Piłkarze Barcelony - z Robertem Lewandowskim na boisku i Wojciechem Szczęsnym na ławce rezerwowych - przegrali z plasującym się dotychczas w strefie spadkowej Las Palmas 1:2 w 15. kolejce hiszpańskiej ekstraklasy. Ekipa z Katalonii pozostanie liderem, ale rywale mogą się do niej znacznie zbliżyć.

REKLAMA

W piątek FC Barcelona świętowała 125-lecie powstania, ale dzień później piłkarze nie dołożyli cegiełki do jubileuszu. Mecz z Las Palmas był pokazem ich nieskuteczności, a momentami też nieporadności.

Goście objęli prowadzenie tuż po przerwie, w czasie której trener "Barcy" Hansi Flick zdecydował się wprowadzić do gry rekonwalescenta Lamine Yamala. Na listę strzelców w 49. minucie wpisał się Sandro Ramirez. Niemiecki szkoleniowiec posiłkował się trzema kolejnymi roszadami w składzie, które przyniosły skutek w 61. minucie, kiedy wyrównał Brazylijczyk Raphinha. To jego ósme trafienie w lidze w tym sezonie.

Ostatnie słowo należało jednak do odważnie grających gości, a gola w 67. minucie uzyskał Portugalczyk Fabio Silva.

Barcelona straciła pierwsze w sezonie punkty przed własną publicznością, a łącznie nie wygrała trzeciego spotkania w La Liga z rzędu (wcześniej 0:1 w San Sebastian z Realem Sociedad i 2:2 w Vigo z Celtą).

Katalończycy pozostali na czele tabeli z dorobkiem 34 punktów. Drugi jest broniący tytułu Real Madryt, który ma 30 i w niedzielę podejmie na Santiago Bernabeu 16. obecnie Getafe. "Królewscy" mogą się zbliżyć na punkt do lidera, a mają jeszcze zaległy mecz.

Trzecie jest Atletico Madryt, które zgromadziło 29 pkt i jeszcze w sobotni wieczór spotka się z zamykającym tabelę Valladolid.