Polskie siatkarki pokonały w Hongkongu Turcję 3:0 (25:22, 25:20, 30:28) w kolejnym meczu Ligi Narodów. To szóste z rzędu zwycięstwo drużyny Stefano Lavariniego.
Biało-Czerwone nie zwalniają tempa i na półmetku fazy zasadniczej Ligi Narodów meldują się z kompletem zwycięstw. Jednocześnie przerwały złą passę meczów z Turczynkami - wygrały pierwsze spotkanie po 10 kolejnych porażkach.
Polki zagrały kolejne kapitalne spotkanie, wygrały bez straty seta, choć wynik nie oddaje emocji i dramaturgii. Sięgnęła ona zenitu w trzeciej partii, gdy Turczynki obroniły pięć piłek meczowych i miały szansę wrócić do gry. Ostatecznie Polska wygrała 30:28.
Dwie pierwsze odsłony też były bardzo zacięte. Kluczem do dobrej gry była zagrywka, Biało-Czerwone upatrzyły sobie Ebrar Karakurt, która przez większość swojej kariery występowała na pozycji atakującej i dopiero szlifuje przyjęcie. Uczy się jednak na błędach, w pierwszym secie Polki zapisały na koncie trzy asy serwisowe, a Turczynka często byłą wyłączona w ataku. Mecz zakończyła z dorobkiem tylko dziewięciu punktów.
Liderką reprezentacji znad Bosforu była Melissa Vargas, do której była posyłana niemal co druga piłka w ataku. Dysponująca świetnymi warunkami fizycznymi ex-reprezentantka Kuby była momentami nie do zatrzymania. Losy inauguracyjnej odsłony rozstrzygnęły się w ostatnich akcjach, przy stanie 21:21 Heide Baladin kiwnęła w aut i po chwili znów pomyliła się w ataku. Agnieszka Korneluk dołożyła punktową zagrywkę, a kropkę nad "i" postawiła Martyna Łukasik.
Jeszcze lepiej Polki spisywały się w drugiej partii. Przy prowadzeniu Biało-Czerwonych 7:4 opiekun Turcji Daniele Santarelli poprosił o przerwę, ale niewiele to zmieniło. Magdalena Stysiak z Korneluk "rządziły" na siatce, ale też cały zespół ciężko pracował w obronie, a Katarzyna Wenerska znakomicie kierowała grą zespołu.