To był mecz o dwóch obliczach. W pierwszej połowie na boisku w Monachium rządzili piłkarze Juventusu Turyn. Po przerwie coraz śmielsze ataki Bayernu Monachium przyniosły efekty. Bawarczycy po dogrywce awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów wygrywając 4:2. Niemieckie i włoskie media szeroko komentują wieczorny mecz.
Awans Bayernu ucieszył niemieckie media, ale dziennikarze z tego kraju uczciwie oceniają zawodników Pepa Guardioli. Gracze Bayernu zasłużyli na dość surowe oceny - szczególnie za pierwszą połowę spotkania. Często wyróżnia się Roberta Lewandowskiego, którego bramka dała piłkarzom Bayernu nowe siły. Podkreśla się też, że Polak musiał przez cały mecz radzić sobie z nieustępliwie grającymi obrońcami Juventusu, którzy często powstrzymywali naszego napastnika przekraczając przepisy. Bawarczyków chwali się tym razem nie za taktyczne popisy, czy fantastyczną grę, ale za charakter i waleczność. Według niemieckich ekspertów to właśnie te cechy dały im awans.
Komentuje się także decyzje kadrowe trenera Guardioli. Wprowadzeni z ławki Kingsley Coman i Thiago Alcantara zdobyli wczoraj bramki w dogrywce dające awans. Francuz asystował też przy trafieniu Thomasa Mullera, która w 90. minucie dała Monachijczykom wspomnianą dogrywkę.
Według włoskich komentatorów Juventus odpadł z podniesioną głową. Jako główną przyczynę porażki turyńczyków i ich odpadnięcia z rozgrywek LM wskazuje się znaczne osłabienie drużyny z powodu kontuzji Claudio Marchisio i przede wszystkim Paulo Dybali, w którym pokładano największe nadzieje. Nie zagrał też inny filar klubu Giorgio Chiellini.
Lecz mimo to - zauważa "La Stampa" - w pierwszej połowie "Juve" prowadząc 2:0 grało wręcz rewelacyjnie. Ale to nie wystarczyło - dodaje dziennik.
Marzenie turyńskiego klubu i przekonanie, że mecz jest do wygrania rozmyło się jednak po pierwszej połowie, która była "arcydziełem" - podkreśla Ansa w relacji z Monachium. Wskazuje, że na początku spotkania drużyna Pepa Guardioli grała źle, powoli i bez wigoru, a do tego popełniała błąd za błędem.
Po meczu jest mnóstwo żalu i trochę wściekłości, że wieczór zaczął się tak pięknie i tak fatalnie się skończył - konstatuje włoska agencja. Relację kończy zaś: "Juventus żegna Ligę Mistrzów, ale z podniesioną głową".
O podniesionej głowie pisze też "La Gazzetta dello Sport". Przyznaje, że porażka bardzo boli, bo przez dłuższy czas goście trzymali gospodarzy "w szachu" i mimo, że byli w osłabionym składzie, "walczyli jak opętani".