"O wyścigu Paryż-Roubaix mówi się: 'Piekło Północy' i to jest piekielny wyścig" - mówi o rozpoczynającej się jutro imprezie Cezary Zamana, zwycięzca Tour de Pologne z 2003 roku. "Po tym wyścigu boli wszystko: stawy, ręce, palce. Ja dochodziłem do siebie dwa tygodnie" - przyznaje.
Patryk Serwański: Wielkanoc, można by znaleźć troszkę czasu na rower po rodzinnych spotkaniach, ale aura niezbyt zachęca…
Cezary Zamana: Pogoda nie zachęca, ale ci, którzy lubią jeździć na rowerze, na takie rzeczy nie narzekają. My już rozpoczęliśmy sezon. Na naszych zawodach 1 kwietnia było 1400 zawodników. Wszyscy dobrze się bawili, mimo że towarzyszył nam śnieg. Bez względu na pogodę można jeździć na rowerze, ale najważniejsze to odpowiednio się ubrać.
Zawodowcy świąt nie mają. W niedzielę znany klasyk Paryż-Roubaix.
Mówi się o tym wyścigu "Piekło Północy" i jest to piekielny wyścig. Startowałem tam 15 lat temu w barwach amerykańskiej drużyny, rower miał amortyzator w przednim widelcu. Później w hiszpańskiej grupie rower nie był wyposażony w amortyzator. Różnica była ogromna. Dochodziłem do siebie dwa tygodnie. Stawy, ręce, palce - wszystko boli, a przecież teraz zawodnicy nie używają amortyzatorów.
Po poprzednim, słabszym, sezonie do formy wrócił Tom Boonen. Może jutro wygrać?
Boonen to kolarz, który od lat wygrywa w wielu belgijskich, holenderskich i francuskich klasykach. Wygrał ostatnio Tour of Flandria. Moim zdaniem, to nawet ciekawszy wyścig od Paryż-Roubaix, choć z pewnością ten niedzielny jest bardziej widowiskowy. Boonen dobrze radzi sobie na krótkich podjazdach, na kostce brukowej. Poza tym świetnie finiszuje. Nawet jeśli do mety jedzie kilku kolarzy, to Belg na ostatnich metrach może ich spokojnie pokonać.
Belg będzie miał troszkę łatwiej, bo kontuzja obojczyka wykluczyła Fabiana Cancellarę. Czy taki uraz może pokrzyżować mu olimpijskie przygotowania?
Cancellara straci początek sezonu, ale z mojego doświadczenia wiem, że taka przerwa nie musi wpłynąć negatywnie na formę w drugiej części sezonu. Myślę, że jak już wróci, znów będzie na płaskim jeździł ze średnią prędkością 55 km/h i będzie szczególnie groźny w jeździe indywidualnej na czas.
Co kolarze powinni zrobić przed igrzyskami: pojechać w krótszym Tour de Pologne i potem odpocząć, czy jednak przez trzy tygodnie rywalizować w Tour de France?
W Tour de Pologne do igrzysk mogą przygotować się ci zawodnicy, dla których wyścig w Londynie będzie najważniejszą imprezą w sezonie. Wydaje mi się, że światowa czołówka jednak nie odpuści Tour de France. W Polsce mógłby pojechać na przykład Cancellara, bo Wielkiej Pętli nie wygra. Pamiętajmy jednak, że Szwajcar jeździ w zawodowej grupie i swoje własne interesy będzie musiał podporządkować zespołowi i zapewne pojedzie we Francji, żeby pomagać kolegom.
Początek sezonu mamy dość udany. Widoczni są Sylwester Szmyd i Michał Gołaś. Myślisz, że ta tendencja utrzyma się choćby do Giro d'Italia?
Dorzuciłbym jeszcze Bartka Huzarskiego, który w niżej notowanym wyścigu we Włoszech był drugi. To są takie małe cegiełki, które dokładają zawodnicy już znani, ale cały czas się rozwijają. Ja bym zwrócił uwagę na Michała Kwiatkowskiego. Miał szanse na zwycięstwo w etapowym wyścigu w Belgii. Jest młody, jako junior osiągał sukcesy. Będzie wygrywał. Może jeszcze nie w tym roku, ale moim zdaniem właśnie on będzie niebawem tym polskim zawodnikiem, który da nam dużo radości.
Rafał Majka ma być w Giro liderem ekipy Saxo Bank. Poradzi sobie? Stać go na wysokie miejsce?
Świetnie, że Rafałowi przytrafiła się taka sytuacja, że może zostać liderem. To trochę szczęśliwy zbieg okoliczności, bo przecież grupa Saxo Bank była budowana pod Alberto Contadora, który jest zawieszony. Nie powinniśmy oczekiwać od niego (Majki) zajęcia miejsca w czołowej "10" Giro. Myślę, że jeśli dojedzie w "20", to będzie jego wielki sukces. Na jego zwycięstwa w wyścigach musimy trochę poczekać.
Z kolarstwem szosowym jest w Polsce różnie, ale płynnie rozwija się kolarstwo MTB. Powstają nowe grupy zawodowe. Może tu wyrosną nasze nowe gwiazdy pokroju Mai Włoszczowskiej.
Kolarstwo szosowe nie potrafi u nas złapać odpowiedniego rytmu. Nie mamy zawodowych grup, które mogłyby rywalizować w największych wyścigach świata. Lepiej rozwija się właśnie kolarstwo terenowe, szczególnie to amatorskie. Na naszych maratonach startuje regularnie ponad 1000 osób. Podobnie jest w innych ogólnopolskich cyklach. Sponsorzy to widzą i inwestują. Właśnie dlatego powstają nowe grupy kolarskie MTB, jak choćby grupa 4F z Paulą Gorycką. Świetną promotorką MTB jest oczywiście Maja Włoszczowska, może dzięki jej sukcesom i dużemu zainteresowaniu amatorów i sponsorów niebawem będziemy potęgą, ale nie w kolarstwie szosowym, tylko terenowym.