"Ze sportowego punktu widzenia bardzo ważne jest, żebyśmy awansowali do turnieju finałowego Ligi Światowej" - mówi w rozmowie z RMF FM siatkarz PGE Skry Bełchatów i były reprezentant Polski Mariusz Wlazły. Jego zdaniem, w czekających nas starciach z Rosją, USA i Iranem stać nas na zapewnienie sobie awansu. Mariusz Wlazły odniósł się także do zmiany pokoleniowej w naszej kadrze i opowiedział o swoim najważniejszym przeżyciu związanym z katowickim Spodkiem. "Kibiców proszę o cierpliwość podczas oceniania teraz naszej kadry. Liga Światowa to poligon doświadczalny. Trener musi próbować, a siatkarze mają prawo do błędów" - podsumowuje siatkarz.

REKLAMA

Patryk Serwański: Ferdinando de Giorgi szeroką ławą wpuszcza do kadry naszą młodzież. Za tą reprezentacją już siedem spotkań - jedno towarzyskie i sześć w Lidze Światowej. Jak pan to ocenia?

Mariusz Wlazły: Kiedyś ta wymiana pokoleniowa musi nastąpić. Im szybciej młodzi zawodnicy wejdą do kadry, tym szybciej będzie rósł poziom naszej ligi i reprezentacji. Młodzi zawodnicy wnoszą bardzo dużo energii. To pozwoli nam na to, by poziom polskiej siatkówki był jednostajny, albo się zwiększał. Dobrym przykładem są Serbowie. Długo trzymali się w czołówce, ale po wymianie pokoleniowej przez jakiś czas nie potrafili rywalizować ze światową czołówką. Teraz wrócili i grają coraz lepiej. Dlatego, tak ważne jest, by taki proces przejść bardzo łagodnie. Myślę, że trener daje pograć tym młodym zawodnikom by nabrali doświadczenia. To ważne, by później w trudnym meczu, przy ważnej piłce, potrafili wykorzystać mankamenty przeciwnika. By się nie zawahali.

To będzie frazes, ale dobra akcja w siatkówce zaczyna się od przyjęcia. Kiedy przed Ligą Światową rozmawialiśmy z Krzysztofem Ignaczakiem to on przyznał, że właśnie o przyjęcie w naszej drużynie obawia się najbardziej. Widać, że De Giorgi szuka na tej pozycji, rotuje, zmienia.

Ja nie określałbym tego jako problem. Liga Światowa rusza tuż po rozgrywkach w ligach krajowych. Zawodnicy są mocno eksploatowani. Oni potrzebują odpoczynku. W Lidze Światowej nie wszyscy są w optymalnej formie. To czas na szukanie optymalnego ustawienia, składu. To także czas na popełnianie błędów. Bo siatkówka jest właśnie grą błędów. Ta granica w Lidze Światowej powinna być traktowana nieco z przymrużeniem oka. Teraz trener musi próbować, dawać szanse. Chodzi o to, by efekty przyszły na Mistrzostwa Europy. Popełnianie błędów na tym etapie na pewno zaowocuje w przyszłości.

Kadra jest też po ciężkich treningach. O tym też warto pamiętać. To rzeczywiście bywa tak, że po takim ciężkim okresie podczas meczu nogi były jak z ołowiu? Zdarzało się podczas meczu rozgrywanego na takim zmęczeniu, że miał pan dość?

Są trudne momenty na każdym zgrupowaniu, imprezie. Jesteśmy do tego jednak przyzwyczajeni. Choć każdy z nas poddawany jest niejednej próbie. Oczywiście po ligowym sezonie chcielibyśmy odpocząć i mentalnie przygotować się do wyzwań reprezentacyjnych. Tego czasu brakuje, bo za chwilę zaczyna się ciężki trening. To są duże obciążenia, ale ta forma jest budowana - na miejmy nadzieję - finał Ligi Światowej. W dalszej perspektywie na Mistrzostwa Europy. To teraz buduje się bazę, która będzie takim fundamentem do kolejnego etapu przygotowań. To będzie wyjątkowa impreza. 60 tysięcy osób na Stadionie Narodowym śpiewających hymn. To niesłychane uczucie.

Teraz przed nami trzeci turniej Ligi Światowej. Zagramy w Katowicach z Rosją i w Łodzi z USA i Iranem. To drużyny, które są za nami w tabeli, ale te straty nie są duże. Ważą się nasze losy. Na razie zajmujemy miejsce dające wyjazd na turniej finałowy do Kurytyby. Liga Światowa to impreza mniej ważna od Mistrzostw Europy, ale też trzy mecze będą już o dużą stawkę. Dla naszej młodzieży, to świetna okazja do nauki, ale to też okazja na mentalne zbudowanie tej drużyny. Każdy trener nawet powołujący tych samych siatkarzy do kadry, grupę buduje niejako od nowa.

Dokładnie. Ja chciałbym tutaj prosić kibiców o pewną cierpliwość. Każdy z nas chce wygrać każdy mecz. Bez względu na przeciwnika, wychodzisz na parkiet z chęcią zwycięstwa. Nie zawsze się udaje zrealizować plan. Sytuację mamy niezłą przed tymi decydującymi meczami. Myślę, że możemy z tymi rywalami nawiązać walkę. Oni też poprzegrywali po kilka meczów. Dziś w siatkówce poziom jest tak wyrównany, że o wyniku decydują często dwie-trzy piłki. Liga Światowa to poligon. Trzeba szukać, próbować. Selekcjoner musi mieć swobodę pracy. Dlatego kibice muszą patrzeć na to inaczej na Mistrzostwa Europy. Jesteśmy na półmetku przygotowań do Euro. Pamiętajmy o tym oceniając teraz siatkarzy. Choć zaznaczam - oni wychodząc na parkiet - chcą wygrywać.

Z punktu widzenia przygotowań do Mistrzostw Europy. Wyjazd na turniej finałowy Ligi Światowej do Kurytyby jest nam w ogóle potrzebny? Długa podróż, zmiana strefy czasowej.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wszystko jest ważne. Mecze w samym finale rządzą się swoimi prawami. Granie z najlepszymi, bycie w tej szóstce, to wielkie osiągnięcie i gratyfikacja za wysiłek, który dotychczas się zrobiło. Ze sportowego punktu widzenia, trzeba awansować i tam pojechać. Za tym idzie doświadczenie, obycie boiskowe, narodziny pewnej drużyny. To wszystko jest ważne. Oczywiście można rozmawiać, czy jeżeli chodzi o wysiłek fizyczny to, czy taki wyjazd będzie dobry. Ale nie chcę się na ten temat wypowiadać. Jako sportowcowi nawet mi nie wypada. To wszystko analizuje nasz sztab trenerski. Patrząc z punktu widzenia sportu, trzeba grać na maksa w każdej imprezie. Oczywiście, na tyle na ile pozwalają nam w danym momencie nasze organizmy. Praca na zgrupowaniach bywa ciężka. Aktualnie bardzo ciężko pracujemy z myślą, by forma przyszła za 2,3 tygodnie. Wtedy mecze często nawet z naszego punktu widzenia nie wyglądają tak jak powinny.

Pana koledzy z reprezentacji - ci z którymi zdobywał pan Mistrzostwo Świata - już powoli zakładają nie dresy, a marynarki dyrektorskie. Choćby Paweł Zagumny. Pan widziałby się w przyszłości w roli dyrektora sportowego? Trenera?

Na razie chciałbym jeszcze pograć. Związałem się z klubem dwuletnim kontraktem i przez ten czas chciałbym grać na wysokim poziomie. Oczywiście, co będzie później to się okaże. Jak będę wyglądał zdrowotnie, bo to największy znak zapytania. Ale liczę, że będzie dobrze i jeszcze karierę przedłużę. Nie wykluczam takiej możliwości, że tak jak Paweł odnajdę się w takich strukturach. Jako trener może i również, ale na razie się nad tym nie zastanawiam. Postaram się z siebie wycisnąć jak najwięcej w tym i w kolejnym sezonie. Na tym się skupiam i to jest mój cel. Oczywiście, gdzieś te myśli są już bliżej końca kariery, bo jako zawodnik nie jestem już młody. To będzie mój 15 sezon w Skrze Bełchatów, więc dosyć długo. Zobaczymy co życie przyniesie. Trudno zaplanować co będzie za dwa, trzy lata. Wszystko może się pozmieniać. Pewne plany oczywiście mam, ale jest zbyt wcześnie, by się nimi dzielić.