Piłkarze Lecha Poznań awansowali do ćwierćfinału Ligi Konferencji. W rewanżowym meczu 1/8 finału pokonali w Sztokholmie Djurgardens IF 3:0 (0:0). Pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem mistrza Polski 2:0.

Lechici grając przez blisko 50 minut w przewadze jednego zawodnika wypunktowali wicemistrza Szwecji i zameldowali się w gronie ośmiu najlepszych ekip Ligi Konferencji. W piątek poznają ćwierćfinałowego rywala oraz potencjalnego przeciwnika w półfinale. Po raz pierwszy od 27 lat polski zespół awansował do tej fazy rozgrywek europejskich pucharów.

Lech w Sztokholmie zagrał konsekwentnie, dojrzale, był świetnie zorganizowany taktycznie. 18. mecz w tym sezonie w europejskich pucharach to jednak olbrzymi bagaż doświadczeń, z którego Lech po prostu korzysta.

Gra w gęstym dymie

Gospodarzom miała pomóc sztuczna murawa, zamknięty dach "Tele2 Arena" oraz wypełniony po brzegi stadion. Na piłkarzach Lecha głośny doping i dym rac nie robił większego wrażenia, a na sztucznej nawierzchni czuli się bardzo pewnie. Gra w pierwszych minutach toczyła się w dość gęstym dymie, który po sobie zostawiły środki pirotechniczne odpalone przez fanów Djurgardens.

Poznaniacy wcale nie zamierzali przyjąć postawy wyczekującej, a wręcz przeciwnie - od początku szukali okazji do poprawienia dwubramkowej zaliczki. Niewiele brakowało, by Mikael Ishak już w 10. minucie otworzył wynik, ale z ostrego kąta trafił w słupek.

Mijały minuty, a odgrażania Szwedów o szybkim odrobieniu strat i "rozjechaniu" Lecha okazały się pustymi słowami. Goście cały czas mieli spotkanie pod kontrolą i nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Defensywa "Kolejorza" spisywała się bez zarzutów, choć zastąpienie Filipa Dagerstala Bartoszem Salamonem mogło być małym zaskoczeniem. Reprezentant Polski okazał prawdziwym liderem swojej drużyny.

Faul przed polem karnym

Ciekawych i klarowanych sytuacji w pierwszej połowie było niewiele, ale pod koniec pierwszej odsłony nastąpił jeden z kluczowych momentów spotkania. Afonso Sousa zabrał piłkę Eliasowi Anderssonowi i został sfaulowany przed polem karnym przez Marcusa Danielsona. Chorwacki arbiter początkowo pokazał żółtą kartkę szwedzkiemu obrońcy, ale po wideoweryfikacji, odesłał piłkarza na trybuny. Wprawdzie Antonio Milic nie najlepiej wykonał rzut wolny z ok. 18 metrów, ale Lechici mogli w dobrych nastrojach schodzić do szatni.

Losy awansu poznaniacy mogli rozstrzygnąć krótko po zmianie stron. Rozmontowali defensywę przeciwnika, ale najpierw Filip Szymczak trafił w poprzeczkę, a poprawka Radosława Murawskiego zatrzymała się na słupku. Mistrz Polski zwalniał tempo meczu i wybijał Szwedów z rytmu, a osłabionej ekipie Djurgardens brakowało cierpliwości i pomysłu na rozegranie akcji.

Z kolei goście, gdy już się pojawiali pod bramką Jacoba Zetterstroema, stwarzali duże zagrożenie. Bliski zdobycia gola znów był Ishak, ale w doskonałej sytuacji głową posłał piłkę nad poprzeczką.

Trenerzy obu drużyn dokonywali kolejnych zmian i znów opiekun "Kolejorza" John van den Brom miał przysłowiowego nosa. Na boisku pojawił się Filip Marchwiński, który podobnie jak przed tygodniem, krótko po wejściu na boisko wpisał się na listę strzelców, wykorzystując idealne podanie Pedro Rebocho.

Na tym emocje się skończyły, ale Lech nie zamierzał wyłącznie czekać na końcowy gwizdek. Bohaterem końcówki był inny rezerwowy Nika Kwekweskiri, który najpierw popisał się skuteczną dobitką, a kilkadziesiąt sekund później wypracował bramkę zdobytą przez Michała Skórasia.

Statystyka

Mecz w Sztokholmie oglądało 27 tys. widzów. Podczas spotkania sędzia wiele razy pokazywał żółtą kartkę. Zobaczyli ją Haris Radetinac, Elias Anderson i Besard Sabovic z drużyny Djurgardens IF, a także Jesper Karlstroem, Radosław Murawski, Afonso Sousa, Filip Szymczak i Artur Sobiech z Lecha Poznań.

Czerwoną kartką został ukarany zawodnik Djurgardens IF Marcus Danielson za faul w 44. minucie.

Bramki dla Lecha Poznań strzelili Filip Marchwiński (77. minuta), Nika Kwekweskiri (90+1) i Michał Skóraś (90+2).

Mecz sędziował Duje Strukan (Chorwacja).