Szymon Parys, członek Aeroklubu Gliwickiego oraz student Politechniki Rzeszowskiej, znalazł się w gronie rekordzistów świata w skokach spadochronowych w Eloy i w Arizonie. 151 skoczków z 27 krajów skoczyło z siedmiu samolotów, tworząc w powietrzu dwie formacje podczas jednego skoku. O wielkim sukcesie opowiadał w Radiu RMF24 w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W listopadzie w Eloy w stanie Arizona ustanowiony został nowy rekord świata w skokach spadochronowych. 151 skoczków z 27 krajów świata skoczyło z siedmiu samolotów, tworząc w powietrzu dwie formacje podczas jednego skoku. W 151-Way TBS 2 Point World Record udział wzięło trzech Polaków. Jednym z nich był student Politechniki Rzeszowskiej Szymon Parys.
Od wyskoku z samolotu do otwarcia spadochronów mieliśmy 90 sekund. Natomiast na samo utworzenie formacji mieliśmy około 70 sekund, dlatego że później musimy się jeszcze rozejść, aby otworzyć spadochrony w bezpiecznej odległości od siebie - mówił Szymon Parys w Radiu RMF24.
Jak tłumaczył, wyskakiwali z samolotu z wysokości 5,5 tys. metrów nad ziemią, a spadochrony otworzyli na wysokości ok. 1000 m.
Jeżeli chodzi o sam rekord, to był to dopiero któryś skok. Tak naprawdę wykonywaliśmy ich więcej. Wcześniej wykonywaliśmy trochę skoków treningowych. Dopiero od pewnej próby zaczęliśmy skakać wszyscy, czyli 151 osób. Każda próba musiała być zgłoszona do sędziów, a następnie analizowana. I dopiero w którymś skoku nam się udało to wszystko spiąć - wyjaśnił.
Dodał, że wszyscy skoczkowie, którzy wzięli udział w wydarzeniu, to doświadczeni zawodnicy. Jedynym czynnikiem stresogennym było to, czy uda nam się to wszystko spiąć. Każdy jest skoncentrowany na swoim zadaniu, na tym, żeby swoją rolę odegrać jak najlepiej i dzięki temu nawet nie wiedzieliśmy tak naprawdę w skoku rekordowym, że wszystko wyszło. Każdy czuł, że to był dobry skok. Każdy gdzieś tam wiedział, że swój sektor miał domknięty i wszystko się udało. Natomiast nie mieliśmy poglądu na całą sytuację. Dopiero po skoku się dowiedzieliśmy, że się to udało domknąć - powiedział Szymon Parys.
Zaznaczył, że sam oddał już ok. 800 skoków ze spadochronem. Natomiast tam są osoby, które mają po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy skoków nawet - wyjaśnił.
Jak podkreślił, najtrudniejsze w takich zawodach jest zgranie wszystkich osób razem i to, żeby jak najlepiej wykonać swoją rolę. Każdy ma tam przydzieloną jakąś rolę i tak naprawdę zgranie się to jest kluczem do tego, żeby to wszystko wyszło - dodał.
Jak to się stało, że student z Polski znalazł się w tak elitarnym gronie? Żeby dostać zaproszenie, to musiałem odwiedzić kilka miejsc na świecie, wziąć udział w campach, aby coachowie poznali mnie na żywo, zobaczyli jak skaczę, jak się przemieszczam w powietrzu, jakie mam umiejętności. Dzięki temu zdobyłem od nich referencje - podkreślił.
Jak mówi, przed takim skokiem życzy sobie, aby wszystko było bezpiecznie i żeby się udało.