Niedzielny etap Tour de France obfitował w upadki, a jednym z najbardziej poszkodowanych kolarzy był Richie Porte (BMC). Australijczyka, jednego z faworytów imprezy, do wycofania się zmusiły złamane obojczyk i panewka stawu biodrowego.

Na szczęście dla Porte'a są to złamania bez przemieszczenia.

Jeśli nie będzie komplikacji, to leczenie powinno potrwać od czterech do sześciu tygodni. Oznacza to, że na początku sierpnia Richie będzie mógł wrócić na rower i powoli odbudowywać formę - powiedział lekarz drużyny BMC Max Testa.

Na zjeździe z ostatniej górskiej premii, Mont du Chat, jadący w czołówce Porte "złapał" pobocze i z impetem upadł na szosę, koziołkując i mocno uderzając plecami o skarpę. Długo leżał na jezdni, gdzie udzielano mu pierwszej pomocy. Kolarz nie stracił świadomości.

Pytał o swój kask i okulary - przyznał dyrektor sportowy BMC Fabio Baldato.

Włoch zdradził również, że Porte podczas przygotowań do TdF czterokrotnie pokonał ten zjazd, ostatnio w czerwcu przy okazji wyścigu Criterium du Dauphine. 

(mal)