Rodzina Goczałów nie stanęła na podium siódmego etapu Rajdu Dakar, ale Marek awansował na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej pojazdów SSV (UTV). Szansę na sukces w rywalizacji samochodów ostatecznie pogrzebał zespół Audi, problemy techniczne miał też Jakub Przygoński (Mini).
Po piątkowym podwójnym zwycięstwie braci Marka i Michała Goczałów tym razem załogi zespołu "Energylandia" nie stanęły na podium. Wygrał Litwin Rokas Baciuska, a sklasyfikowany na czwartym miejscu Eryk stracił do niego 3.06. Piąte miejsce zajął Marek - 3.27 straty, a siódmy był Michał - 4.58.
Dzisiaj odcinek należał do takich, których ja nie lubię, trzeba było trzymać gaz "do dechy", nic przyjemnego. Było trochę kamieni, więc odpuściliśmy. Stwierdziliśmy, że dzisiaj jest bardzo krótki serwis i lepiej nie uszkodzić samochodu pod spodem lub jakiegoś drążka. Dojechaliśmy do mety, czas mamy dobry, w generalce przesunęliśmy się o jedną pozycję. Plan został zrobiony, czyli przede wszystkim: dojechać bezpiecznie i nie uszkodzić samochodu, bo nie byłoby czasu na naprawę - mówił na mecie Marek Goczał.
To był bardzo fajny, zróżnicowany odcinek- duże wydmy, a pod koniec bardzo duże kamienie. Dzisiaj stwierdziliśmy, że przyjmujemy nieco inną, bezpieczniejszą strategię. Dojechaliśmy do mety z dwoma kołami zapasowymi. Nie wyszliśmy na tym aż tak dobrze czasowo, ale trzeba próbować wszystkiego. Myślę, że jutro będę jechał nieco bardziej agresywnie. Cieszę się, mamy dobrą pozycję i jedziemy dalej! - podsumował Eryk Goczał.
Polacy mieli jednak w sobotę powody do zadowolenia, bowiem awansowali w klasyfikacji generalnej. Duże straty poniósł dotychczasowy lider Brazylijczyk Rodrigo Luppi de Oliveira i teraz stawce przewodzi Baciuska. Drugi Marek Goczał traci do niego 5.42, a trzeci Eryk - 6.23. Michał Goczał zajmuje piąte miejsce z łącznym czasem gorszym o 18.28 od Litwina.
W rywalizacji samochodów etap wygrał Saudyjczyk Yazeed Al Rajhi (Toyota), który dzień wcześniej poniósł wielkie straty i nie liczy się w klasyfikacji generalnej. Drugi czas uzyskał Litwin Vaidotas Zala (Prodrive, strata 8.54), a trzeci był Francuz Guerlain Chicherit (Prodrive, 10.15). Zmagający się z problemami technicznymi od początku etapu Przygoński zajął 17. miejsce - 22.11 straty.
Odcinek 7. zaczęliśmy od przygód. Od pierwszych kilometrów pojawił się problem z napędem, straciliśmy prawą tylną półoś. Musieliśmy zablokować tylny dyferencjał i pokonać trasę z napędem na 3 koła, co było dużym utrudnieniem. Jechaliśmy najszybciej jak się da, aby stracić jak najmniej czasu. Perfekcyjna nawigacja Armanda (Monleona, pilota - przyp. RMF FM) również pomogła. Teraz jedziemy na szybki serwis, mamy dwie godziny na naprawę samochodu - przekazał na mecie kierowca Orlen Teamu.
W klasyfikacji generalnej nadal z dużą przewaga prowadzi Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota), który w sobotę był 14. Drugiego Hanka Lategana z RPA (Toyota) wyprzedza o 1:01.04. Przygoński już wcześniej stracił szansę na wysokie miejsce i do lidera traci ponad siedem godzin.
Na siódmym etapie ostatnie nadzieje na sukces w "generalce" pogrzebał zespół Audi. W piątek wypadki w tym samym miejscu trasy mieli Francuz Stephane Peterhansel i Hiszpan Carlos Sainz, a w sobotę w piaskach pustyni utknął trzeci samochód niemieckiego koncernu prowadzony przez Szweda Mattiasa Ekstroema. Na razie nie wiadomo, czy uda mu się dojechać do mety.
Coraz lepiej radzi sobie załoga holenderskiej ciężarówki Janusa von Kasterena, w której mechanikiem jest Dariusz Rodewald. W piątek ich Iveco uzyskało drugi czas, w sobotę było najszybsze. Na prowadzenie w klasyfikacji generalnej powróciła czeska Praga prowadzona przez Alesa Lopraisa (Praga). Ekipa von Kasterena zajmuje trzecie miejsce i traci do liderów 22.21.
Z powodu opadów deszczu trasa 7. etapu została zmieniona w stosunku do pierwotnego planu i prowadziła z Rijadu do Al Duwadimi (861 km, z czego 333 to odcinek specjalny). Z tej przyczyny do startu nie dopuszczono motocyklistów i kierowców quadów. W niedzielę już pełna stawka uczestników pojedzie w odwrotnym kierunku (823 km, 346 km to odcinek specjalny).