Już w pierwszy weekend listopada rozpocznie się nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Tegoroczna inauguracja sezonu będzie jednak zupełnie inna. Wszystko dlatego, że pierwsze w sezonie dwa konkursy na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle Malince nie odbędą się na śniegu. Zawodnicy będą skakać z wykorzystaniem torów lodowych na rozbiegu, ale lądować na igielicie jak w czasie konkursów Letniej Grand Prix. „Z racji tego, że nie muszę naśnieżać skoczni, koszty organizacyjne są niższe” – podkreśla Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni w Wiśle Malice, z którym o przygotowaniach do konkursów Pucharu Świata rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.
Tegoroczny początek sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich będzie zupełnie inny niż wszystkie do tej pory. Sezon rusza bardzo wcześnie, bo już w pierwszy weekend listopada. 4 listopada na skoczni w Wiśle Malice odbędą się kwalifikacje. Dzień później w sobotę przeprowadzony zostanie konkurs indywidualny, a w niedzielę 6 listopada kwalifikacje i kolejny konkurs indywidualny. Po raz pierwszy w historii sezon zimowy nie rozpocznie się jednak od konkursu na śniegu. Zawody w Wiśle odbędą się w tak zwanym systemie hybrydowym.
Na rozbiegu skoczni zawodnicy korzystają z torów lodowych. To już ma coś wspólnego z sezonem zimowym. Natomiast lądujemy na igielicie tak, jak w letnich konkursach. Według Sandro Pertile - dyrektora Pucharu Świata w skokach narciarskich - ma to być próba. A wszystko dlatego, że ociepla się klimat i wiele miast, które organizuje Puchar Świata w skokach, ma problem z naturalnym śniegiem - wyjaśnia Andrzej Wąsowicz dyrektor skoczni w Wiśle Malince.