W wypadku, do jakiego doszło na trasie Rajdu Niemiec, zginęły dwie osoby. To kierowca i pilot auta zabytkowego - rywalizacja tych samochodów odbywa się zaraz po przejeździe załóg z mistrzostw świata.
Do wypadku doszło na pofałdowanym odcinku trasy. W rejonie najbardziej znanej hopy "Gina" zabytkowy sportowy Triumph TR7 wypadł z trasy, przeleciał w powietrzu około 40 m i spadł na ziemię. W pobliżu nie było kibiców.
Samochód należał do grupy Slowly Sideways, która od lat wykonuje w Niemczech pokazowe przejazdy. Triumph po lądowaniu dodatkowo uderzył jeszcze w drzewo, pomoc nadeszła bardzo szybko, ale życia kierowcy i pilota nie udało się uratować.
Z powodu wypadku, organizatorzy rajdu zdecydowali się odwołać ostatni dzisiejszy odcinek specjalny. Nie wiadomo jeszcze czy zostaną rozegrane dwie jutrzejsze próby.
W rajdzie Niemiec bierze udział m.in. Robert Kubica. Po dzisiejszej drugiej pętli sporo zmian zaszło w czołowej dziesiątce wyników. Nowym liderem został Hiszpan Dani Sordo, który skorzystał z pecha Jari-Mattiego Latvali - Fin wypadł z trasy na 12. odcinku specjalnym.
Problemy miał również Norweg Mads Ostberg. Na całym zamierzaniu sporo zyskał właśnie Kubica, który przesunął się na 5. miejsce w "generalce". Taki awans nie byłby jednak możliwy bez świetnego czasu uzyskanego na próbie numer 13 - dzięki temu Polak powrócił na fotel lidera kategorii WRC 2. Tuż za nim jest Brytyjczyk Elfyn Evans, który traci do Kubicy 7,8 sekundy.