Na zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi amerykańska reprezentacja pojedzie w strojach wyprodukowanych w USA - ogłosił tamtejszy komitet olimpijski. Ta decyzja to efekt skandalu związanego z ubraniami, w jakich amerykańscy sportowcy wystąpią na ceremonii otwarcia igrzysk w Londynie. Stroje zaprojektowane przez Ralpha Laurena zostały wyprodukowane w Chinach, co oburza dużą część Amerykanów.
Amerykański Komitet Olimpijski początkowo nie przejmował się krytyką. Napisał w oświadczeniu, że jest wdzięczny sponsorom za wsparcie i dumny ze współpracy z marką Ralph Lauren. Ostatecznie zdecydował jednak, że na kolejnych igrzyskach sportowcy zza Oceanu zaprezentują się w strojach, które nie powstaną w Chinach ani nigdzie indziej poza Stanami Zjednoczonymi. To pokazuje, że działacze potraktowali społeczne niezadowolenie bardzo poważnie i chcą uniknąć podobnego skandalu na kolejnych igrzyskach.
Gdy wyszło na jaw, że amerykańscy sportowcy wystąpią w Londynie w ubraniach wyprodukowanych poza granicami ich kraju, za Oceanem rozgorzała ożywiona dyskusja. Decyzję komitetu olimpijskiego krytykowali czołowi amerykańscy projektanci, politycy ze wszystkich opcji, a także zwykli obywatele. Wszyscy zgodnie podkreślali, że działacze sportowi popełnili wielki błąd, nie zlecając produkcji ubrań któremuś z krajowych zakładów.
Komitet Olimpijski powinien się wstydzić. Uważam, że powinni złożyć te wszystkie stroje na kupę i je spalić - oświadczył przywódca demokratów w Senacie Harry Reid.
Ekspertów nie przekonały argumenty, że uszycie ubrań w Chinach zmniejszyło koszty produkcji. Okazało się zresztą, że stroje dla olimpijczyków wcale nie były tanie - za żakiety Amerykanie zapłacili po 600 dolarów, a marynarki były o 200 dolarów tańsze.