"Po raz pierwszy pokazałam swój najlepszy tenis w turnieju w Warszawie, więc jestem z siebie bardzo zadowolona" - powiedziała Iga Świątek po zwycięstwie w imprezie WTA na kortach twardych w stolicy.
Liderka światowego rankingu tenisistek wygrała w finale z Niemką Laurą Siegemund 6:0, 6:1. To dla niej pierwszy tytuł wywalczony w ojczystym kraju, rok temu w warszawskim turnieju odpadła w ćwierćfinale.
Bardzo się cieszę i jestem z siebie dumna, bo to nie był łatwy tydzień. Z każdym meczem grałam jednak coraz lepiej i zrobiłam duży postęp. Po raz pierwszy pokazałam swój najlepszy tenis w turnieju w Warszawie, więc jestem z siebie bardzo zadowolona - powiedziała Świątek po zwycięstwie.
22-letnia raszynianka nie ukrywała, że impreza w Polsce była dla niej trudna głównie ze względu na presję gry u siebie. Stres związany z warszawskimi rozgrywkami oceniła jako porównywalny z tym, którego doświadczyła podczas wielkoszlemowego French Open.
Wygrana tutaj to świetne uczucie, zwłaszcza, że nie było łatwo. Narzuciłam sobie od początku duże oczekiwania i cieszę się, że mimo wszystko w trakcie turnieju udało mi się to przepracować i po prostu grać najlepiej jak mogę danego dnia - zaznaczyła liderka światowego rankingu.
Dwa ostatnie dni turnieju w Warszawie były bardzo wymagające dla tenisistek. W sobotę musiały rozegrać dwa mecze, gdyż trzy ćwierćfinały zostały przeniesione z piątku na sobotę ze względu na opady deszczu, a do tego zaplanowane na ten dzień były także półfinały. Świątek nie zdążyła zakończyć drugiego starcia z Belgijką Yaniną Wickmayer, gdyż po zachodzie słońca było już zbyt ciemno, a kort nie ma sztucznego oświetlenia. W niedzielę musiała więc nie tylko dokończyć półfinał, ale później także zagrać w finale.
Nie wybiegałam myślami za bardzo w przyszłość, chciałam dokończyć półfinał. Czułam duże zmęczenie po sobocie, bo od 8 do 20 byłam praktycznie cały czas na wysokim poziomie adrenaliny i nie było łatwo zasnąć. Spałam właściwie trzy godziny i o piątej nad ranem zastanawiałam się, czy w ogóle bezpiecznie jest grać potencjalnie dwa mecze, bo często w takich sytuacjach zdarzają się kontuzje. Zdecydowałam jednak, że chcę wyjść na kort i dać z siebie jak najwięcej - przyznała.
Zwróciła także uwagę, że dla niej jedną z większych różnic w porównaniu do ubiegłorocznej edycji turnieju był wzrost popularności.
Z roku na rok coraz więcej ludzi mnie rozpoznaje, czuję się coraz bardziej popularna. Nie wiem, jak jest ogólnie z zainteresowaniem tenisem w kraju, ale chciałabym, żeby były pełne trybuny także na meczach innych zawodniczek, żeby ludzie interesowali się tym sportem. Takie imprezy pomagają i sprawiają, że coraz więcej osób poznaje tę dyscyplinę, śledzi tenis i moje poczynania - oceniła 22-letnia raszynianka.
Zwyciężczyni warszawskiego turnieju zdradziła, że sukces będzie świętować z koleżankami w zaciszu hotelowego pokoju przy pizzy.
Polka nie zostanie długo w stolicy, ma już zaplanowany wylot do Montrealu, gdzie przez tydzień będzie się przygotowywać do rozgrywanego tam od 7 sierpnia turnieju WTA 1000. Następnie w dniach 14-20 sierpnia będzie rywalizować w imprezie rangi 1000 w Cincinnati. Te turnieje będą dla niej przygotowaniem do wielkoszlemowego US Open, który rozpocznie się 28 sierpnia. Polka będzie w nim bronić tytułu.