Robert Lewandowski, jako szósty piłkarz w historii, otrzymał od dziennika "L'Equipe" maksymalną notę 10. Dziennikarze docenili go oczywiście za występ w półfinale Ligi Mistrzów, w którym strzelił Realowi Madryt cztery gole. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Borussii 4:1.
Po raz ostatni największa sportowa gazeta we Francji przyznała "dziesiątkę" Leo Messiemu. Stało się to 6 kwietnia 2010 roku po meczu Barcelony z Arsenalem Londyn (4:1) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Argentyńczyk, podobnie jak wczoraj Polak, zdobył w tym meczu cztery bramki.
"Dziesiątka" dla Lewandowskiego to dopiero drugie takie wyróżnienie w XXI wieku. Pierwsze cztery przyznano w latach 80. i 90. minionego stulecia.
Jako pierwsi ocenę 10 otrzymali Francuzi Franck Sauzee i bramkarz Bruno Martini za grę w finale młodzieżowych mistrzostw Europy w 1988 roku z Grecją (3:0). Pierwszy popisał się dwoma atomowymi strzałami z 20 i 25 metrów, po których piłka zatrzepotała w siatce, drugi bronił nawet w beznadziejnych, wydawało się, sytuacjach.
W 1994 roku maksymalną notą wyróżniony został Rosjanin Oleg Salenko za pięć goli strzelonych Kamerunowi (6:1) w spotkaniu fazy grupowej mundialu. Do dziś jest to rekord bramek zdobytych w jednym meczu na mistrzostwach świata.
Laureatem "dziesiątki" był również nieco zapomniany dziś bramkarz duńskiego zespołu Aarhus Lars Windfield za fenomenalne interwencje w meczu z Nantes w 1/32 finału Pucharu UEFA w 1997 roku. Duńczycy wygrali we Francji 1:0 i awansowali do kolejnej rundy. Co ciekawe, Windfield nigdy nie wystąpił w reprezentacji Danii.
Na następną najwyższą ocenę trzeba było czekać 13 lat - do wspomnianego występu Messiego przeciwko Arsenalowi...
Przyznając wyróżnienie Lewandowskiemu, dziennik przypomniał, że Polak wszedł do ekskluzywnego klubu graczy, którzy w meczu Ligi Mistrzów strzelili cztery gole. Takim osiągnięciem mogą się pochwalić: Niemiec Mario Gomez, Messi (strzelił także pięć goli Bayerowi Leverkusen), Francuz Bafetimbi Gomis, Ukrainiec Andrij Szewczenko, Holendrzy Marco van Basten i Ruud van Nistelrooy, Chorwat Dado Prso oraz Włoch Simone Inzaghi.
We wczorajszym meczu Lewandowski po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców już w 8. minucie. Kolejne trzy gole zdobył już w drugiej połowie, w odstępie zaledwie 16 minut - w 50., 55. i 66. minucie (ostatnia bramka padła po karnym).Real, choć walczył ambitnie i do ostatnich sekund meczu, był w stanie odpowiedzieć tylko jednym celnym trafieniem. Dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Romana Weidenfellera pokonał Cristiano Ronaldo.
Nie upilnowaliśmy Lewandowskiego, choć wiemy, jak on gra. Wiemy o nim wszystko, chłopak zasługuje na uznanie, ale pomogliśmy mu własnymi błędami - przyznał po meczu szkoleniowiec "Królewskich" Jose Mourinho. Wygrała drużyna, która dominowała na boisku fizycznie i mentalnie. (...) Walka jednak się nie skończyła i wszystko jest jeszcze możliwe - podkreślił.