Chwile grozy przeżył Artur Boruc. W niedzielę bandyci obrzucili cegłami dom bramkarza Celticu w Glasgow. Rozbili szyby; na szczęście nikomu nic się nie stało. W domu było trzyletnie dziecko.
Do incydentu doszło po finałowym meczu Pucharu Ligi Szkockiej. Pierwsza cegła trafiła w łazienkę, gdy Polaka jeszcze nie było w domu. Do drugiego ataku doszło już w nocy - bramkarz razem z kolegami oglądał wtedy telewizję. W mieszkaniu była też dziewczyna Polaka i córka.
To było coś większe niż cegła. Jeśli trafiłoby któregoś z mieszkańców, mogłoby zabić na miejscu. Ci ludzie nie liczyli się z konsekwencjami - opowiadał prasie przyjaciel Boruca, David McDonald. Napastników nie znaleziono – McDonald sugeruje, że mogli nimi być „kibice” Rangers. Sprawę wyjaśnia szkocka policja.
Polak jest bramkarzem Celticu i wiele razy denerwował fanów rywali swoimi gestami. W Glasgow to nie pierwszy tego typu incydent. Byłemu trenerowi Celticu Martinowi O'Neilowi zniszczono ogród, bramkarzowi Rangers Allanowi MacGregorowi wybito szyby w samochodzie, a napastnik Nacho Novo dostawał pogróżki.