Załoga Marek Goczał - Maciej Marton z Energylandia Rally Team okazała się najlepsza na szóstym etapie Rajdu Dakar w kategorii pojazdów SSV (UTV). Drugie miejsce zajął Michał Goczał w parze z Szymonem Gospodarczykiem. Kapitalnie jechał także młody Eryk Goczał.
W piątek kierowcy pokonali aż 918 kilometrów prowadzących z Ha'il do stolicy Arabii Saudyjskiej, czyli Rijadu. Załogi mierzyły się z odcinkiem specjalnym o długości 358 kilometrów, którego większość stanowił po raz kolejny piach oraz wysokie wydmy.
Kolejne dakarowe zwycięstwo zaliczyli Marek Goczał z Maciejem Martonem. Energylandia Rally Team może pochwalić się dzisiaj dubletem, bowiem drugie miejsce w kategorii SSV zajęli Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem. Braci na mecie dzieliły ledwie 2 minuty i 26 sekund.
W czołówce kolejny etap ukończył też najmłodszy zwycięzca etapu w historii Rajdu Dakar, czyli Eryk Goczał jadący wspólnie z Hiszpanem Oriolem Meną. Pozostali zawodnicy jego dzisiejsze tempo określają wprost słowem: niewiarygodne! Takiego pokazu mocy na Dakarze nie było od bardzo dawna.
W klasyfikacji generalnej kategorii SSV Marek Goczał z Maciejem Martonem awansowali na trzecie miejsce. Minutę za nimi na czwartej pozycji w rajdzie znajdują się Eryk Goczał z Oriolem Meną, zaś szóstą pozycję zajmuje trzecia z załóg Energylandia Rally Team, Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem.
To był przepiękny odcinek specjalny, naprawdę. W pewnym momencie wydawało mi się, że nie da się jechać szybciej, dawaliśmy z siebie wszystko. A wtedy zaczął wyprzedzać mnie mój syn Eryk, a po chwili mój brat Michał. Mieli nieprawdopodobne tempo. Jechaliśmy razem w trzy załogi, ale wtedy Eryk po jednym skoku skrzywił chyba drążek. To, co robił dzisiaj Eryk, jest niewiarygodne. Nie widziałem jeszcze nigdy, aby jakikolwiek kierowca pokonywał dakarowe odcinki w taki sposób. On po prostu frunął po tych szczytach - absolutnie niesamowite - mówił na mecie zwycięzca etapu i dumny ojciec, Marek Goczał.
To był bardzo fajny odcinek, bardzo mi się podobało. Na 60., albo 70. kilometrze wyprzedził mnie Eryk i od tego momentu jechaliśmy razem. Kiedy wyprzedziliśmy Marka, Eryk złamał drążek sterujący z tyłu i niestety, został na wydmach za nami. Ale naprawdę, jechaliśmy razem niesamowitym tempem. Bardzo mi się podobało, to był świetny etap. Ten wynik zawdzięczam Erykowi, bo robiliśmy dzisiaj razem na tym etapie kosmiczne rzeczy - podkreślił Michał Goczał, drugi na dzisiejszym etapie.
Te trasy są po prostu niesamowite. To są najlepsze i najpiękniejsze odcinki, jakie kiedykolwiek jechałem w życiu, a ten był ponad nimi - był po prostu najlepszy. Mieliśmy dzisiaj bardzo dobre tempo. Pod koniec spięliśmy się z tatą - miał chyba lepszą linię przejazdu i nasze auto się poddało. Szybko wymieniliśmy drążek, więc strata koniec końców nie jest duża. Ale jeśli chodzi o sam początek, to chyba nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego etapu - podsumował Eryk Goczał, który dziś zachwycił cały dakarowy świat.
Przed startem do piątkowego etapu polska ekipa poniosła kolejną stratę, bowiem z imprezy wycofał się jadący quadem Kamil Wiśniewski. Powodem był uraz, jakiego kierowca Orlen Teamu doznał na trasie w piątym dniu imprezy. Wiśniewski wywrócił się na trasie odcinka specjalnego, mocno się poobijał i doznał złamania dwóch palców dłoni. Uraz był bolesny, jak się okazało uniemożliwił mu dalszą jazdę. W czwartek Wiśniewski awansował z ósmego na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.
Piątkowy etap pechowo zakończył się także dla Francuza Stephane'a Peterhansela jadącego hybrydowym Audi, który plasował się na drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej. Francuz to najbardziej utytułowany zawodnik imprezy, wygrał ją już czternaście razy. Ale w piątek wypadek na 212 km spowodował, że musiał się wycofać. W kraksie ranny został jego pilot Edouard Boulanger, który został śmigłowcem przewieziony do szpitala. Wielkie problemy mieli też kierowcy z kolejnych miejsc w klasyfikacji generalnej - Saudyjczyk Yazeed Al Rajhim (Toyota) i Hiszpan Carlos Sainz (Audi) nadal pozostają na trasie, co przekreśla ich szanse na wysokie miejsce w klasyfikacji końcowej.
Wśród kierowców samochodów najszybszy był Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota) i umocnił się na pozycji lidera. Drugie miejsce ze stratą 3.29 wywalczył Francuz Sebastien Loeb (Hunter), a trzeci był kierowca z RPA Henk Lategan (Toyota) - strata 8.52. Jakub Przygoński (Mini) miał dziewiąty czas (12.45 straty do Al-Attiyaha), jednak po problemach na poniedziałkowym etapie zajmuje odległe miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą blisko siedmiu godzin do lidera. Al-Attiyah ma w klasyfikacji generalnej 1:05.50 przewagi nad Lateganem.
Za nami etap z dobrym tempem i bez awarii, co bardzo cieszy! Dzisiaj wydmy, piasek, twarde wydmy po wcześniejszych opadach, więc samochód bardzo się ślizgał. Zmiany zawieszenia, które zostały przeprowadzone w nocy, sprawdzają się, bo dzięki nim jesteśmy szybsi. Nawigacja mojego pilota, Armana, też bez zastrzeżeń więc mieliśmy dużo frajdy z jazdy - mówił po etapie Przygoński.
W rywalizacji motocyklistów w piątek na trasie Dakaru najszybsi byli dwaj zawodnicy teamu Husqvarna. Wygrał Argentyńczyk Luciano Benavides, drugi był Amerykanin Skyler Howes - strata 59 s. Trzeci na mecie Australijczyk Toby Price stracił do zwycięzcy prawie 2,5 minuty. Wśród motocyklistów prowadzi Hoves, drugi Price traci do niego 3.31.
Kolejny raz świetnie pojechała załoga holenderskiej ciężarówki Janusa von Kasterena, w której mechanikiem jest Dariusz Rodewald. W piątek ich Iveco uzyskało drugi czas. Wygrała holenderska załoga Martina Vandenbrinka, która objęła prowadzenie w klasyfikacji generalnej, zaledwie o 37 sekund przed dotychczasowym liderem Czechem Alesem Lopraisem (Praga).
W sobotę uczestnicy rajdu przejadą 641 km, z czego 472 to odcinek specjalny. Z powodu intensywnych opadów deszczu i zmęczenia zawodników w sobotnim etapie nie wystartują motocykliści i kierowcy quadów. Na trasie z Rijadu do Al Duwadimi rywalizować będą załogi w pozostałych klasach.
Materiały prasowe.