Legia Warszawa opublikowała nagranie, pokazujące skandaliczne sceny po ubiegłotygodniowym meczu z AZ Alkmaar. Na filmie widać, jak służby odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa szarpią prezesa klubu Dariusza Mioduskiego.

REKLAMA

Po przegranym z AZ Alkmaar 0:1 spotkaniu 2. kolejki grupy E Ligi Konferencji piłkarze Legii Warszawa mieli być przetrzymywani na stadionie; zabroniono im również wchodzenia do autokaru. Tłumaczono to faktem, że trzeba przeczekać moment, aż obiekt opuszczą kibice. Sytuacja była niezwykle napięta, a holenderska policja aresztowała piłkarzy stołecznej drużyny - Serba Radovana Pankova i Portugalczyka Josue.

Na terenie obiektu klubowego doszło chwilę wcześniej do przepychanek, w efekcie czego naruszono nietykalność cielesną kilku członków polskiej ekipy. Jak widać na nagraniach z nocnych zajść, właściciel i prezes Legii Dariusz Mioduski był mocno szarpany i popychany przez funkcjonariuszy.

Drużyna bez aresztowanych piłkarzy wróciła do Polski w piątek około południa, a Serb i Portugalczyk pojawili się w Warszawie dopiero wieczorem.

Dzisiaj Legia opublikowała kulisy meczu. Na 30-minutowym nagraniu widać z nowej perspektywy, jak Mioduski jest szarpany przez służby odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa. "Relacje świadków i nagrania z pierwszej ręki" - napisał klub na Facebooku. Nagranie nazwano: "Ksenofobia, dyskryminacja i agresja wobec Polaków przez Holendrów".

Tak w Holandii potraktowano Dariusza Mioduskiego - waciciela Legii Warszawa, wiceprezesa i czonka zarzdu @ECAEurope.Cay film https://t.co/WQJhh78ruv@UEFA #UECL #AZLEG pic.twitter.com/ijkG5JaEMM

LegiaWarszawaOctober 11, 2023

"Precedens na skalę światową"

W piątek do wydarzeń w Alkmaar odniósł się na konferencji prasowej Mioduski, który stwierdził, że "to, co się wydarzyło, to absolutny skandal".

Przez wiele lat jeżdżę na mecze od Kazachstanu po Portugalię i widziałem kilka sytuacji, np. gdy autobus z naszą drużyną był atakowany przez kibiców rywali, ale nigdy nie widziałem, żeby drużyna i członkowie sztabu, zarządu, byli atakowani przez ochronę i policję. To precedens na skalę światową - ocenił.

Nie odpuścimy. Będziemy robić wszystko, żeby to wyjaśnić, sprostować, znaleźć przyczynę tego, co się stało. Kiedy tylko przyjechałem do Alkmaar, od razu słyszałem raporty (od działaczy Legii Warszawa - przyp. red.), że coś się dzieje, że jesteśmy szykanowani. Padły słowa pani burmistrz, że nie życzy sobie Polaków w mieście, ludzie wyprowadzani byli z restauracji. Taka atmosfera trwała od kilku dni. To nie był incydent - poinformował.

Holenderska policja sprawdza nagrania z kamer

W poniedziałek rzecznik holenderskiej policji Roderick de Veen przekazał naszej dziennikarce w Brukseli, że trwa sprawdzanie nagrań z kamer, w związku z czym funkcjonariusze nie udzielają na razie szczegółowych informacji na temat zdarzenia.

Roderick de Veen poinformował RMF FM jedynie, że policja przegląda nagrania z kamer, by sprawdzić, "co dokładnie wydarzyło się na stadionie i poza nim, oraz w pobliżu autobusu zawodników".

Przekazał, że dwaj zwolnieni już z aresztu piłkarze zostali "zatrzymali za napaść". Rzecznik odsyła do oświadczenia policji i miasta Alkmaar z 6 października, w którym napisano między innymi, że "piłkarze Legii Warszawa musieli zostać na stadionie ze względu na własne bezpieczeństwo, a wielu najwyraźniej nie zgodziło się z tym i użyło przemocy".