" Jeśli sędzia ma dobre okulary, to jest w stanie dostrzec, czy piłka przekroczyła linię bramkową, czy nie" - stwierdził prezydent UEFA Michel Platini, który okazuje się być sceptyczny wobec technologii pomagających arbitrom piłkarskim. Jego zdaniem, użytkowanie przez 5 lat systemu "goal-line" pozwalającego ocenić, czy padła bramka, kosztowałoby 50 milionów euro i lepiej wydać te pieniądze na szkolenie młodych piłkarzy.
W czwartkowym meczu w Jokohamie inaugurującym klubowe mistrzostwa świata Sanfrecce Hiroszima - FC Auckland City (1:0) FIFA po raz pierwszy zastosowała na tym szczeblu niemiecko-duński system "GoalRef". Wykorzystuje on mikroczip umieszczony w piłce. Jak podkreślono po spotkaniu, wszystko funkcjonowało bez zarzutu i nikt nie zgłosił zastrzeżeń.
Co ciekawe, prezydent FIFA Sepp Blatter także długo był sceptycznie nastawiony do wprowadzania technologicznych nowinek. Zmienił zdanie dopiero po serii pomyłek sędziowskich w spotkaniach o dużą stawkę.
Szef europejskiej centrali nie zamierza jednak iść jego śladem. Stosowanie przez pięć lat w naszych rozgrywkach technologii "goal-line" kosztowałoby 50 milionów euro. Zdecydowanie bardziej wolę przeznaczyć te pieniądze na programy dla młodzieży niż na system, który rocznie wyeliminowałby jeden czy dwa błędy związane ze zdobyciem bramki - podkreślił Platini, który spotkał się w Kuala Lumpur z przedstawicielami azjatyckiej federacji.
Francuz jest za to zwolennikiem wprowadzenia dodatkowych sędziów asystentów, którzy stojąc za linią końcową obserwują sytuację w polu karnym. Moim zdaniem, jeśli taki sędzia ma dobre okulary, to jest w stanie dostrzec czy piłka przekroczyła linię bramkową, czy nie - stwierdził prezydent UEFA.