Szef Polskiego Związku Narciarskiego podtrzymuje wszystkie zarzuty wobec menedżera Adam Małysza i nie chce z nim dalej współpracować. A polski skoczek trzyma stronę Ediego Federera, grożąc zakończeniem kariery.
To kolejna odsłona sporu, w którym nasz najlepszy skoczek bierze stronę swego menedżera. Wczoraj Małysz zagroził, że jeśli nie porozumie się z PZN, to zakończy karierę. Do igrzysk chce się przygotowywać wspólnie z kadrą i Edim Federerem.
Dziś prezes Paweł Włodarczyk, prezes PZN, mówił, że nie wyobraża sobie, by Małysz nie wystąpił na igrzyskach w Turynie. Zapowiedział, że 3 kwietnia spotka się ze skoczkiem w Zakopanem. Obaj panowie mają sobie wyjaśnić wtedy wszelkie nieporozumienia.
Ugoda będzie jednak trudna, bo Włodarczyk nie chce przedłużyć umowy z Federerem. Powołuje się na kwestie prawne. Na konferencji prasowej szef PZN mówił też sporo o sławnej notatce, która zdaniem menedżera Małysza była podstawą do przedłużenia jego umowy z PZN. Włodarczyk twierdzi, że dokument został wymuszony na związku szantażem.
Podpisaliśmy ją o 4 nad ranem, w czasie Letniej Grand Prix w Zakopanem. Grożono nam, że jeśli jej nie podpiszemy, to w zawodach nie wystartuje cała polska drużyna skoczków. Prezes nie wyjaśnił, kto groził związkowi.