Rafał Sonik po czwartym etapie Rajdu Sardynii utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji i zdołał odrobić dwie minuty do prowadzącego Sebastiena Soudaya. „Przed nami już tylko dwa czwartkowe odcinki specjalne, ale będę naciskać go do samego końca. Walczymy, jak zawsze, do ostatniego kilometra” – zapowiedział quadowiec.

REKLAMA

Czwarty etap składał się z dwóch odcinków specjalnych. Pierwszy liczył 52,5 km, a drugi 35km. Jak na standardy cross-country to oczywiście znikome odległości, jednak każdy zawodnik na mecie podkreślał, że była to droga przez piekło.

Może oesy były krótkie, ale za to bardzo treściwe. Na finiszu musiałem długo polewać się wodą, bo byłem przegrzany jak silnik Skody 105, po wyjeździe na strome i długie zbocze góry - śmiał się "SuperSonik".

Obydwie próby pełne były pułapek nawigacyjnych oraz trudnych technicznie fragmentów, pokrytych zdradliwymi kamieniami i głazami.

Już od dwóch lat rozważamy przebudowanie Yamahy 450 na wzór tej, którą ściga się tu Souday i chyba w końcu to zrobimy. Używamy jej co prawda tylko na jeden start w roku, ale wyraźnie widać jakie możliwości daje większy prześwit. Sebastien jedzie bardzo szybko, a mimo to dzieli nas tylko nieco ponad 10 minut. Nie zamierzam więc odpuszczać i zobaczymy, czy wytrzyma presję - zapowiedział quadowiec z Krakowa.

Sonik uniknął w środę znaczących błędów nawigacyjnych i w rezultacie minimalnie wygrał drugi z odcinków. Kamil Wiśniewski znów dwukrotnie zanotował trzeci rezultat.


Nasza współpraca układa się bardzo dobrze, bo choć na starcie dzieli nas kilka minut i nie spotykamy się na trasie, to dzielimy się doświadczeniami, obawami i planem jazdy przed ruszeniem na oes oraz w punktach serwisowych. Każdy z nas coś z tego wynosi - podkreślił młodszy z Polaków.

W czwartek zawodników czeka ostatni, piąty etap zmagań, podzielony na dwa odcinki specjalne liczące odpowiednio 70 oraz 74,5 km. Ceremonia zakończenia Rajdu Sardynii odbędzie się w godzinach popołudniowych w miejscowości San Teodoro.

(MN)