Już w pierwszym starcie sezonu dwa razy pobiła rekord życiowy i zanotowała najlepszy czas w Europie w biegu na 60 metrów przez płotki! Pia Skrzyszowska po udanym mityngu lekkoatletycznym w Düsseldorfie wróciła do Warszawy, gdzie przygotowuje się do kolejnych startów. W najbliższą sobotę zobaczymy ją w Łodzi podczas Orlen Cup - gdzie wystąpi jako jedna z czołowych zawodniczek świata. Imprezą docelową będą jednak halowe mistrzostwa Europy w Stambule. Z Pią Skrzyszowską tuż po treningu na warszawskim AWF-ie rozmawiał nasz dziennikarz Paweł Pawłowski.

REKLAMA

Paweł Pawłowski RMF FM: Spodziewałaś się, że w ten weekend dwa razy zrobisz swoją życiówkę i jeszcze osiągniesz najlepszy wynik w Europie?

Pia Skrzyszowska: Spodziewałam się wyników na poziomie rekordu życiowego. To był pierwszy start, więc miałam mieszane uczucia. Pierwsze starty różnie wychodzą. To jest śmieszne, bo nastawiałam się na wynik 7,85. Pobiegłam 7,86 i 7,84, więc w miarę trafiłam, jak na ten pierwszy start i mogę powiedzieć, że było to spodziewane.

To jest efekt jakiegoś specjalnego treningu lub nowych bodźców? Czy po prostu w związku z tym, że jesteś młodą zawodniczką, rozwijasz się, to możesz oczekiwać od siebie progresu?

Spodziewałam się progresu. Cały sezon przygotowawczy przepracowałam w zdrowiu. Były życiówki, były nowe bodźce, więc wszystko wskazywało, że powinno być dobrze w tym sezonie halowym. Tym bardziej, że rok temu nie startowałam na płotkach, więc też miałam to szczęście, że miałam życiówkę sprzed dwóch lat. W pewien sposób może nawet łatwiej ją pobić, jeśli się nie biegało jednego sezonu. Wszystko zagrało tak, jak powinno być.

Obserwujesz, jak twoje wyniki wyglądają na tle innych dziewczyn na świecie? Czy na razie interesuje cię tylko Europa, bo zbliżają się mistrzostwa kontynentu?

Interesują mnie też wyniki na świecie. To jest na pewno drugi wynik na światowych listach ex aequo z Amerykanką. Takie wyniki to jest już światowy top.

Ja wiem, że sportowcy nie lubią deklaracji, ale mamy koniec stycznia, czyli zbliżają się halowe mistrzostwa Europy w Stambule. Na coś się nastawiasz, czy też nie chcesz deklarować? I czy powiesz jak skoczkowie, że chcesz wykonać najlepiej jak potrafisz swoje zadanie?

Nie deklaruję i nie obiecuję. Po sezonie letnim wiedziałam, że będę oczekiwać od siebie też medalu na halowych mistrzostwach Europy. Myślę, że hala nawet może być dla mnie odrobinę łatwiejsza. To tylko pięć płotków na halowym dystansie. Na otwartym sezonie jest ich dziesięć. Te pierwsze płotki są szybsze od tych ostatnich na dystansie 100 metrów, więc nie jest tajemnicą, że chciałabym celować w medal. Pierwszy wynik w Europie po pierwszym starcie pokazuje, że stać mnie na to, ale zobaczymy co sezon pokaże. Rywalki też są mocne. Są jeszcze mocniejsze niż w poprzednich sezonach, a więc walka o najwyższe cele nie będzie łatwa.

W sobotę zobaczymy cię w Łodzi.

Tak, w sobotę w Łodzi, następnie w Toruniu i jeszcze przed mistrzostwami Polski będę startować w Paryżu.

Czy trudne jest to, żeby właśnie w tym sezonie halowym, po lecie, po okresie przygotowawczym, przy tylu startach zadbać o swoje zdrowie, o brak przeciążeń i kontuzji?

Trzeba o tym pamiętać. Pamiętam, żeby co najmniej raz w tygodniu korzystać z jakichś masaży u fizjoterapeutów. Ten sezon w hali jest dosyć intensywny. Kontuzje zawsze mogą się zdarzyć. Staram się dbać o siebie, zwłaszcza w zimie, kiedy trzeba uważać na przeziębienia. W grudniu byłam chora i ta choroba poskładała mnie na kilka dni. Właśnie na to trzeba uważać.

Myślisz już o letnich mistrzostwach świata na otwartym stadionie w Budapeszcie?

Wiem, że jest Budapeszt, ale teraz skupiam się na sezonie halowym. Na otwartym stadionie jednak też chcę celować wysoko. Ciągle mówię o tym finale. Jeszcze nie jestem w stanie stwierdzić, jaki wynik mogę pobiec stadionie. Będę celowała w życiówkę, ale nic na razie nie obiecuję. Mam postawione małe cele, ale wszystko się okaże po sezonie halowym.