Były kolarz Lance Armstrong, ukarany dożywotnią dyskwalifikacją za stosowanie dopingu, przechodzi do ofensywy. W wywiadzie dla jednej z brytyjskich gazet oskarżył byłego szefa Międzynarodowej Unii Kolarskiej o pomoc w zatuszowaniu afery dopingowej.
Hein Verbruggen, który funkcję prezydenta Międzynarodowej Unii Kolarskiej pełnił przez 14 lat (od 1991 do 2005 roku), miał uratować skórę amerykańskiego kolarza w 1999 roku, kiedy to Armstrong po raz pierwszy wygrał Tour de France. W próbce pobranej podczas Wielkiej Pętli wykryto u niego ślady kortykoidu. Aferę jednak zatuszowano. Verbruggen miał się zgodzić na antydatowanie certyfikatu medycznego pozwalającego na stosowanie specyfiku zawierającego zabroniony środek.
Nie pamiętam już, czy wynik kontroli był pozytywny. W każdym razie ślady zostały stwierdzone. Nie przypominam sobie dokładnie, kto wtedy był obecny przy rozmowie, ale Hein powiedział: "To jest duży problem dla mnie, potężny cios wymierzony w nasz sport w rok po aferze Festiny, trzeba więc coś znaleźć". No i antydatowano receptę - powiedział Armstrong.
Amerykanin w wywiadzie dla "The Daily Mail" przyznał też, że z ochotą poda nazwiska wszystkich zamieszanych w dopingowy proceder. Nie jest to jednak gest skruchy, ale nienawiści. Podczas najbliższych przesłuchań powiem wszystko, co ludzie chcą wiedzieć. Nie będę kłamać, aby chronić innych. Nienawidzę ich. Rzucili mnie na pastwę losu, więc skończę z nimi - dodał były kolarz.
W październiku 2012 roku Armstrong został dożywotnio zdyskwalifikowany przez UCI na podstawie raportu Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. Jego nazwisko zostało wykreślone z listy zwycięzców Tour de France, musiał również zwrócić brązowy medal igrzysk olimpijskich w 2000 roku w Sydney. Ponadto grożą mu liczne procesy o odszkodowanie od byłych sponsorów.
Historia Armstronga została już opisana w kilku książkach. O swojej karierze pisał on sam, dziennikarze, którzy przez lata próbowali udowodnić mu oszustwo, czy jego koledzy z peletonu. Teraz do tej historii zostanie być może dopisany kolejny szokujący rozdział. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że skrucha Armstronga przychodzi trochę za późno. Jego zeznania mogą jednak z pewnością pogrążyć wiele osób z kolarskiego świata.
(MRod)