w stołecznej prokuraturze okręgowej przesłuchanie Arkadiusza Ł. ps. Hoss - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy. Mężczyzna przebywa obecnie w areszcie śledczym na warszawskiej Białołęce. Informację tę potwierdził w rozmowie z PAP obrońca Ł. mec. Aleksander Kowzan.
"Hoss" to według śledczych lider jednej z największych i najprężniej działających grup zajmujących się wyłudzaniem pieniędzy od starszych osób, m.in. z Niemiec, Austrii, Luksemburga, tzw. metodą na wnuczka. Warszawska prokuratura okręgowa przedstawiła mu zarzuty dokonania, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej czterech oszustw na łączną kwotę ponad 1,4 mln zł. Członkowie jego grupy mają na swym koncie wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
Ł. po raz pierwszy został zatrzymany na początku lutego na warszawskiej Woli. Prokuratura chciała jego aresztowania, ale Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał, że areszt w tej sprawie nie będzie konieczny i wyznaczył mu dozór policji, z którego mężczyzna się nie wywiązywał. Sąd okręgowy rozpatrując zażalenie prokuratury zdecydował w połowie lutego o aresztowaniu "Hossa", mężczyzna jednak uciekł. Wystawiono za nim list gończy, a w poszukiwania zaangażowali się policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej z Poznania tzw. "łowcy cieni". W czwartek zatrzymali go na warszawskim Żoliborzu.
Mężczyzna ukrywał się w wynajmowanym mieszkaniu; aby uniknąć zatrzymania zmienił wygląd - zgolił włosy i brodę, a także zaczął nosić okulary. Pomagał mu m.in. syn, który w przebraniu robotnika, donosił mu jedzenie.
To nie jedyna sprawa, która dotyczy "Hossa". W Poznaniu, w piątek, po raz kolejny nie rozpoczęto procesu, w którym odpowiada on za organizowanie procederu "na wnuczka" i oszustwa dokonywane tą metodą. Nowy termin rozprawy wyznaczono na 19 maja.
Głównym powodem odroczenia była nieobecność prokuratora; sąd zwrócił się do prokuratury o wyjaśnienia w tej sprawie. Nie dowieziono też samego "Hossa" ale jego obrona na poprzednich rozprawach złożyła wniosek, by proces mógł być prowadzony pod jego nieobecność.
Na dzisiejszej rozprawie mecenas Jacek Relewicz, również reprezentujący "Hossa", zawnioskował o odroczenie rozpoczęcia procesu "celem doprowadzenia jego klienta". Uzasadniał to tym, że Arkadiusz Ł. jednak chce w procesie uczestniczyć.
Sprawa "Hossa" ma jeszcze jeden wątek. Prokuratura Krajowa bada okoliczności analizowania przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wniosku o aresztowania mężczyzny. Z terminarza, który był przez prokuraturę ujawniany, wynika bowiem, że samo posiedzenie w tej sprawie zostało zwołane na godzinę w której upłynął 24-godzinny termin przewidzianym dla sądu na taką decyzja. Trzy godziny później sąd zdecydował, że Arkadiusz Ł. nie zostanie aresztowany, w tym czasie był jednak cały czas zatrzymany - zdaniem śledczych - bezprawnie.
Podobnie do sprawy podchodzą obrońcy "Hossa". Właśnie te nieprawidłowości były jednym z głównym argumentów w ich odwołaniu od decyzji o aresztowaniu mężczyzny. W czwartek warszawski Sąd Okręgowy oddalając skargę obrony wskazał jednak, że SR wprawdzie "dopuścił się naruszenia" ale to "uchybienie" nie wpływało na kontynuację rozpatrywania wniosku o areszt, a tym bardziej - na rozpatrywanie sprawy przez sąd II instancji.
Równocześnie w ocenie SO istniały i nadal istnieją poważne przesłanki do tego, by Arkadiusz Ł. był tymczasowo aresztowany: nie ma stałego miejsca zamieszkania, istnieje obawa matactwa, był już poszukiwany listem gończym i grozi mu surowa kara. Obrona "Hossa" zapowiada już kasację w tej sprawie.
Jak informował wcześniej dziennikarz RMF FM Adam Górczewski, rozpoczęcie procesu byłoby wariantem wariant bardzo optymistycznym. "Hoss" zgodził się dziś w nocy na prowadzenie sprawy pod jego nieobecność, a zgoda ta dotarła do Poznania i sąd miał w końcu ruszyć z procesem. Bardziej prawdopodobne było jednak, że - tak jak to jest od września - nie uda się ruszyć ze sprawą, bo nie będzie oskarżonego, a fizycznie dziś Arkadiusz Ł. nie zostanie dowieziony z Warszawy.
"Hoss", stosujący oszustwa "na wnuczka" i "na policjanta", został zatrzymany wczoraj w Warszawie. Ujęli go funkcjonariusze poznańskiego Zespołu Poszukiwań Celowych, nazywani "łowcami głów". Arkadiusz Ł. od 17 lutego był poszukiwany listem gończym. Ukrywał się w wynajmowanym mieszkaniu, do którego jedzenie donosił mu syn. Całkowicie zmienił wygląd: zgolił włosy i brodę, z mieszkania wychodził często w stroju roboczym. Policjanci - jak ujawnił rzecznik KGP Mariusz Ciarka - rozpoznali go m.in. po... sposobie chodzenia.
Wynajął mieszkanie na warszawskim Żoliborzu i stosował przeróżny kamuflaż, m.in. całkowicie zgolił włosy. Z listów gończych znamy go jako mężczyznę z długą, siwą brodą, z długimi włosami. Teraz jest to ogolony na łyso mężczyzna, noszący okulary. Chodził też bardzo często w stroju roboczym - relacjonował rzecznik Komendy Głównej.
Jak dodał, "Hoss" rzadko opuszczał mieszkanie, w którym razem z nim przebywała jego żona. Jedzenie donosił im syn - również przebrany w strój roboczy.
Tutaj (ważne było) m.in. dobre rozpoznanie policjantów: mimo iż zmienił on ("Hoss") wygląd, policjanci rozpoznali go również po chodzie - podkreślił Ciarka.
(ph)